Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Plemie Chiricahua

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Plemie Chiricahua Empty Plemie Chiricahua Wto Lip 31, 2012 12:00 am

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Kilka godzin drogi od miasteczka Old Whiskey, po przedarciu się przez wąskie wąwozy gór Dragoon, znajduje się rozległa dolina, którą zamieszkują Indianie.

Plemię Apaczów Chiricahua zasiedla ten teren od dziesiątek, nawet setek lat. Teraz wioska Chiracahua środkowych, czyli Chokonenów, wygląda dość nędznie, od razu można stwierdzić, iż minęły czasy jej świetności.Wioska od lat zmagała się z problemami, konfliktami i wojnami. Do niedawna przewodził im wybitny wódz, Cochise, wyjątkowy wojownik i strateg o niesamowitych zdolnościach przywódczych. Wtedy Indianie nie obawiali się białych najeźdźców, wraz z ich przywódcą wszystko szło jak po maśle. Jakiś czas utrzymywali poprawne stosunki z Amerykanami, jednak gdy oskarżono ich o porwanie białego dziecka, rozpoczął się trwały konflikt. Szala zwycięstwa przechylała się to na stronę Chiricahua, to na Amerykanów... Indianie, mimo dość prymitywnego sposobu walki, byli zdecydowanie szybsi i zwinniejsi od wroga, cechowała ich ogromna wola walki i dobra strategia. Jednak ostatecznie, po wojnie secesyjnej, Amerykanie tak nasilili ataki, że Indianie zamieszkujący tę i pobliskie wioski, przeszli do działań jedynie ofensywnych, próbując ocalić siebie i zatrzymać swoje terytorium. Ostatecznie, dzięki charyzmatycznemu Cochise'owi, utworzono rezerwat Chiricahua, gdzie kilka lat plemię żyło we względnym spokoju. Dwa lata później ich wódz umarł, po kolejnych dwóch latach pochowano także jego syna, który miał przejąć jego rolę. Rezerwat Chiracahua został zlikwidowany, a mieszkańców przesiedlono do San Carlos.
Jednak... wśród gór Dragoon ostała się jedna wioska, którą zamieszkuje około czterdziestu przedstawicieli Apaczów. Kategorycznie odmówili oni opuszczenia swoich domów, swoich gór, skrzętnie ukrywanego przed białymi grobu swojego wodza. Ich obecność jest powodem ciągłych konfliktów z Białymi Amerykanami; dodatkowo, jeden ze szlaków handlowych prowadzi tuż obok ich wioski, przez co narażeni są na ciągłe ataki. Jednak nieugięci Chokoneni zdecydowali się tu
pozostać.

Nie ma tu już określonej struktury plemiennej, nie ma jasno określonego wodza, bowiem nikt nie byłby w stanie zastąpić Cochise'a. Wodzowie, można by rzec, są tu zmienni - są to osoby wyróżniające się głosem w radzie, bohaterstwem lub znajomością ceremoniału, a istotniejsze decyzje podejmuje rada plemienna. Panuje tu względny ład bez określonych kategorycznie zasad - ludzie kierują się tradycją, własną moralnością. Ogromnym szacunkiem darzą starszych ludzi,
podział ról według płci jest jednoznacznie ustalony, ale nie przestrzegany z żelazną konsekwencją. Generalnie zadaniem kobiet jest znajdowanie, przygotowanie i magazynowanie pożywienia, budowanie domostw, dostarczanie wody i opału, wychowanie dzieci, wyprawianie, preparowanie i malowanie skór upolowanych zwierząt, jak również wyplatanie koszy. Mężczyźni polują i prowadzą wojny, produkują broń, zajmują się hodowlą koni.

Plemię produkuje na własny użytek naczynia, sztućce i wszelkiego rodzaju pojemniki. Większość wykonana jest z tykw lub wyplatana, przy czym pojemniki na wodę uszczelniają gliną lub asfaltem mineralnym. Wzmacniane ścięgnami zwierzęcymi łuki Chiricahua'ów uchodzą wśród ludów Wielkich Równin za jedne z najlepszych.

