Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Hotel "Arizona"

4 posters

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40

Go down  Wiadomość [Strona 40 z 40]

976Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 11:21 am

Gość


Gość

- Tak, tak - poparła go, chociaż bez wielkiego przekonania. Bo może nie wszyscy Indianie tacy są? Może niektórzy to nieszkodliwi, łamiący cudze serca, alkoholicy-transwestyci?
- Och! Słyszałam! - Biddy prawie podskoczyła na swoim krześle. - Co za...! - Zacisnęła usta i pokręciła głową, bo nie potrafiła znaleźć słów na tę hałastrę, z którą dzieliła miasteczko do ponad dziesięciu lat. Dobrze, że w wojsku pana Popowa wyszkolili!
- Jeśli byłyby jakieś problemy w aptece, to się proszę zwrócić na ranczo Quinallych - powiedziała z przekonaniem. Jakoś odpuściła sobie na razie zostanie udziałowcem w knajpie Django, ale wciąż mogła działać.
Hm, a może zostałaby aptekarzem...
- Oczywiście - uśmiechnęła się i chwyciła kieliszek. - Pana zdrowie - wypiła alkohol i chwyciła szybciutko szklankę z sokiem, żeby pociągnąć z niej łyka.
- A jakie kompetencje ma taki aptekarz? - Zapytała, bo chciała wiedzieć, czy robi się coś więcej od czytania recept i sprzedawania pasty do zębów.

977Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 11:40 am

Gość


Gość

- Ranczo? Quinallych? - Coś zaiskrzyło w umyśle aptekarza. - To takie wielkie ranczo tuż za miastem? O proszę. Panienka wybaczy, nie skojarzyłem od razu. Wciąż tu jest jednak wszystko dla mnie nowe. I co tam hodujecie? Bydło, konie? Może zaglądnę kiedyś zobaczyć. Jak się dorobię wreszcie, trzeba będzie sobie jakiegoś wierzchowca kupić, coby okolicę móc wreszcie pozwiedzać, więc może nawet jakiegoś z waszego rancza właśnie? - No bo czemu i nie? Zawsze to lepiej kupić go od poważnych ludzi, tym bardziej gdy się ich choć trochę zna, a nie od jakiś żółtków ze stajni.
- O nie, nie, nie. -Uśmiechnął się gdy ta wypiła jego zdrowie.-Jeśli już, to tylko panienki. -Przepił do Niej, po czym odruchowo uzupełnił oba kieliszki. Będzie chciała pić dalej- to wypije. Jak nie, trudno, sam też da sobie radę.
- Aptekarz? No cóż... właściwie to trochę tego jest. Co prawda niektórzy ograniczają się tylko do sprzedaży leków, osobiście jednak sam dużą ich część wytwarzam, sprzedaję też naturalnie. W przypadku mniej poważnych problemów zdrowotnych mogę też zastąpić lekarza i po prostu zaproponować jakieś pomocne leki. No i oczywiście współpracuję z miejscowymi lekarzami przy różnych przypadkach, czy też w nagłych wypadkach, jak zaraza właśnie. - Odpowiedział ogólnikowo,acz w miarę obszernie. Zazwyczaj nie był taki rozmowny,no ale jak tu nie odpowiadać, jak go tak uroczo wypytuje o te wszystkie ciekawe rzeczy?

978Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 11:57 am

Gość


Gość

- Tak, tak, to ranczo! - Biddy wyprostowała się dumnie. Ha, fama rodzinnego biznesu doszła nawet do Rosji! To znaczy, do Rosjanina, ale też zawsze coś! - Krowy, proszę pana, krowy! - Wyglądało na to, że samo słowo "krowa" powodowało, że Roisin poprawiał się humor. - Mamy takie mleczne, te na ubój też - dodała niemrawo. Nigdy nie chodziła do krów na ubój, bo bała się, że któregoś ze zwierzaków by pokochała i... Jak to tak?
- Konie mamy, ale nie na sprzedaż, hodujemy dla siebie i pracowników. Ale wierzchowca pan w przy stajniach może nabyć, dobre mają konie! - Powiedziała, myśląc o swoim wierzchowcu, którego ojciec sprowadzał skądś tam- skądś tam, którego jeszcze nawet nie nazwała. Zwracała się do niego per Koń. - Chociaż myślę, że jakby pan chciał, to można porozmawiać z moją matką, Patty Quinally - dodała. Ich konie były ładniejsze, niż te w stajniach! A i celowo nie powiedziała, żeby zwrócił się do Roberta, bo tatuś miał więcej promili we krwi, niż ostatni rekordzista z Polski.
Och, tu nie było pytanie, czy chciała pić, tylko czy mogła. Łatwo było jej przekroczyć tę granicę, a że byłą w gorącej wodzie kąpana... na razie postanowiła zająć się rozmową.
- Wow... - Biddy słuchała mężczyzny z uwagą, opierając podbródek na piąstce. - A można być, tak zupełnie na przykład, umm... Aptekarką? - Zapytała po chwili. Odkąd do miasta zaczęli zjeżdżać się wykształceni ludzie - i czasem kobiety, nie mogła przestać o tym myśleć. Medycyna, a może prawo, a może byłaby weterynarzem, a może jednak nie? Nawet nie wiedziała, czy mogłaby pójść na niektóre z tych studiów, nie wiedziała, czy rodzice by ją puścili, ale... Marzyć można!

979Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 11:59 am

Gość


Gość

Poppy oczywiście zgodziła się zatańczyć z Benem. Mimo, iż nastroju na zabawę nie miała, niegrzecznym by było odmawiać panu Curwoodowi, szczególnie, gdy obok siedziała Audrey, która chyba od samego początku przyjęcia wypychała Poppy na parkiet.
Gdy Ben prowadził pannę Pines ta zdążyła jeszcze wcisnąć w dłoń kelnera liścik zapisany na serwetce i poleciał mu posłać do odpowiedniego pokoju. Potem z lekki uśmiechem zaczęła taniec z byłym szeryfem.
Wpierw skupiała się na krokach, potem, gdy poczuła się pewniej, zaczęła posyłać uprzejmości w stronę partnera, by potem rozglądać się po sali. Twarze z każdym krokiem wirowały szybciej i Poppy w końcu poczuła jakąś dziwną ulgę. Nie musiała już się skupiać na nikim, bo wszystko stawało się wielką kolorową plamą.
Może prawdą było to, ze w tańcu wszystko nagle staje się łatwiejsze? 
Ben zdawał się być dobrym partnerem, kroki jego były lekkie, tempo na tyle szybkie, by nie musieć skupiać się na obrazkach wokoło, a muzyka mile koiła zmęczone uszy. Chociaż na chwilkę.
- Panna młoda wygląda ślicznie. - Wyznała, gdy już poczuła się pewnie na parkiecie, chociaż uwaga ta zdawała się jakaś pusta.

980Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 12:10 pm

Gość


Gość

Django też coś tak czuł, że to nie przez koronki Jackie ma zamiar zawinąć kiecę i to tym razem dosłownie. No ale przecież nie przywiąże jej do krzesła, ani też nie będzie prosił, żeby została. Nie chce to nie ma co ją przymuszać. On chciał zostać jeszcze trochę, przynajmniej się napić z panem młodym i pogadać chwilę. Potem można się zmyć.
-Zobaczymy się później.-odparł i to nie było wcale zapytanie, ale stwierdzenie. Na pewno ją jeszcze tej nocy dorwie.
Podążył za nią wzrokiem, śledząc ruch jej bioder, jej nóg, włosów...
Po chwili jednak się otrząsnął. Co on kurwa odpierdala, zakochuje się jak jakiś zakochany. W Jackie.... Dżizys. Wódki, potrzeba wódki.

981Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 12:33 pm

Gość


Gość

- Krowy? A jaką z krową ostatnio przygodę mieliśmy! Odwiedziła nas na wieczorze kawalerskim u pastora. Chyba nawet jakimś uczuciem do mnie zapałała, bo nie omieszkała mi tego okazać, całego mnie obśliniając. - Widząc wpływ "magicznego" słówka na humor panienki, nie omieszkał podzielić się tą nieco kompromitującą dla niego, acz zabawną opowiastką o ostatnich przygodach. Postanowił jednak nie wspominać o urządzonym rodeo.
- Z panienki matką, tak? W takim razie, gdy już mnie będzie stać, pewnie tak właśnie zrobię. Wolę mieć jednak dobrego wierzchowca, z pewnego źródła. - A i szkoda, że o tatusiu nie wspomnęła, bo pewnie by się im nieźle dogadywało. Siergiej zawsze wyznawał zasadę, że wraz ze wzrostem promili rosła szansa na porozumienie. Już pomijając tak oczywistą rzecz, że przy transakcjach z takimi osobami można było przy okazji nieźle sobie popić.
- No wie panienka. - Upił odrobinkę płynu ze swojego kieliszka. - Dla chcącego nic trudnego. Choć by praktykować to jednak kilka lat studiów trzeba zrobić. A to jednak i koszty i pewien wysiłek. Ale warto, warto. - Siergiej nigdy jakoś nie miał problemu z tym, że kobiety zaczęły zajmować coraz lepsze stanowiska i nawet kończyć studia, jak choćby na przykład doktor Milton. Przynajmniej już nie były tylko kurami domowymi i można było porozmawiać z nimi o czymś o wiele ciekawszym, niż choćby o wieszaniu prania.



Ostatnio zmieniony przez Siergiej Popow dnia Nie Sie 11, 2013 1:31 pm, w całości zmieniany 1 raz

982Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:01 pm

Gość


Gość

Szczerze mówiąc Ben był pewien, że panna Pines pod byle jakim pretekstem wymówi się od tańca z nim. Zamaskował więc zaskoczenie miłym uśmiechem i poprowadził blondynkę na parkiet. Mistrzem tańca nie był, znacznie lepiej radził sobie na końskim grzbiecie, ale nie deptał partnerce po palcach. Wirowali wokół sali wymieniając banalne uwagi o towarzystwie czy też o pogodzie. Ot normalna salonowa konwersacja, którą pewnie toczyło wiele par obok nich.
Towarzystwo przy stolikach wydawało się również bawić w najlepsze. Django siedział z kpiącym uśmiechem. Ben koniecznie musi się z nim napić.
-Co? A tak. Wygląda naprawdę ślicznie. Prawdziwy szczęściarz z Michaela. -dodał, bo nie bardzo wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć. Zawsze miał ten problem z panną Poppy.

983Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:02 pm

Gość


Gość

Danielle wirowała w objęciach swojego męża. Uśmiechała się słodko rozpromieniona i miała nadzieję, że ten wieczór będzie trwać wiecznie. Każdy kto tylko spojrzał na młodą panią Storm musiał stwierdzić, że jest niesłychanie zakochana w swoim mężu i zapatrzona w niego jak w obrazek.
Pewien niepokój ogarniał ją tylko na myśl o nocy poślubnej. Technicznie wiedziała na czym to polega ale w jej wspomnieniach z dzieciństwa sam akt był okropny. Ci spoceni i sapiący mężczyźni na jej matce. Wiedziała jednak, że to należy do obowiązków żony, więc skoro tyle kobiet jakoś przez to przechodziło to ona też da radę.
-Tak koniecznie musisz zatańczyć z panią Curwood.- Uśmiechnęła się do Michaela rada, że oderwał jej myśli od niewygodnego tematu.- Koniecznie musisz też zatańczyć z innymi paniami. Byleś tylko wrócił do mnie.- uśmiechnęła się do Misia.
Kto wie może znajdzie się ktoś kto też by chciałby zatańczyć z panną młodą, może pastor Wilkins, który siedział przy jednym ze stolików z żoną.

984Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:17 pm

Gość


Gość

Taniec z Jamesem sprawiał, że zaczynała się uspokajać przywiązując wagę do kroków, nabierając płynności ruchów. Czuła się coraz pewniej, jakby zatapiając w swobodnym wirze. Pośród innych par. Uznała za rzecz naturalną i nijak podejrzliwą, kiedy pan McCarthy zaczął przemieszczać się po parkiecie w jak najdalszą stronę od wchodzących gości. W zamyśleniu uśmiechnęła się lekko, przypomniała jej się akcja z indykami miesiąc temu. Nie chciałaby zostać ofiarą takiego ataku ponownie. Materiał niebieskiej sukni falował w zgodzie z krokami bawiących się, ale muzyka dobiegała końca. Trzeba było przyznać, że prawnik faktycznie tańczył znakomicie, a miała z kim porównywać. Wiele razy bywała na balach, jeszcze w Filadelfii, czy to innych miastach. Ale nie będzie mu tego mówić, nie połechta już i tak sporego ego. Kiedy taniec się skończył, dziękując uprzejmie, Judith razem z McCarthym udali się ku stolikom. Oh! Chloe zajęła miejsce zupełnie niedaleko nich. Cóż za zbieg okoliczności.

985Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:24 pm

Gość


Gość

- Och, ekhem! - gdy ten tajemniczy jegomość w spódnicy do niej zagadał, Ethel aż zakrztusiła się czystą wódką, którą właśnie w siebie wlewała - Miło mi, panie Kinkaid - oczy aż jej załzawiły, ale nie traciła animuszu. Wyciągnęła do niego swoją szczupłą, silną dłoń i uśmiechnęła się nawet całkiem przyjaźnie - Jestem Kirkwood. Ethel. Wspaniała z nich para, co? - zagaiła taktownie, jak to świadkowa do świadka powinna!

986Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:49 pm

Gość


Gość

Ucałował rączkę panny Kirkwood i wyprostował plecy. Nawet nie zabolało, jakiś cud!
- Ostrożnie, bo się panienka zadławi - powiedział z uśmiechem i postawił na stole to, co przyniósł ze sobą. - Ano, wspaniała. - Zaśmiał się i pokręcił głową. Nalał sobie whiskey i usiadł obok Ethel. Nie przejmował się, czy pokazuje klejnoty rodowe szerszemu gronu. - Za szczęście młodych - powiedział, unosząc szklankę w geście toastu i natychmiast ją opróżnił. O rety, jak dobrze. Alkohol.

987Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 1:57 pm

Gość


Gość

Ethel natychmiast poszła w ślady Kirk'a, opróżniając swój kieliszek. Miała mocną głowę, więc nie było obawy, że zaraz padnie i już nie powstanie. W każdym razie, nie mogła oderwać wzroku od niecodziennego wdzianka swojego nowego towarzysza, ale na szczęście kulturalnie powstrzymała się przed zajrzeniem Kirkowi pod spódnicę, choć nie mogę powiedzieć, żeby taka myśl nie przemknęła przez jej zboczony czerep.
- Skąd pan znasz Storm'a? - zapytała, nalewając sobie następny kieliszek. Całkiem przyjemnie jej się obserwowało ten przedziwny, wirujący tłum roztańczonych gości. Tym bardziej, że mogła przy tym pić za darmo. - Bo ja poznałam pannę młodą przedziwnych okolicznościach. Panna Palmer... tfu, pani Storm dosłownie wyciągnęła mnie z grobu.
I mówiąc to, Ethel wcale nie nawiązywała do epidemii ospy.

988Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 2:08 pm

Gość


Gość

Z kpiącym uśmieszkiem? Na pewno się temu Benowi wydawało! To, że za każdym razem jak spojrzał na Storma chciało mu się ryczeć ze śmiechu to nie znaczy, że z niego kpił!
Uniósł głowę i przywitał się z mężczyzną, odsuwając krzesło, co by z nim usiadł.
-A no ma pan rację, pani Danielle to naprawdę urocza kobieta.-stwierdził. Nie miał zamiaru się nim dzielić swoimi spostrzeżeniami z kościoła, bo szeryf by stwierdził, że ten kowboj ma nierówno pod sufitem.
-Siadaj pan, panie Curwood. Napić się trzeba!
Skombinował mężczyźnie jakiś czysty kieliszek i polał im obu.
-Zastanawia mnie czemu Burnetta z Carswellem nie ma.-odezwał się, mając nadzieję, że Ben będzie coś wiedział. No Django raczej na bieżąco z plotami nie był. Wiedział jedynie, że młoda Burnettowa ponoć się puściła i się rozwodzą. Tyle.

989Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 2:12 pm

Gość


Gość

- Co panienka nie powie? Że z grobu? - zdziwił się, ale i zaśmiał. Popatrzył z podziwem, jak opróżnia kieliszek. Sobie dolał do whiskey pełna. - A Michaela znam z saloonu. - Upił duży łyk ze swojej szklanki i odstawił ją z impetem na stół. Miał w tym wprawę, więc nie uronił ani kropli. - Pracuję tam jako barman, a pan Storm, że tak powiem, jest stałym klientem. - Wzruszył ramionami. - I tak jakoś żeśmy się zaprzyjaźnili.
Wyjął papierośnicę i podsunął ją odrobinę w stronę Ethel.
- Zapali panienka? - spytał, wyciągając z kieszeni zapałki.

990Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 2:21 pm

Gość


Gość

Uśmiechnęła się tylko, traktując ten gest jako odpowiedź. Chwilę jeszcze wirowali między parami, a Poppy już dawno odpłynęła myślami od panny młodej czy pana Storma. Idąc za radą przyjaciela - nie myślała o niczym.
Gdy muzyka przestała grać, panna Pines podziękowała za taniec i dygnęła, skłaniając głowę. Pozwoliła się odprowadzić do stolika, gdzie wypiła nieco wina. 
- Chyba będę wracać do domu. - Oznajmiła po chwili, biorąc od Audrey Alice. - Położę małą spać a wy... a wy możecie jeszcze zostać i się pobawić!
Nie słuchając żadnych próśb, ani nawet na nie nie czekając - zabrała ze sobą dziecko, które było już zmęczone hałasem, i udała się do wyjścia, żegnając się jednak wcześniej z gospodarzami.
Poczuła niemałą ulgę, ze już opuściła przyjęcie, chociaż z pewnością i tak jeszcze dziś poczuje niemałe zmieszanie.

zt ---> domek

991Hotel "Arizona" - Page 40 Empty Re: Hotel "Arizona" Nie Sie 11, 2013 3:17 pm

Gość


Gość

Pan McDonald porwał swoją żonkę do tańca, a Chloe musiała zostać przy stole by zająć się najmłodszym braciszkiem. Reszta dzieciaków latała po sali, zajęta swymi własnymi zabawami, a dziewczynie aż żal się zrobiło, że sama nie może. Wiek i status najstarszej córki do czegoś zobowiązał. A i tak nie miała żadnego partnera do tańca. Kto by chciał z pastuszką się bawić?
- Popatrz na tego Pana. Uczesać Cię w domku tak samo? Taki mały przystojniak powinien taką fryzurę mieć... Tak, tak, ty też możesz mnie uczesać.
Zagadywała braciszka, zerkając to na parkiet to na butelkę wina, która stała przy zastawie jej ojca. Nigdy nie próbowała alkoholu i sama myśl o tym, była intrygująca. Może i sięgnęłaby po butelkę, gdyby nie pojawienie się doktorowej z Panem McCarthy przy stoliku obok. Oh! Chloe od razu przypomniała sobie jego słowa, dedykację... Aż zaczerwieniła się po same czubki uszu i wbiła spojrzenie w stolik.

-------

http://oldwhiskey.my-rpg.com/viewtopic.forum?t=1334

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 40 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40

Similar topics

-

» Hotel
» Hotel "Rosie"

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach