85 + 60 = 145 kuhwa :{{
finnegan szuja, zbanujcie go proszę
Boże, to była doprawdy wyśmienita zabawa! Nie ma po co opisywać, w jaki sposób piękna, słodka, cudowna i jakże dziewczęca (tak) Amelia znalazła się na placu konkursowym, ani jakie podekscytowanie wzbudziła swoim subtelnym ukłonem przed potencjalną publiką, bo to och och oczywiste, jasne, że oczywiste, odkąd potrafiła chodzić docieranie do celu nie stanowiło większego problemu. Zawsze owocowało kilkakrotnym zgubieniem się w tłumie, w tym dzisiejszym pięknym, słodkim, cudownym i jakże rozradowanym okazją tłumie, ale to nic, nic, szczególnie, że oni chodzili tak śmiesznie, a ona mogła ich obserwować w każdej chwili, w chwili największego zadowolenia z dopisującej pogody i z dopisującej atmosfery. R a c z e j.
Świnia była urocza. Kompletnie urocza, więc tym bardziej Amelia cieszyła się na myśl, że będzie mogła ją złapać, kosztem prawie nowej sukienki i specjalnie ułożonej fryzury. Czar nie prysł nawet w momencie, gdy Seymour znalazła się już w ociekającej błotem i kurzem zagrodzie. Nie. Coś tak błahego nie niszczyło zabawy, a doskonale ją potęgowało. Więc czas się bawić.
Na początku spróbowała konwersacji, ale partner chyba nie był zbyt rozmowny, dobrze, czas wdrożyć jego własne zasady, dostosować się do jego oczekiwań i zachwycić widzów tego osobliwego spektaklu! Prawo, lewo, prosto, lewo, lewo, znowu prawo, och, ziemia. Nawet nie poczuła, kiedy jedna noga omsknęła się na niestabilnym gruncie. I nagle było po sukience, po fryzurze, po całym ślicznym wyglądzie, ale nie po doskonałym humorze. Dopiero wówczas poczuła smak prawdziwej rywalizacji! A przeciwnik nie śpi. W każdej chwili słyszała jego napawające przerażeniem kwiknięcia i doskonale wiedziała, że stoi twarzą w twarz z prawdziwym demonem. Demonem, który miał polec właśnie tego dnia. Lewo, prawo, prawo, och, znowu ziemia, ale prawo, prosto, płot, powrót, lewo, ręce przed siebie, P R A W I E go masz! Albo i nie. Znów wyrżnęła, komentując to salwą pełnego szczęścia śmiechu. Ach ten szatan, zawsze taki dowcipny.
Jednak Amelia była niestrudzona. Każda porażka dodawała jej jeszcze więcej siły i zapału, aż w końcu dobrze na tym wyszła. Nawet bardzo dobrze. Doskonale. Niespełna minutę później siedziała już na ziemi, w towarzystwie błota, umazana piaskiem, ze świnią pomiędzy chudymi rączkami, zupełnie jakby starała się ją przytulić do serca i wygnać z niej zło tym subtelnym egzorcyzmem.
Nie chciała się z nim rozstawać. Ale niestety musiała.
Kazali jej. Ci źli ludzie, oni kazali jej go oddać! Zrobiła to z bólem serca, modląc się w duchu, by jeszcze mogła spotkać swojego małomównego przyjaciela, by mogła go zatrzymać i pokazać całemu światu, jak cudowne mogą być relacje z prosiakiem. Chyba. Może lepiej nie dociekać? \
DOSTAJESZ +3 DO REFLEKSU