Zarówno chłopcy jak i dziewczęta uczą się strzelać z łuku, wyrzucać pociski z proc i po mistrzowsku jeździć konno. Mieszkańcy wioski, podobnie jak inni przedstawiciele plemienia Apaczów, odczuwają ogromny respekt przed zjawiskami, które uważają za nadprzyrodzone; boją się duchów. Zmarłemu malują twarz na czerwono i chowają tego samego dnia. Przedmioty codziennego użytku niszczy się, pali, a wyróżnianego konia zabija.

Wioska jest dość rozległa, jednak wiele domostw jest opuszczonych lub całkowicie nieużywanych. Na całym terenie znajdują się kopulaste szałasy z chrustu (w razie złej pogody pokrywane skórami), a drzwi tych domostw zawsze wychodzą na wschód. Konie przechadzają się swobodnie po wiosce, czasami jednak uwiązywane są w specjalnie przygotowanych dla nich miejscach, gdzie mają także swój wodopój. W centrum wioski znajduje się ogromne palenisko, gdzie często przyrządza
się pożywienie z okazji świąt lub podczas różnych ceremonii. Na co dzień, jada się przy swoim domostwie, przyrządzając jedzenie przy niewielkich ogniskach.

Pożywieniem jest głównie mięso i to, co kobiety zdołały zebrać w okolicy. Wojownicy polują na bizony, a nadto na jelenie, antylopy widłorogie, owce, króliki. Nie polują na niedźwiedzie, indyki, nie łowią ryb.Kobiety zbierają agawę, miąższ niektórych kaktusów oraz owoce, jagody, orzechy, dziką cebulę i ziemniaki. Orzechy i nasiona traw często przemielają na mąkę. Produkty rolne - np. kukurydzę - kupują lub zdobywają u Indian Pueblo, którzy są ich partnerami handlowymi.

Chiricahua nosili miękką odzież ze skór i mokasyny. Kiedy odkryli bawełnę (a następnie wełnę) kobiety zaczęły nosić długie spódnice i bluzki zakrywające pasek spódnicy i przytroczony doń nóż. Mężczyźni również zaczęli nosić długie koszule calico wyrzucane na perkalowe spodnie i przepasywane pasami z amunicją. Na głowach nosili zwykłe przepaski z materiału. Dziewczęta, wzorem niektórych Indianek Pueblo czesały swe włosy w misterne "baranie rogi" nad uszami; kobiety starsze czesały się jak Indianki prerii - z przedziałkiem pośrodku głowy i dwoma warkoczami.

Generalnie, mieszkańcy wioski nie utrzymują najcieplejszych kontaktów z Amerykanami. Chokonenowie chcą żyć w zgodzie w swoich górach, idealnie radzą sobie sami na tym pustynnym terenie. Historia nauczyła ich, że biały człowiek oznacza kłopoty, biały człowiek to metalowa głośna broń i nieznane choroby, z którymi nie radzą sobie szamani ani niezawodne do tej pory zioła. Jednak mieszkańcy, gdy walczą, to tylko w ofensywie, nie atakują mieszkańców Old Whiskey pierwsi,
świadomi swoich szczupłych sił.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

2Plemie Chiricahua Empty Re: Plemie Chiricahua Pią Wrz 13, 2013 7:13 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Rola kobiety


Podstawę życia rodzinnego i społecznego stanowiła kobieta. To właśnie przedstawicielki płci pięknej spajały życie w wiosce, mimo, iż nie zajmowały się polityką czy wojną. Można to wiązać z tym, że te dziedziny były „niebezpieczne dla życia”, a zadaniem mężczyzn było chronienie swoich kobiet przed niebezpieczeństwem. To kobieta opiekowała się ogniskiem domowym (który nawet sama budowała!), wychowywała dzieci i kształtowała społeczeństwo w wiosce - to one przekazywały mądrość przodków, pielęgnowały zwyczaje i tradycje. Cieszyły się szacunkiem, z ich zdaniem liczono się. Sytuacja niestety zaczęła się zmieniać pod wpływem chrześcijaństwa. Kobiety meksykańskie, a potem amerykańskie były tłamszone, usunięte z życia społecznego i politycznego. Ci Apacze, którzy zostali poddani akulturacji poczęli przejmować te zwyczaje. Wciąż jednak podział ról między kobietą a mężczyzną nie był sztywny i niezmienny, tak samo ojcowie jak i matki dzielili się obowiązkami związanymi z życiem w wiosce.
 
