Robert zacmokał niezadowolony z hałasu, który czyniła Roisin pod stołem. Kto to widział, żeby dorosła dziewczyna tak się zachowywała? I co to za wyjmowanie telefonu podczas posiłku? Wyrwał jej z dłoni Blackberry i położył na stole - nie spojrzał na wyświetlacz, chociaż może powinien? W końcu - nie na co dzień widuje się penisa na stronie głównej Old Whiskey, prawda?
- Zostaw w końcu ten telefon. - powiedział zirytowanym tonem.
Odebrał od kelnera stek i szklankę wody. Westchnął ciężko.
- Przede wszystkim tata się nie zestarzeje i nie zgrzybieje, dobrze? - upomniał swoją córkę - A po drugie nie będę ci mówił co masz robić w życiu. Najlepiej jakbyś poszła na jakieś zarządzanie, albo rolnictwo, żebyś mogła przejąć farmę, ale ja cię do niczego zmuszał nie będę. Tylko, na litość boską, zostaw te komputery! To nie dla dziewcząt!
Cieszyłby się jakby jego córka została prawnikiem! O, świetny zawód! Albo ekonomistą może, na Manhattanie. Lekarzem, naukowcem... Spełniałaby się w jakimś prestiżowym zawodzie, a nie ślęczała przed komputerem i wstawiała penisy na stronę jakiś wioch na końcu świata.
- No, pani Duncan powinna być dla ciebie wzorem, gdzie można dojść dzięki ciężkiej pracy. - powiedział, zapychając się stekiem - Samo nic do ciebie nie przyjdzie, rozumiesz.