Miejmy nadzieję, że Brad wszedł przez drzwi, a nie okno. Amaranta uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszego spotkania z mężczyzną, chociaż wtedy chwile miała jedne z gorszych. Co tam przeszłość, zostawmy ją i zajmijmy się teraźniejszością. Meksykanka była rada z wizyty Brada. Dobrze, że zechciał się pożegnać osobiście.
- Owca! - zawołała Remi ze śmiechem i przytuliła się do szyi wujaszka. Aż Amarancie zaparło dech w piersi. Dziewczynka była szczęśliwa i to najbardziej obchodziło jej matkę.
- Wracam za dzień albo dwa. Elias nie chce nas szybko wypuścić. Ale zdążę na rodeo, bo muszę pomóc Merc w jadłodajni. Pewnie będzie spory ruch.
Amaranta nalała Bradowi herbaty z dzbanka i podsunęła na stole. Długa podróż potrzebuje łyka herbaty. Najchętniej kobieta zatrzymałaby mężczyznę na obiedzie, ale nawet nie zaczynała, domyślając się, że nie da rady. Czy Ona wiedziała o liście gończym? Chyba nie.
- Owca! - zawołała Remi ze śmiechem i przytuliła się do szyi wujaszka. Aż Amarancie zaparło dech w piersi. Dziewczynka była szczęśliwa i to najbardziej obchodziło jej matkę.
- Wracam za dzień albo dwa. Elias nie chce nas szybko wypuścić. Ale zdążę na rodeo, bo muszę pomóc Merc w jadłodajni. Pewnie będzie spory ruch.
Amaranta nalała Bradowi herbaty z dzbanka i podsunęła na stole. Długa podróż potrzebuje łyka herbaty. Najchętniej kobieta zatrzymałaby mężczyznę na obiedzie, ale nawet nie zaczynała, domyślając się, że nie da rady. Czy Ona wiedziała o liście gończym? Chyba nie.