Dziennikarz trafnie się domyślił, że barman niewiele z tego wszystkiego rozumiał. Docierało do niego tylko tyle, że rozmawiali o cierpieniu i kobietach, ale jeśli ktoś by mu kazał streścić całą dyskusję, nic by nie powiedział. Może gdyby wiedział, czym jest iluminacja, mógłby jej doświadczyć, to jednak było zdecydowanie ponad jego możliwości.
Na początku nawet z uwagą słuchał, o czym rozprawiają klienci, z każdą chwilą jednak coraz mniej mu się podobał temat ich rozmowy, więc spróbował zająć się czymś innym. Wytarł blat, gdy Wright rozlał nieco whiskey, opróżnił popielniczkę i podsunął Darcy'emu następną szklankę bursztynowego płynu. Wykonawszy wszystkie barmańskie czynności, dolał sobie alkoholu, zgasił papierosa, zapalił następnego i oparł się o bar. Przyglądając się pozostałym klientom, rozmyślał nad tym i owym, nad tym, czego nie był w stanie pojąć, i czy aby na pewno to takie przykre. W tej konkretnej sytuacji miał nad znacznie mądrzejszymi od siebie tę przewagę, że nie przejmował się rzeczami, które tym dwóm zapewne nie raz spędzały sen z powiek. Zawsze coś, prawda?
- Koniec, panowie - powiedział w końcu, nie wytrzymawszy smętnej atmosfery. - Bo wam w łeb strzelę. Albo tym babom. - Wyprostował się i splótł ręce na piersi. Kinkaid się jeszcze nieźle trzymał, ale ci dwaj nie wyglądali na trzeźwych. Ciekawe, którego będzie trzeba wyrzucać z saloonu...
Na początku nawet z uwagą słuchał, o czym rozprawiają klienci, z każdą chwilą jednak coraz mniej mu się podobał temat ich rozmowy, więc spróbował zająć się czymś innym. Wytarł blat, gdy Wright rozlał nieco whiskey, opróżnił popielniczkę i podsunął Darcy'emu następną szklankę bursztynowego płynu. Wykonawszy wszystkie barmańskie czynności, dolał sobie alkoholu, zgasił papierosa, zapalił następnego i oparł się o bar. Przyglądając się pozostałym klientom, rozmyślał nad tym i owym, nad tym, czego nie był w stanie pojąć, i czy aby na pewno to takie przykre. W tej konkretnej sytuacji miał nad znacznie mądrzejszymi od siebie tę przewagę, że nie przejmował się rzeczami, które tym dwóm zapewne nie raz spędzały sen z powiek. Zawsze coś, prawda?
- Koniec, panowie - powiedział w końcu, nie wytrzymawszy smętnej atmosfery. - Bo wam w łeb strzelę. Albo tym babom. - Wyprostował się i splótł ręce na piersi. Kinkaid się jeszcze nieźle trzymał, ale ci dwaj nie wyglądali na trzeźwych. Ciekawe, którego będzie trzeba wyrzucać z saloonu...