redakcja--->
Gigi powinna wracać do domu. Było już grubo po siedemnastej i ktoś musiał pomóc ciotce się wykąpać. ktoś, czyli ona.
To życie wciąż ją załamywało. Nie była przyzwyczajona do usługiwania innym, a już na pewno nie do mycia ich stóp, przepłukiwania sztucznych szczęk i czesania rzadkich, wypadających włosów. Wciąż ją to trochę brzydziło.
Panie Boże, ukróć cierpienia ciotki i pozwól jej pójść do siebie. Tam będzie szczęśliwsza. Modliła się, ale kiedy otworzyła oczy, dotarło do niej, że życzyła tego ciotce, bo sama się chciała od niej uwolnić. Jakie to było okrutne! I złe! Odkąd tatuś jest w więzieniu mogła polegać tylko na tej staruszce, która przygarnęła ją do siebie bez szemrania w spadku zapisała nawet to zapyziałe mieszkanko an Giselle Gilmore. Była niewdzięczna. I wiedziała o tym.
- Boże, nie chcę iść za to do piekła - jęknęła pod nosem i oparła głowę o złożone ręce.