Posiadłość pani Duncan pogrążona była w ciszy. Julie wykonała wszystkie swoje obowiązki i czytała książkę a pani Duncan...cóż nic od niej nie chciała, więc niech tam robi co chcę.
Była w bardzo pasjonującym miejscu, gdy nagle ktoś zaczął śpiewać za oknem. Był to okropny, ochrypły śpiew, przynajmniej dla Julie i wyraźnie skierowany w okna tej posiadłości.
Wymamrotała coś obelżywego po francusku, założyła kapcie i zbiegła z lampą oliwną do holu.
- Na Boga, kto tak wyje? - jęknęła, przygasiła lampę, by lepiej widzieć kto się tak wydziera.
Była w bardzo pasjonującym miejscu, gdy nagle ktoś zaczął śpiewać za oknem. Był to okropny, ochrypły śpiew, przynajmniej dla Julie i wyraźnie skierowany w okna tej posiadłości.
Wymamrotała coś obelżywego po francusku, założyła kapcie i zbiegła z lampą oliwną do holu.
- Na Boga, kto tak wyje? - jęknęła, przygasiła lampę, by lepiej widzieć kto się tak wydziera.