----> z daleka
Panowie którzy siedzieli w saloonie mogli usłyszeć jakieś zamieszanie i krzyki na zewnątrz. Następnie końskie kopyta zaryły w ziemię, a do lokalu wpadła dosłownie kula armatnia. Cole zwinął się w kłębek i wturlał się do środka, przypominając w tym momencie zbitkę starych ubrań. Kiedy wylądował na kolanach spojrzał na facetów siedzących przy barze, a następnie na samego barmana.
-Panie Kirk! Niech pan mnie ratuje!-jęknął zrozpaczony, po czym... wleciał za bar, kryjąc się na kuckach i patrząc na Kirka z dołu.
-Pan pamięta tą Betty z Tucson co o niej panu opowiadałem? No ta z wielkimi donicami! Ona... Ona... Ona chce mnie zabić!-złapał się za głowę, mając nadzieję, że ta baba tutaj nie wejdzie.
-COLE! Ty kupo krowiego łajna i tak cię znajdę!-dało się słyszeć gdzieś na zewnątrz.
Panowie którzy siedzieli w saloonie mogli usłyszeć jakieś zamieszanie i krzyki na zewnątrz. Następnie końskie kopyta zaryły w ziemię, a do lokalu wpadła dosłownie kula armatnia. Cole zwinął się w kłębek i wturlał się do środka, przypominając w tym momencie zbitkę starych ubrań. Kiedy wylądował na kolanach spojrzał na facetów siedzących przy barze, a następnie na samego barmana.
-Panie Kirk! Niech pan mnie ratuje!-jęknął zrozpaczony, po czym... wleciał za bar, kryjąc się na kuckach i patrząc na Kirka z dołu.
-Pan pamięta tą Betty z Tucson co o niej panu opowiadałem? No ta z wielkimi donicami! Ona... Ona... Ona chce mnie zabić!-złapał się za głowę, mając nadzieję, że ta baba tutaj nie wejdzie.
-COLE! Ty kupo krowiego łajna i tak cię znajdę!-dało się słyszeć gdzieś na zewnątrz.