Zaloty i małżeństwo


Związek między kobietą a mężczyzną, tak jak w wielu innych szczepach indiańskich, traktowany jest z szacunkiem i jako jeden z najważniejszych elementów życia każdego człowieka. To, co mogło dziwić wielu Europejczyków był fakt, że niezależnie od roli społecznej w klanie, każda kobieta miała wolny wybór i to ona decydowała kogo zechce poślubić. Sama miłość miedzy młodymi zdawała się być nawet warunkiem koniecznym by zawrzeć małżeństwo.
Dziewczyny wychodziły za mąż średnio przed skończeniem osiemnastego roku życia. Związane było to ze zwyczajem, iż młoda dama stawała się panną na wydaniu w drugim roku swojego pokwitania. Gdy Indianka osiągała odpowiedni wiek, ojciec jej organizował wielką uroczystość, w której brała udział cała społeczność. W centrum wioski rozpalano wielkie ognisko, wokół którego odbywały się tańce uprawiane przez młodych wojowników, odzianych w skóry i futra. Ich śpiewy oraz graną muzykę było słychać  nawet kilka kilometrów dalej, a im głośniej – tym wiadomo, że większa radość. Młode kobiety obserwowały młodzieńców, zapewne wtedy też wydając o nich opinię, który to nadaje się na męża.
W tym czasie dziewczyna, dla której odbywała się ta cała celebracja, nie miała prawa wyjść ze swojego szałasu, a jedynie wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające z zewnątrz. Cała zabawa trwała od trzech do pięciu dni, w zależności od hojności ojca danej dziewczyny. W tym czasie zaś, jego córka miała wyrywane brwi oraz rzęsy, jako oznakę „gotowości by wyjść za mąż”. Jednak nawet sami Indianie nie wiedzą, skąd się wziął ten zwyczaj

Gdy w końcu dziewczyna spotyka chłopaka…

Jeśli zdarzyło się, że jacyś młodzi przypadli sobie do gustu, mężczyzna mógł przystąpić do zalotów. Dosyć ciekawy był sposób oświadczania się. Ten, który pragnął zalecić się do wybranki, przyprowadzał w nocy swojego konia pod dom dziewczyny i tam go zostawiał. Obok zaś wbijał w ziemię specjalnie związane gałęzie, na znak, że właśnie przyszedł się oświadczyć. Dziewczyna miała cztery dni na podjęcie decyzji.
Jeśli młoda dama zgadzała się na zaloty i propozycję małżeństwa, musiała napoić i nakarmić zwierze.  Mężczyzna widząc to, wiedział, że został przyjęty. Jeśli zaś Indianka przez cztery dni nie zwracała uwagi na głodnego i spragnionego wierzchowca, mężczyzna mógł być pewien, że nie ma szans u swojej ukochanej.
Ciekawe było też to, że starsze kobiety zawsze przestrzegały młode, że najlepiej napoić konia drugiej nocy, by nie wyjść na zdesperowaną! Zaś za długie zwlekanie i napojenie konia dopiero trzeciej czy czwartej nocy znaczyć mogło o butności i arogancji młodej kobiety.
Samo zawarcie małżeństwa nie było jednak w żaden sposób porównywalne do wielkich uroczystości nam znanych. Zazwyczaj rodzina pana młodego wysyłała rodzicom panny młodej prezenty, oczekując także czegoś w zamian. Jednak rodzina dziewczyny zwykle posyłała podarunki o mniejszej wartości, co podkreślało fakt, że to pan młody „wykupuje” swoją przyszłą żonę. Nie raz, nie dwa zdarzało się też, że kandydat na małżonka wprost pytał przyszłego teścia, ilu koni życzy sobie za córkę. Im więcej sobie zażyczył, tym kobieta uznawana była za bardziej szanowaną w społeczności – koń wszak był u Apaczów cenną walutą, nawet wartą więcej niż złoto czy srebro.
Często, po takiej wymianie dóbr uznawano małżeństwo za zawarte, a para młoda mogła skonsumować związek. Zdarzało się oczywiście, że wioska celebrowała nowo zawarte małżeństwo, lecz sama para młoda nie brała zbyt czynnego udziału w zabawie. Znikali oni, by w odosobnionym miejscu (wybranym i przystrojonym wcześniej odpowiednio przez mężczyznę)   przeżyć noc poślubną. Ich nagłe zniknięcie i późniejszy powrót jednak nie wzbudzał zbyt wielu emocji. Panna młoda zaś, po przybyciu ponownym do wioski, w czasie napotykania swoich były towarzyszy, musiała przysłaniać twarz, jak zawstydzona panna.
Jako, że dziedziczenie w klanie odbywało się po linii kobiety, oczywistym było, że to nie dziewczyna odchodzi z domu, lecz mężczyzna do niego się wprowadza. Mąż także był zobowiązany do pracy na rzecz rodziny żony oraz do przestrzegania specyficznego tabu – nie mógł on bezpośrednio zwrócić się do swojej teściowej.
Warto zaznaczyć, że małżeństwa nigdy nie był zawieranie wewnątrz klanu, gdyż uważane były za kazirodztwo! Dlatego też wykluczone był swatanie kuzynostwa.

Koniec związku


Rozwody u Apaczów nie były czymś niezwykłym. Częstym powodem rozwiązywania małżeństw było np. lenistwo któregoś z małżonków, brak poszanowania, zdrada. Rozwodnicy mogli zawrzeć ponownie związek małżeński, lecz nie był on wtedy już tak „ekscytujący” dla reszty społeczności.
Lud ten był w dużej mierze monogamiczny, chociaż można natknąć się na nieliczne przypadki poligamii.
Zdarzały się małżeństwa mieszane między różnymi szczepami.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

3Plemie Chiricahua Empty Re: Plemie Chiricahua Wto Wrz 17, 2013 10:52 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Ubiór


Przez wieki cechą charakterystyczną Apaczów był skromny ubiór. Mężczyźni nie mieli oporów przed tym, by odziewać się tylko w biodrowe przepaski, tłumacząc to tym, że nadmierny ubiór krępuje ruchy w walce. Wysokie mokasyny i jelenia skóra osłaniająca genitalia zdawała się być dla nich wystarczającym odzieniem w tej skąpanej słońcem Arizonie. Z czasem jednak, do ich garderoby zaczęły dochodzić kolejne, acz wciąż skromne, elementy.
O ile wojownik odsłaniał ciało, tak na co dzień, w wiosce, mężczyźni nosili spodnie oraz koszule z jeleniej skóry. Czasami zakładano także kamizelki, które jednak stanowiły tylko pewien rodzaj ozdoby. Po latach rozwijania się kontaktów z Meksykanami i po odkryciu bawełny, Apacze zaczęli szyć także odzież z perkalu.
Na głowie noszono zazwyczaj opaski, a w czasie konfliktów – specjalne wojenne czapki, zdobione piórami. To pokazuje, że nawet w przypadku wojny, zdobienie się dla Apacza było czymś ważnym – bo chociaż często mało posiadali, to ubiór oraz przedmioty, którymi się otaczali musieli bogato zdobić.
Szczególnie kobiety, które lubowały się w biżuterii z koralików, piór oraz muszelek. Same nosiły długie, dwuczęściowe suknie z jeleniej skóry (później też z bawełny) , które miały liczne frędzle. Guziki, kamyki, hafty – wszystko to było cechą charakterystyczną ubioru każdej Apaczki.
 

Uroda i toaleta


Apacze, wbrew temu, co o nich mówiono, byli ludem bardzo dbającym o higienę. Nieznane im były wszy, pchły i inne robactwo, które często gnębiło białych. Kiedy tylko mogli korzystali z kąpieli – lecz zawsze ubrani. Apacze bowiem uznawali za niestosowne obnażać się przed obcym człowiekiem, a kobiety uważały za wstydliwe nawet chodzenie boso. Intymność była dla nich niezwykle ważna, szczególnie w przypadku czynności fizjologicznych. W obozowisku nie było latryn, ani wychodków, każdy musiał zatem za swoimi potrzebami udawać się za wioskę, spacerując często nawet kilka kilometrów! Nigdy też nie rozmawiano o toalecie z innymi ludźmi, uważając to za niestosowne i niepotrzebne.
 Szczególną uwagę przywiązywali do swoich włosów, o które bardzo dbali. Godzinami je rozczesywali i nacierali tłuszczem by lśniły. Mężczyźni nosili je rozpuszczone, kobiety zaś zaplatały warkocze, lub zwijały w dwa koki nad uszami, na wzór fryzur Indian meksykańskich.
Jednak były to jedyne włosy na ciele, które traktowano z czcią. Wszelaki zarost traktowano jako nieestetyczny. Mężczyźni wyrywali każdy skąpy włos na swej brodzie, a w zwyczaju młodych kobiet, które miały zostać wydane za mąż, była depilacja brwi i rzęs.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

4Plemie Chiricahua Empty Re: Plemie Chiricahua Sro Gru 25, 2013 9:00 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Apacze a zwyczaje białych


Mamy ostatnie dziesięciolecie wieku XIX więc trudno mówić tutaj o tym, by Apacze byli ludem wciąż niezdającym sobie sprawy z obecności kolonistów, białych amerykanów i innych imigrantów. Ba, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że poznali oni doskonale obce kultury. Wpierw meksykańską, później zaś anglosaską. Nieuznawanie jej nie równa się z nierozumieniem i całkowitym niepojmowaniem. Co więcej, częste były wprawy Indian do miasteczek Amerykanów czy Meksykanów by obejrzeć ludzi, którzy żyją zupełnie inaczej – a przy tym utwierdzać się w przekonaniu, ze należy pielęgnować swoją tradycję.
Dlatego też wszelakie interwencje i chęć zawładnięcia ziemią Apaczów owocowały w liczne, krwawe konflikty – wpierw za okupacji Meksykanów, później Amerykanów (ale to temat na inny rozdział).


Apacze nie są bezmyślnymi dzikusami biegającymi w przepaskach na biodrach i machającymi toporkami nad głowami. Apacze to wybitni myśliwi i wojownicy, którzy potrafią się dostosować do nowych technologii – dlatego gdy z Europy przywieziono broń palną, Indianie zaczęli ją stosować. Zdobywano ją w handlu, napadach, zaciągając się do wojska, czy jako przewodnicy lub milicja w rezerwach. Z czasem obraz apackiego wojownika to nie był już mężczyzna z łukiem lecz ze strzelbą przy boku i pasem z amunicją.
Strzelby, karabiny i rewolwery były używane podczas walk, wojen oraz powstań, a także na polowaniach. Apacze to ludzie mądrzy, wiedzą że by pokonać rewolwerowca nie wystarczy już strzelać z łuku.

Świat na prerii zmienił się wielce, Europa przyniosła wiele nowego, co nie było zawsze równoległe z czymś dobrym. Biali przynieśli ze sobą liczne choroby, które zdziesiątkowały Indian w wielu częściach Ameryki. Apacze doskonale radzili sobie z leczeniem swoich dolegliwości, jednak nie mieli pojęcia jak walczyć z zarazami imigrantów. To zmusiło ich do tego, by zacząć poznawać inne leki i zabiegać o pomoc u lekarzy białych – oczywiście z różnym skutkiem. Lecz podróże do meksykańskich chirurgów nie można uznać za nic niezwykłego.


Powinniśmy też zdawać siebie sprawę z tego, że przy takich kontaktach z innymi narodowościami Apacze nie tyle będą poznawać zachowania innych, ale także ich język. Nie powinno więc nas zaskakiwać, że Indianie z Arizony znają hiszpański czy angielski – to ułatwiało im życie, handel a także walkę o swoje ziemie.

O ile broń, języki i medycynę Apacze przyjęli, o tyle pozostało wiele zwyczajów, do których do dziś nie potrafią się dostosować. Apacze to lud myśliwych i zbieraczy, nigdy nie uprawiali roli – gdy chciano ich tego nauczyć, oni sami nie przejawiali wielkiej ochoty by pojąc tę wiedzę. Z czasem tylko przekonali się do hodowli koni, bydła, czy też owiec. Jeśli zatem wioska potrzebowała kukurydzy czy dyni, Apacze nabywali ją u innych szczepów, którzy pałali się uprawą warzyw i owoców.

Bardzo istotnym faktem w historii kontaktów Indian z kolonistami jest sprowadzenie do Ameryki ciężkiego alkoholu. O ile w kulturze Europejskiej wszelkiego rodzaju alkohole są istotnym elementem biesiad, tak u wielu ludów Ameryki Północnej to tylko widmo wielu chorób. Indianie, ze względów biologicznych, nie są wstanie trawić dobrze alkoholu i bardzo szybko popadają w alkoholizm. Wielu zmarło w wyniku przepicia, a biali chętnie wykorzystywali fakt szybkiego uzależniania się Indian od wysoko procentowych trunków.


Nieznane choroby, alkoholizm, przymusowe wysiedlenia z rodzimej Arizony i przenoszenie na drugi koniec kontynentu - to także skutkowało drugą wielką chorobą Apaczów, czyli depresją. W jej wyniku zmarło wielu ludzi, a też niejeden popełniał samobójstwo. To wszystko tylko osłabiało morale ludzi, którzy chcieli po prostu żyć na ziemiach swoich ojców.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

5Plemie Chiricahua Empty Re: Plemie Chiricahua Pią Gru 27, 2013 6:42 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Broń

Od wieków podstawową bronią Indian były łuk i strzały. Wykonywane z trawy, drewna czy kości, stanowiły nieodłączny element uzbrojenia każdego wojownika i myśliwego. Z czasem był ulepszany i stał się bronią wyborową podczas polowań na jelenie – przede wszystkim ze względu na lekkość i to, że nie robił tyle hałasu co strzelba, która z czasem zawitała do Ameryki.
Drugim, wręcz książkowym przykładem broni Apacza jest tomahawk, czyli inaczej indiański toporek. Wpierw robiony z kamieni, w XIX wieku został udoskonalony o metalowe ostrze. Mogły być obusieczne, używane do walki na krótki dystans, lub miotane. Pomocne też w pracach codziennych, do rąbania czy cięcia; często bogato zdobione. Nieraz się zdarzało, że tomahawk miał specjalnie wydrążona rączkę, która mogła funkcjonować jako... fajka. To może świadczyć o tym, że Indianie nosili tę broń przy sobie niemal cały czas.
Mimo popularności tomahawków i łuków, to i tak przez długi okres prekolonialny wojownicy wyjeżdżali na wony uzbrojeni w maczugi. Można wymieniać liczne ich rodzaje – w różnych kształtach i wielkościach, robione z drewna, kamieni, czy nawet zwierzęcych czaszek (najczęściej koni). Do kompletu wojownik zawsze miał lancę, którą walczyły także i kobiety.
Z czasem jednak wszystkie tradycyjne bronie zastąpione zostały przez broń palną przywiezioną z Europy. XIX-wieczni Apacze już nie wojowali maczugami, ani nie prowadzili wojen z białymi za pomocą łuków – codziennością stał się widok mężczyzny z pasem amunicji i strzelbą przy boku. Chociaż łuk wciąż pozostawał cichą i zgrabną bronią idealna na polowania, a tomahawk przydawał się w pracach w wiosce, to i tak, każdy Apacz wiedział, że powinien przy sobie nosić rewolwer.
Apacz był teraz długowłosym jeźdźcem, który na plecach zawsze miał zawieszony karabin, a przy boku setki naboi.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach