1-14 Luty 1897 roku.
Kiedy przybylem do miasteczka, nie do końca wiedziałem czy jest ono tym samym, które pozegnalem jeszcze jako dziecko. Niektóre z budynków wydawały się być tak zrujnowane, że aż niezdatne do zamieszkania czy jakiegokolwiek innego użytku. Pierwsze wrażenie jakie zrobiło na mnie Old Whiskey zostało szybko naprawione, ponieważ w centrum miasta ujrzałem dość sporych rozmiarów płac, pełniący funkcję podestu dla przemówień. Mijali mnie różni ludzie, których nie mogli poszczycić się zbyt dużą pozycja społeczną. Na szczęście dostrzegłem kilka kobiet noszących eleganckie suknie i moje obawy zmalały. Znalazłem hotel, w którym mógłbym przenocować przez jakiś czas i zdziwilem się, że właścicielem jest kobieta. Postanowiłem zabawić tam tylko jedną noc, po uprzednim dowiedzeniu się gdzie znajduje się gabinet tutejszego burmistrza.
Z pomocą pryszla mi pani Beatrice Whittmore, kobieta ciesząca się dość spory poważaniem wśród mieszkańców - jak się dowiedziałem w późniejszym czasie. Nie wyprzedzając jednak faktów, chciałbym zwrócić uwagę na inny, bardzo irytujący element mojej podróży. W wiosce należącej do Meksykanów, kilka dni drogi od miasteczka zgubiłem bezpowrotnie strzelbę, która służyła mi 5 lat i nigdy nie musiałem narzekać na jej działanie. Teraz zmuszony byłem uszczuplić swoje oszczędności i zaopatrzyć się w broń. Świadomość podróżowania oraz osiedlenia się w, bądź co bądź, obcym mi miejscu nie pozwalała mi spokojnie kroczyć miasteczkiem.
Następnego poranka, po doprowadzeniu swojego ciała do względnego porządku, udałem się do pana Hewtona, który przyjął mnie życzliwie. Dowiedziałem się, że założenie zakładu szewskiego przyniesie mi spore korzyści - głównie że względu na brak osoby piastujacej to stanowisko od dłuższego czasu. Mej radości nie było końca, ponieważ mogłem już w południe otworzyć drzwi mego domu i warsztatu. Budynek nie należał do zbyt schludnych, jednak nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, jak się obawiałem. Przyzwyczaiłem się do tego.
Pierwszym moim klientem miał się okazać pan Kevin Burnett, jednak to on wyciągnął w moją stronę pomocną dłoń, nie odwrotnie. Odszedł, spieszac się do swojego stoiska, zostawiając w moich myślach ziarno niepokoju. Poczułem ulgę, zabezpieczajac swój dobytek bronią palną, ale i związane z tym obawy. Sklep, w którym zakupilem towar należy do pani Joyce Long! Kobiety! W dodatku tylko ona zaopartuje miasteczko w broń, nawet pisząc o tym czuję narastające oburzenie. Co gorsza, usłyszałem o właścicielce restauracji, ranczerce i kilku pomniejszych profesjach, sprawowanych przez mężczyzn. Wiedziałem, że muszę być przygotowany na liberalne podejście mieszkańców, ale nie sądziłem że będzie ono aż tak wielkie!
Z nadzieją wyczekiwałem dnia, kiedy miało się odbyć spotkanie Klubu Gentlemanów, zainicjowanego przez doktora Promnitza. Mężczyzna już na początku zasłużył na mój szacunek, ale rzeczywistość miała zweryfikować moje odczucia dość rychle.
Kolejną osobę, jaką chciałem odwiedzić był nie kto inny jak pator Elias Wilkins, o którym słyszałem spacerując po miasteczku. Zdążyłem zajść jedynie w okolice kościoła, ponieważ napotkałem dwie osoby, które uniemożliwiły mi dalszą podróż. Nastolatka, która chyba nie posiada rodziców zdolnych utrzymać ją w ryzach i przyszykować do zamażpójścia! Audrey Cameron, jeśli pamieć nie płata mi figli. Wyglądała jak nieszczęsne dziecko, które skrywa swój strach za arogancją!
