Na bilardzie jakaś tępa dzida zostawiła kij oparty o stół, kij runął, zbił pokal z piwem, a całe piwo wylało się na mnie. Miałam na sobie piwo od ramienia po skarpetkę w prawym bucie.
Potem było już fajnie, do momentu powrotu. Wyliczyłam sobie podróż z przesiadką, ale żaden autobus nie przyjeżdżał na jebany plac rodła przez dwadzieścia minut. w końcu postanowiłam zadzwonić po taksówkę, a szanowna pani powiedziała mi przez telefon, że ona NIE WIE gdzie ja jestem (podałam jej adres, skrzyżowanie takich ulic, taki przystanek), mam podejść pod jakiś adres, gdzie będzie tabliczka i wtedy zadzwonić. wkurwiona jak sam skurwysyn, poszłam. znalazłam jakąś jebaną tabliczkę, ale nikt nie odbierał telefonu przez kolejne minuty. w końcu się dodzwoniłam i czekałam kolejne - jedyne - dziesięć minut przy mrozie -5 i zajebistym wietrze.
KURWA KURWA KURWA