Giselle nie zrozumiała nagłego spadku zapału dziewczyny. W końcu mówiła, że przyszła tylko z ogłoszeniem, na co innego ona liczyła? Może ogłoszenie, ale matrymonialne?
- Sknera? Co? Nie! - Giselle aż otworzyła szeroko oczy i pokręciła głową. - Pani Duncan jest bardzo dobrą pracodawczynią, nie mogłabym życzyć sobie innej - powiedziała z uśmiechem. - Nie prosiłam o podwyżkę, bo nie sądzę, żeby moja praca była tyle warta - powiedziała tak, jak uważała, chociaż prawdę mówiąc należało jej się więcej. Nie, Gigi była zbyt dumna, żeby prosić o podwyżkę.
Trochę speszyła się nachalnym zachowaniem dziennikarki, ale musiała wygrzebać z trzewi zgubioną wcześniej pewność siebie.
- Interesy idą jej świetnie. Hotel prosperuje... I trzyma się z daleka od skandali, wiesz, żadnych romansów i tym podobnych - mówiła o Duncan jak najlepiej, bo jeszcze by wypaliła z czymś głupim, dziennikarka by to opublikowała, a Gigi straciłaby pracę. Chociaż Adelaide była chyba najmniej przyjemną kobietą, którą znała, to lubiła dla niej pracować. Lubiła jej piękny dom, który przypominał nieco jej własny.
- A tak w ogóle, to jestem Gigi, Gigi Gilmore - palnęła nagle, bo zapomniała się wcześniej przedstawić przez ten potok słów rozmówczyni. Wyciągnęła do dziewczyny rękę i zdobyła się na miły uśmiech. Miaa nadzieję, że ludzie już nie gadali za jej plecami o jej przeszłości. Gdy przyjechała dużo osób się z niej cicho śmiało, a raczej z jej ojca, który wpadł w najgorszy możliwy sposób, by medialnej nagonce i w końcu trafił za kratki.