Na szczęście z daleka dojrzałem znajomą twarz i aby upewnić się, podszedłem bliżej. Panienka Sarah Dorwell wypiękniała i wydoroślała, ale tych oczu i koloru włosów nie mógłbym zapomnieć. Pamiętam jak dziś, kiedy weszła do mojego zakładu jakieś 5, może 7 lat temu w towarzystwie matki, trzymającej mocno rączkę młodszej córki. Zostawiając Irlandię za sobą, nie sądziłem że będzie mnie ona w stanie znaleźć w tym miejscu! Postanowiłem odnowić, a raczej zawrzeć znajomość, rozpoczynając ją od obiadu w centrum miasta.
Nim nastał wieczór, udałem się do "Fairy" w celu zapoznania się z elitą Old Whiskey. Moje rozczarowanie tym miejscem rekompensuje tylko fakt zapoznania ważnych osobistości. Ale spotkanie? Boże, widzisz i nie grzmisz?! Samozwańczy przedstawiciele wyższej klasy, popijających zielony trunek, który wielokrotnie i mnie był proponowany. Odmawiałem skacząc Whiskey w mieszance z dymem tytoniowym. Doktor Temperton, pastor Wilkins, doktor Promnitz, grabarz Brown to tylko nieliczni, którzy zniszczyli moją wizję dumy prezentowanych przez nich profesji. Ale grabarz w elicie? Doprawdy, nie miałem już żadnych wątpliwości, że stałem się ofiarą bardzo okrutnego żartu. Planowalem wyjść, kiedy na parterze ujrzałem ponownie panią Whittmore. Informacja, że to ona prowadzi restauracje od ponad 10 lat pchnęła mnie do rozpoczęcia rozmowy. A może to alkohol i poczucie żalu? Zdążyliśmy wymienić kilka grzecznościowych zdań, zanim pijany pastor nie zawstydzil kobiety swoimi przyjacielskimi wyznaniami.
Wracając do domu byłem zdruzgotany, gotowy kolejne dni spędzić w warsztacie. Moje plany nie zmieniły się i zrealizowalem je, prosząc panienkę Dorwell o przesunięcie spotkania. W końcu był 14 luty, z pewnością wolała spędzić ten dzień z kimś wyjątkowy, podczas gdy ja wybrałem samotność w zakładzie. Ah, jakże mi brakowało towarzystwa. Zniesmaczony postanowiłem rozmawiać jednak tylko z klientami.
Aż do momentu, kiedy na mojej drodze stanął Jack, 17 letni chłystek przeklinający gorzej niż nie jeden czarnuch! Potrzebaposiadania przy sobie elokwentnego towarzyszą rozmów pchnęła mnie do propozycji, której być może będę żałował już niedługo.
Z pomocą pryszla mi pani Beatrice Whittmore, kobieta ciesząca się dość spory poważaniem wśród mieszkańców - jak się dowiedziałem w późniejszym czasie. Nie wyprzedzając jednak faktów, chciałbym zwrócić uwagę na inny, bardzo irytujący element mojej podróży. W wiosce należącej do Meksykanów, kilka dni drogi od miasteczka zgubiłem bezpowrotnie strzelbę, która służyła mi 5 lat i nigdy nie musiałem narzekać na jej działanie. Teraz zmuszony byłem uszczuplić swoje oszczędności i zaopatrzyć się w broń. Świadomość podróżowania oraz osiedlenia się w, bądź co bądź, obcym mi miejscu nie pozwalała mi spokojnie kroczyć miasteczkiem.
Następnego poranka, po doprowadzeniu swojego ciała do względnego porządku, udałem się do pana Hewtona, który przyjął mnie życzliwie. Dowiedziałem się, że założenie zakładu szewskiego przyniesie mi spore korzyści - głównie że względu na brak osoby piastujacej to stanowisko od dłuższego czasu. Mej radości nie było końca, ponieważ mogłem już w południe otworzyć drzwi mego domu i warsztatu. Budynek nie należał do zbyt schludnych, jednak nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, jak się obawiałem. Przyzwyczaiłem się do tego.
