Joyce założyła nogę na nogę i obserwowała spokojnie krzyczącego kowala. Och, jakże ona nie lubiła takich prawideł i odwoływania się do sumienia. Potem jej wzrok powędrował znów na Popowa. Och, jakże było jej przykro. Niesprawiedliwość szerzyła się wszędzie i musiał być głupi, skoro sądził, że bezprawie nie ma w Ameryce miejsca. I może rzeczywiście sama nie była osobą, która powinna wydawać taki osąd, bo jakieś półtora roku temu sama zwinęła dwa tysiące z kasy aresztu, ale szkopuł był w tym, że ona nie dała się złapać. Ani od razu, ani później.
- Niech pan pije - powiedziała łagodnie do Popowa. Jak dla niej mógł wypić nawet morze wódki. - Doktor Milton ma rację... Więc wnieśmy do sądu o tymczasowy areszt i dokładniejsze zbadanie sprawy - wzruszyła ramionami. Nie wiedziała nawet, czy tak można, ale nie dziwota, skoro z prawem była lekko na bakier.
- Mnie też zainteresowała ta sprawa z interesami Baskerville'a i Canizasa - zwróciła się już ciszej, do pana Curwooda. Co prawda był szeryfem, ale byłym, mogła więc mu przybić piąteczkę. Chciała wypytać się później o Audrey i Alice, z którymi zżyła się jeszcze podczas ospy, ale żeby to zrobić, musiała najpierw jakoś Curwooda podejść.
- Niech pan pije - powiedziała łagodnie do Popowa. Jak dla niej mógł wypić nawet morze wódki. - Doktor Milton ma rację... Więc wnieśmy do sądu o tymczasowy areszt i dokładniejsze zbadanie sprawy - wzruszyła ramionami. Nie wiedziała nawet, czy tak można, ale nie dziwota, skoro z prawem była lekko na bakier.
- Mnie też zainteresowała ta sprawa z interesami Baskerville'a i Canizasa - zwróciła się już ciszej, do pana Curwooda. Co prawda był szeryfem, ale byłym, mogła więc mu przybić piąteczkę. Chciała wypytać się później o Audrey i Alice, z którymi zżyła się jeszcze podczas ospy, ale żeby to zrobić, musiała najpierw jakoś Curwooda podejść.