Pierwszym moim klientem miał się okazać pan Kevin Burnett, jednak to on wyciągnął w moją stronę pomocną dłoń, nie odwrotnie. Odszedł, spieszac się do swojego stoiska, zostawiając w moich myślach ziarno niepokoju. Poczułem ulgę, zabezpieczajac swój dobytek bronią palną, ale i związane z tym obawy. Sklep, w którym zakupilem towar należy do pani Joyce Long! Kobiety! W dodatku tylko ona zaopartuje miasteczko w broń, nawet pisząc o tym czuję narastające oburzenie. Co gorsza, usłyszałem o właścicielce restauracji, ranczerce i kilku pomniejszych profesjach, sprawowanych przez mężczyzn. Wiedziałem, że muszę być przygotowany na liberalne podejście mieszkańców, ale nie sądziłem że będzie ono aż tak wielkie!
Z nadzieją wyczekiwałem dnia, kiedy miało się odbyć spotkanie Klubu Gentlemanów, zainicjowanego przez doktora Promnitza. Mężczyzna już na początku zasłużył na mój szacunek, ale rzeczywistość miała zweryfikować moje odczucia dość rychle.
Kolejną osobę, jaką chciałem odwiedzić był nie kto inny jak pator Elias Wilkins, o którym słyszałem spacerując po miasteczku. Zdążyłem zajść jedynie w okolice kościoła, ponieważ napotkałem dwie osoby, które uniemożliwiły mi dalszą podróż. Nastolatka, która chyba nie posiada rodziców zdolnych utrzymać ją w ryzach i przyszykować do zamażpójścia! Audrey Cameron, jeśli pamieć nie płata mi figli. Wyglądała jak nieszczęsne dziecko, które skrywa swój strach za arogancją!
Na szczęście z daleka dojrzałem znajomą twarz i aby upewnić się, podszedłem bliżej. Panienka Sarah Dorwell wypiękniała i wydoroślała, ale tych oczu i koloru włosów nie mógłbym zapomnieć. Pamiętam jak dziś, kiedy weszła do mojego zakładu jakieś 5, może 7 lat temu w towarzystwie matki, trzymającej mocno rączkę młodszej córki. Zostawiając Irlandię za sobą, nie sądziłem że będzie mnie ona w stanie znaleźć w tym miejscu! Postanowiłem odnowić, a raczej zawrzeć znajomość, rozpoczynając ją od obiadu w centrum miasta.
Nim nastał wieczór, udałem się do "Fairy" w celu zapoznania się z elitą Old Whiskey. Moje rozczarowanie tym miejscem rekompensuje tylko fakt zapoznania ważnych osobistości. Ale spotkanie? Boże, widzisz i nie grzmisz?! Samozwańczy przedstawiciele wyższej klasy, popijających zielony trunek, który wielokrotnie i mnie był proponowany. Odmawiałem skacząc Whiskey w mieszance z dymem tytoniowym. Doktor Temperton, pastor Wilkins, doktor Promnitz, grabarz Brown to tylko nieliczni, którzy zniszczyli moją wizję dumy prezentowanych przez nich profesji. Ale grabarz w elicie? Doprawdy, nie miałem już żadnych wątpliwości, że stałem się ofiarą bardzo okrutnego żartu. Planowalem wyjść, kiedy na parterze ujrzałem ponownie panią Whittmore. Informacja, że to ona prowadzi restauracje od ponad 10 lat pchnęła mnie do rozpoczęcia rozmowy. A może to alkohol i poczucie żalu? Zdążyliśmy wymienić kilka grzecznościowych zdań, zanim pijany pastor nie zawstydzil kobiety swoimi przyjacielskimi wyznaniami.
Wracając do domu byłem zdruzgotany, gotowy kolejne dni spędzić w warsztacie. Moje plany nie zmieniły się i zrealizowalem je, prosząc panienkę Dorwell o przesunięcie spotkania. W końcu był 14 luty, z pewnością wolała spędzić ten dzień z kimś wyjątkowy, podczas gdy ja wybrałem samotność w zakładzie. Ah, jakże mi brakowało towarzystwa. Zniesmaczony postanowiłem rozmawiać jednak tylko z klientami.
Aż do momentu, kiedy na mojej drodze stanął Jack, 17 letni chłystek przeklinający gorzej niż nie jeden czarnuch! Potrzebaposiadania przy sobie elokwentnego towarzyszą rozmów pchnęła mnie do propozycji, której być może będę żałował już niedługo.
Ostatnio zmieniony przez Richard Moore dnia Czw Sty 30, 2014 4:26 pm, w całości zmieniany 1 raz