Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Jadłodajnia Johnny'ego

2 posters

Idź do strony : 1, 2, 3 ... 20 ... 40  Next

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 40]

1Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Jadłodajnia Johnny'ego Wto Cze 19, 2012 3:00 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Jeśli jesteś głodny i istnieje poważna groźba tego, że mógłbyś nie przeżyć swoich osobistych prób kulinarnych, to znak, że musisz odwiedzić „Jadłodajnię u Johnny’ego”!

Oczywiście, to nie Paryż i radzimy zapomnieć o wnętrzach wymuskanych wprost do granic przyzwoitości, niemniej jednak przybytkowi Johnny’ego niczego nie można zarzucić.
Miejsce cieszy się tym większym szacunkiem, iż utrzymuje przy życiu lwią część mieszkańców miasta, którzy nie odróżniają rondla od patelni (czyli przewagę szalonych poszukiwaczy złota, nieogolonych kowbojów, i całą resztę, którzy nie czują się kobietami).
Smaczny i niedrogi posiłek zapewnia wdzięczna, pulchna kucharka – jest to jedna z tych osób, których imienia nikt nie zna, choć każdy czuje się, jakby był z nią na „Ty”.
Owa tajemnicza dama przeżyła w tym miejscu już niejedną wiosnę, dlatego też może służyć cenną informacją, zwłaszcza na temat samego terytorium – o informacje innego rodzaju lepiej pytać w Saloonie, gdyż jak argumentuje – już dawno poczuła się na tyle stara, aby nie nadążać za wszystkim co się tutaj dzieje.
Chociaż to niewielka knajpka, to ma swój urok. Wszystko jest takie domowe, ciche, spokojne, ułożone i czyste. Białe obrusy i koronkowe firanki. Świerże kwiaty na każdym stoliku, na ścianach haftowane obrazy. A w powietrzu ten pyszny zapach!
Jeśli jednak wolisz jeść na świeżym powietrzu – to nie problem. Przed Bistrem jest przestronny taras z wystawionymi stolikami dla tych, którzy jedząc chcą oglądać żyjące miasteczko.


CENNIK:

Stek z rusztu, ziemianki, fasolka – dolar
Słodkie ziemniaczki – 50 centów
Fasolka – 25 centów
Kurczak w sosie własnym, fasolka – dolar i 50 centów
Marchewka z groszkiem i białą bułką – 25 centów
Grochówka – 15 centów
Zupa fasolowa – 15 centów
Zupa ziemniaczana – 10 centów
Naleśniki, 2 sztuki – 25 centów
Chleb kukurydziany z fasolką – 25 centów
Słodka szarlotka – 25 centów
Pączek z lukrem – 5 centów
Gotowana kukurydza i ziemniaki – 50 centów
Jajecznica - 6 centów
Omlet - 7 centów
Jajkba na bekonie - 5 centów

Kawa czarna - 3 centy
Kawa biała - 4 centy
Herbata - 2 centy
Herbata owocowa - 3 centy
Woda - 1 cent



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Wrz 25, 2012 8:00 pm, w całości zmieniany 1 raz

http://oldwhiskey.my-rpg.com

2Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 9:16 pm

Go??


Gość

William nie zwlekał. Zaraz po polowaniu udał się do Jadłodajni u Johnnego, gdzie zazwyczaj dostarczał mięso. Jak zwykle, pojawił się od zaplecza - przechodzenie przez jadłodajnię ze świeżo upolowanym zwierzakiem nie byłoby mile widziane. Zawiniętego w płachtę ze starej skóry dzikiego kota, rzucił przy wejściu. Poruszył szyją. Stawy strzeliły głośno. Ach, lepiej. Od dźwigania zwierzaka, kark cały mu zesztywniał.
- Witajcie - powiedział do pierwszego członka obsługi, jaki się nawinął. - Z dostawą przychodzę.

3Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 9:28 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Pulchna kucharka uśmiechnęła się do mężczyzny serdecznie. Dobry z niego chłopak, pracuje ciężko i w ogóle cały sympatyczny jest, o. I taki przystojny do tego! Acjh, jak gdyby tylko była młodsza, hoho.
I jeszcze zwierzynę przynosi. Dobrze - dawno już nie mieli porządnej dostawy dziczyzny i mało by brakowało a byłaby zmuszona serwować mięso z kota, jako sarninę. Hm. Co po krótkim zastanowieniu nie jest takim znowu złym pomysłem.
- No, kochanieńki. - powiedziała zaglądając do tobołka - Koteczek? - pokiwała głową z uznaniem - Bardzo dobrze. Ile byliśmy umówieni za kilogram? Osiemdziesiąt centów, o ile pamiętam? - Sama tak naprawdę nie znała cen. Owszem, ustalała jakieś na początku, ale potem tysiąc razy je zmieniała w zależności od jej humoru. Osiemdziesiąt centów wydawało jej się teraz dosyć uczciwą ceną za, bądź co bądź, kocie mięso.
Chwyciła truchło, odpakowawszy je wcześniej. Zważyła w dłoni. Mięso było lzejsze po usunięciu z niego wnętrzności, jednak wciąż swoje ważyło.
- Mało coś. - cmoknęła z niezadowoleniem. - Trzy kilo jakoś będzie, nie? No, trzy i pół jakoś.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

4Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 9:39 pm

Go??


Gość

William uśmiechnął się wymuszenie do kucharki. Nie żeby jej nie lubił czy coś. Po prostu, był chyba trochę jej przeciwieństwem. Nie nadawałby się do pracy, w której wymaganych jest dużo kontaktów z ludźmi. Tak mu się przynajmniej wydawało. Cierpliwie wyczekał oględziny. Zdobycz nie należała do największych, nie oczekiwał więc za nią góry złota. Nie należał bynajmniej do ludzi, którzy targują się o każdy cent. Ale nie lubił też być oskubywany. Tego z resztą chyba nikt nie lubi, prawda?
- A nie cztery i pół, kochana? - powiedział, unosząc brwi. Kucharka, mimo że była miła, dbała o swój interes. I nie ma się co dziwić. Każdy dbał.
- A skóra? - zapytał. - Skóry nie zechcielibyście kupić?

5Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 9:54 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Kobieta westchnęła. Sprytny był, skubany.
Oczywiście - trochę go oszukiwała. Ale nieświadomie. Nie ma przecież wagi w rękach, nie? Dla niej to były trzy kilogramy. A za trzy kilogramy płaciła... zaraz ile to by było... 2 dolary czterdzieści centów. Dobra cena! Niektórzy tyle w tydzień nie zarabiają, o.
- Dobra, koteczku. - powiedziała po krótkiej chwili konsternacji. Nie chciała go odstraszyć; miał przy sobie dobre mięso, warte nawet trzech dolców; a poza tym mógłby je zanieść do fairy czy gdzie tam. I straciłaby dobrego dostarczyciela, a tego by na pewno nie chciała - Cztery kilogramy i ani deko więcej. - powiedziała stanowczo. - A skóra mi się nie przyda. Przeto nikt tego nie je, nie? - zaśmiała się chrapliwie.
Zaczęła sobie grzebać w jednej kieszeni fartucha w poszukiwaniu pieniędzy dla tego łowczego. Zapłaci mu jak za cztery kilo, o!

http://oldwhiskey.my-rpg.com

6Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 10:05 pm

Go??


Gość

Westchnął sobie cicho, spoglądając w górę. Kobieta zawsze mocno się targowała. W pamięci szybko wykonał rachunek. Cztery kilo razy 80 centów to będzie trzy dolary i dwadzieścia centów. Hmmm, nie za dużo.
- Czyli trzy i pół dolara, tak? - powiedział, spoglądając na dzikiego kota. Podejrzewał, że dobry handlowiec byłby w stanie sprzedać mięso kota i za cztery dolary. Ale pal licho! Trzy i pół i tak nie byłoby złą ceną.
- No cóż, skórę będę musiał opchnąć gdzie indziej - stwierdził, kucając przy zwierzynie i podciągając rękawy. - Dajcie no dobry nóż, to w mig oskóruję bydlaka.

7Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 10:33 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Kobieta nie była najlepsza w rachowaniu. Gdy mężczyzna zaproponował trzy dolary i pięćdziesiąt centów nawet nie oponowała. Wszystko wydawało się jej kompletnie na miejscu i dobrze. Wyjęła z kieszeni trzy pomięte i brudne banknoty, po czym z puszki na blacie wyskubała pięćdziesiąt centów.
Z tego truchła zrobi dużo kotletów - zarobi na tym na pewno i to sporo.
- No, panie. Tylko wyjdź z tym na zewnątrz.- powiedziała z upomnieniem w głosie - Nie chce żebyś mi tu kuchni zasyfił, no nie? - uśmiechnęła się przebiegle i wróciła do swojej roboty; przyglądaniu się wszystkim ze swojego taboretu i pogryzaniu jakiegoś jabłka.
- A jak już skończysz, kochanieńki, to połóż gdzieś mięso tutaj. - powiedziała juz ze swojego taborecika. - Potem się niem zajmę.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

8Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Nie Lip 15, 2012 10:43 pm

Go??


Gość

William przyjął zapłatę i schował w wewnętrznej kieszeni kamizelki. Dzień pracy można zaliczyć do udanych. Chociaż jak zwykle marzył mu się jakiś grubszy zwierz. Bizon. Bizon, to by było coś. Coraz ich mniej na preriach. Jeżdżą półgłówki pociągami i wystrzeliwują zwierzynę. Wielcy myśliwi zza okna, psia mać!
Złapał zwierzaka, wielki ostry nóż i wyszedł na zewnątrz. Położył kota na ziemi, ukucnął i zabrał się do rooty. Szło mu dość sprawnie - w końcu zajmował się takimi rzeczami dość często. Poza tym, zwierze nie było duże, więc i roboty nie było za wiele. A skóry szkoda by było stracić. Jeśli jej komuś nie opchnie, to może chociaż wymieni na dobrą flaszkę. William raczej unikał wody ognistej, ale szklaneczka od czasu do czasu nie szkodziła.
No! I po robocie. Wytarł nóż w trawę, po czym odniósł go razem z mięsem do kuchni. Pożegnał jeszcze sympatyczną kucharkę, zapakował skórę i ruszył w swoją stronę.

z/t

9Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 5:42 pm

Go??


Gość

<---

Wanita przyszła tu z saloonu najszybciej, jak tylko mogła, kiedy usłyszała wieści o napadzie. Cholera! Nad tym miastem chyba wisi jakieś fatum. Ciekawe, czy za kolejne dziesięć lat też pojawi się jakiś gang, który będzie chciał powtórzyć historię poprzedniego. No, mniejsza. W tym momencie Jadłodajnia Johnny'ego wydawała się jej bezpieczniejsza niż saloon, w którym co i rusz kręcą się podejrzane typki. A tu - pusto.
Kiedy już minęło całe to zamieszanie i Oldwhiskey ucichło, ochłonęła. Chociaż wiedziała, że powinna pozostać czujna, bo nigdy nie wiadomo, kiedy historia może zatoczyć koło. "Ale właściwie - czego ci bandyci znowu chcą? A niech ich szlag, cholera jasna! Jeszcze im się to kiedyś odbije czkawką!" - rozmyślała Meksykanka i wróciła do swoich codziennych obowiązków, choć nadal czuła strach i podenerwowanie.

10Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 7:28 pm

Gość


Gość

Napad na bank i rozróba w centrum miasta? Czemu nie, brzmi jak codzienność w Old Whiskey!
Brakuje tylko większej rzezi, palenia domów i gwałcenia kobiet.
Stare dobre czasy McConnorów!
Spacerując tak dzień po napadzie, Smith odnosił wrażenie, że mieszkańcy jakoś szybko opłakali swoje stracone pieniądze - chyba, ze to dalej strach trzyma ich emocje na wodzy.
W każdym razie, Titus był spokojny o samego siebie. Jego pieniądze są w sejfie w domu albo u Belasco, Saloon stoi cały i zdrowy, dziwek nie porwano. Więc nie ma nad czym płakać, a sprawa z Whittmorem może okazać się czymś dobrym.. już widział te zastępcy naiwnych "łowców nagród" szukających tego gówniarza...

Zaszedł do jadłodajni, postanawiając sobie, ze dziś tej starej fasolki z saloonu nie tknie. Może i tu jedzenie nie było najlepsze, chociaż bardziej pewne niż te mielonki jakie J.B. trzyma na zapleczu. Wszedł do środka, skinął głową na powitanie gościom i zasiadł w jednym z kątów, czekając na obsługę.
Czuł, że noga znowu zaczyna go boleć.

11Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 7:43 pm

Go??


Gość

Być może i mieszkańcy szybko się pozbierali po stracie oszczędności, a być może i przywykli do tego, że Oldwhiskey to jednak nie jest najbezpieczniejsze miejsce i należy spodziewać się wszystkiego, łącznie z obrabowaniem banku w biały dzień na oczach dziesiątek ludzi.
W każdym razie - Wanita nauczyła się by nie oswajać się z ludźmi bo następnego dnia ktoś może im coś przestrzelić na wylot albo poderżnąć gardło, ani nie traktować rzeczy i pieniędzy jako coś najważniejszego - bo mogą cię obrobić, kiedy ty tylko spuścisz wzrok.
Rozmyślając nad tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, a bardziej nad tym, czym to poskutkuje, usłyszała czyjeś kroki. Jakby znajome. Podniosła wzrok znad blatu na zasiadającego w kącie Smitha. Och, jakby mało jej było na dzisiaj tego wszystkiego! Pewnie przyszedł ją opieprzyć za to, co się działo w saloonie. Albo coś zjeść. W sumie, można się po nim niczego spodziewać.
Stanęła na przeciwko niego. Chciała zapytać czy przyszedł się domagać kasy za żyrandol czy za szklanki. Ostatecznie wolała go nie złościć wzmiankami o tym zajściu.
- Tak? - spojrzała, patrząc mu prosto w oczy pytającym wzrokiem.

12Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 7:53 pm

Gość


Gość

Uśmiechnął się nieco sztucznie w stronę Wanity. Nie to, żeby jej nie lubił, w sumie trudno było określić jaki ma do niej stosunek. Była w Old Whiskey od zawsze, i od zawsze serwowała te same potrawy gościom w bistrze... była jakby stałym obrazkiem na horyzoncie, Smith nie widział tego miejsca bez niej.
- Kurczaka w sosie, czarną kawę i... a dodaj coś od siebie, liczę na twoją kreatywność!
Wyciągnął skręconego papierosa i zapalił, rozglądając się po pomieszczeniu.
Nic się tu nie zmienia, nawet firanki wciąż te same!

13Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:03 pm

Gość


Gość

Hawkeye przekroczył próg jadłodajni od razu poczuł się swojsko.
Poczuł się jedna mniej swojsko, gdy zobaczył meksykankę, która go wyraźnie obgadywała w Saloonie.
Nosz kurwa, musiał trafić akurat na nią.
No, ale od czego ma się ten niewątpliwy urok osobisty?
HAHAHAAHHA. Żart.
Zasiadł więc i spojrzał w menu. Hmmmm...Jajecznica wygląda całkiem nieźle.
Spojrzał znad karty i aż zaklął cichutko. Znowu ten koleś od Belasco.
Hawkeye naprawdę miał dziś pecha.
Wrócił wzrokiem na kartę, myśląc intensywnie. Musi jakoś wyciągnąć informację.

14Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:16 pm

Go??


Gość

Tak, tak. Wyczuła tę sztuczność. Rzeczywiście, ich relacje nie były ani dobre, ani złe, jednak sama Wanita widząc go, wyczuwała pewne napięcie. Nie wiedziała, czy przychodzi w pokoju czy nie. Taki niepewny typ z tego Smitha, wywołujący niepokój u takich ludzi jak Meksykanka. Mimo to, tak jak bistro bez niej straciłoby swój urok, tak saloon bez Smitha też - w końcu był tam jedną z najważniejszych osób, tuż po Belasco.
Wysłuchując zamówienia kątem oka dojrzała nowego gościa. I w tym momencie jej niepokój nie był już związany z obecnością Titusa, który chyba jednak nie przyszedł jej skarcić, a tego drugiego.
- Jasne - odpowiedziała Smithowi i cofnęła się do kuchni.
Kiedy wracała, jeszcze raz spojrzała na przybysza i podziękowała Bogu, że nie ma tu Mercedes bo rozpętałaby się nowa afera, a sama jej przyjaciółka dostałaby drugie pouczenie od swojego pracodawcy.
- Szarlotka gratis - powiedziała, kiedy wróciła do Smitha. - Nie spłacę tym szkód, ale... - machnęła ręką. Ale może zmniejszy tym złe wrażenie? No nic. Zostawiła go by w spokoju konsumował wyroby ich kucharki.
Podeszła do zasłaniającego się menu faceta.
- Namyślił się pan?

15Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:22 pm

Gość


Gość

Hawkeye mimo, że wyglądał na spokojnego, to w jego głowie rozpętała się prawdziwa burza.
Co teraz? Jak wyciągnąć informacje z kogoś, kto go ewidentnie nie cierpi? Przecież nie wyskoczy z tekstem "Dzień dobry kwiatuszku, co wiesz o młodym Whttmorze, podasz mi fasolkę?"
Spojrzał znów na Smitha. Ten najwyraźniej zajął się jedzeniem i był dość daleko.
Gdyby był typowym obywatelem, drgnąłby na dźwięk głosu Wanity. Siedział jednak wciąż w tej samej pozycji dłuższą chwilę.
No dobra. Trzeba się upokorzyć i być "normalnym"
- Ach....sam nie wiem. Może by mi miła Pani coś doradziła? - zapytał i...wargi mu zadrżały z wysiłku, ale TAK UŚMIECHNĄŁ SIĘ.
Dla osób znających go, byłoby to równie sztuczne, co założenie przez niego kostiumu klauna i opowiadanie dowcipów.
Boże, zabij mnie.

16Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:33 pm

Go??


Gość

Nie ukrywała zdziwienia z tego uśmiechu (choć przeprosiny za podsłuchiwanie byłyby lepsze!), bowiem zdążyła go już rozszyfrować w saloonie. Niby to cichy, spokojny, nie zwraca na nikogo uwagi, a tak naprawdę ma uszy jak u słonia, i to gumowe!
Wanita skrzywiła usta w niepewnym uśmiechu.
- W zasadzie wszystko mamy z dodatkiem ziemniaków, fasolki albo marchewki, więc nie ma pan wyboru, bo wszystko smakuje właściwie tak samo. - No co? Szczera chociaż jest! - Ale naleśniki, szarlotkę czy inne dania na słodko mamy dobre - dorzuciła.
Mimo to, wiedziała, czuła, że ten facet zachowuje się nieco podejrzanie. Ale nie zwracała na to uwagi.

17Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:40 pm

Gość


Gość

Och na przeprosiny przyjdzie czas ! Musi tylko poudawać nieśmiałego amanta, który czuje sie zagubiony jej olśniewającą urodą !
- A...wie Pani, ja nietutejszy, dopiero się klimatyzuje, inne potrawy do tej pory jadałem... - tak, aktorstwo na poziomie mistrzowskim.
No. Prawie.
- No, ale skoro poleca Pani naleśniki...ale naleśniki...to z jakimiś dodatkami ?
Kurwa, Nicolas by już płakał ze śmiechu na podłodze.
Hawkeye grzeczny, niewarczący, niechamski, przymilający się do meksykanki. Koń by się uśmiał.
A wszystko to okraszone tymże wspaniałym uśmiechem !

18Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 8:53 pm

Go??


Gość

Wanita spojrzała się na niego taksującym wzrokiem. Pijany czy co?
"No tak, pewnie przywykłeś pan do luksusów, a teraz wybrzydzasz" - odpowiedziała sobie w głowie i wywróciła oczami. Postukała ze zniecierpliwieniem ołówkiem o swój miniaturowy brulionik z żółtymi kartkami.
- Naleśniki są... - zastanowiła się chwile. - Zwykłe. Pewnie ze śmietaną i jakimiś owocami - wzruszyła ramionami. Jakby kogoś to obchodziło. Człowiek tu przychodzi, je i zapomina, co jadł. Byle tylko nie zemdleć z głodu.
Popatrzyła jeszcze na niego i pokręciła głową.
- To, co przynieść te naleśniki czy nie jest pan głodny? - lepiej, żeby odpowiedział jasno, bo Wanita do cierpliwych nie należy.

19Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 9:06 pm

Gość


Gość

Hawkeye w tym momencie zużywał spore zapasy samokontroli. Wiedział jednak, że jedynie spokój go uratuje. I dalsze udawanie kogoś kim nie jest.
Prawda, że ładnie się starał? Czego się nie robi dla informacji!
- Niech będą te naleśniki. Jeśli Pani będzie łaskawa mi potowarzyszyć to dwa razy.
Spadła bomba atomowa. Nicolas właśnie by umarł. Pokój jego duszy
A nie przepraszam, on już nie żył od dawna.
- Tak w ramach przeprosin za to w Saloonie. Czasem głupio gadam, gdy nie pomyślę i tak wychodzi.
Sam zaczął powątpiewać, w to co mówi.
- To jak będzie? - ach czyżby szarmancki uśmiech, od którego go aż kąciki ust bolały.
Wszak uśmiechał się bardzo...nigdy.

20Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 9:14 pm

Go??


Gość

No cóż, na dłuższą metę Wanita nie lubiła dwulicowych ludzi, ale skoro to były przeprosiny.
- No, dobra. Nie robię tego z wielką chęcią, bo jestem w pracy, ale jeśli to przeprosiny to mogę się zgodzić. - Nawet jeśli były nieszczere i wykorzystał to w swoim interesie, to skąd ta bidulka mogła to wiedzieć?
Za jakieś siedem minut wróciła z dwoma talerzami. W sumie - to nawet nie była głodna, ale zje chociaż kęs i chwilę posiedzi, żeby stwarzać pozory jako-takiego przyjęcia tych "przeprosin".
- Chociaż, tak naprawdę, ja się urażona nie czuję. Na te naleśniki powinien pan zaprosić Mercedes - odparła, zasiadając na przeciwko niego.

21Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 9:25 pm

Gość


Gość

Na szczęście nie wiedziała (póki co), że jest dwulicowy. Na razie wychodził na skruszonego furiata, co czasem nie panuje nad swoim językiem.
I dobrze.
- Jestem wdzięczny za przyjęcie przeprosin. - rzekł z uśmiechem.
Gdy ta poszła zrobić naleśniki, uśmiechnął się do siebie ponuro. Póki co szło całkiem dobrze. Nie może działać zbyt pochopnie bo ją wystraszy.
Tak więc gdy wróciła z naleśnikami, podjął dalszą niewinną dyskusyję.
- Jak tylko ją znów spotkam, to tak czynie. Niestety nie mam pojęcia gdzie ją znajdę. Może Pani się orientuje? - Tak. Skruszony furiat.
Naprawdę nie wierzył, że to robi. Wyglądało na to, że był zdeterminowany.

22Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 9:39 pm

Go??


Gość

Och, przestańmy się wygłupiać i darujmy te naiwne uprzejmości. Wanita nadal zachowywała dystans, ale starała się być miła. Z boku musiało to wyglądać jak zaplanowana scenka. Wszystko takie sztuczne, nienaturalne. Ugh.
- Mercedes pracuje u Titusa - mówiła, grzebiąc widelcem w naleśniku. Ale, czy on wie, kim jest Titus?
- Siedzi tam, w kącie - dyskretnie wskazała oczami na Smitha. - Może ją pan tam znaleźć. Jest gosposią.
Ale już nie wspominała o tym, że lepiej się zapowiedzieć z wizytą, hihi.

23Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 9:43 pm

Gość


Gość

Och z pewnością tam poleci, już zaraz !
Tak więc dyskusja szła w miarę gładko, tu subtelny, niby nieśmiały komplement, tu parę uwag o wrażeniach z dnia dzisiejszego...niby wszystko ładnie, pięknie, choć Hawkeye czuł, że będzie musiał to odreagować.
I już myślał, że nic do końca nie osiągnie, gdy ktoś z boku zaczął głośną rozmowę o "tym okropnym Whittmorze, co wszystko zrabował"
Teraz albo nigdy.
- Któż to ten cały Whttmore? Nie pierwszy raz słyszę to nazwisko - nienachalne pytanie, bez żadnych ekscytacji, czysta ciekawość.
Tak to wyglądało z boku

24Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 10:22 pm

Go??


Gość

Oczy zaświeciły się jej jaśniej. O tak! Trafił w jej, może nie czuły punkt czy strunę, ale w dziesiątkę na pewno! Ploteczki! Uwielbiała ploteczki!
- Jeszcze pan nie słyszał?! - wytrzeszczyła oczy. - W saloonie dowiedziałby się pan co prawda więcej... Co ja tam mogę wiedzieć! - machnęła ręką.
- Podobno jest to jeden z obecnie najbardziej zagrażających Oldwhiskey bandziorów! - ściszyła głos i mówiła dalej półtonem. - Ja się niby nie znam, ale mówię panu... Lepiej mieć się na baczności. Chociaż to, o! Jak ja byłam w jego wieku, to on ledwo dorastał. A taki z niego szybko wyrósł chuligan - pokręciła głową i chwilę się zastanowiła. - Chociaż, powiem więcej - jego ojciec niegdyś też taki był, ale teraz udaje takiego niewinnego dziadka. Że niby się modli, to i tamto. E tam! B z d u r y!
Wzruszyła ramionami i popatrzyła na swoje naleśniki. Nawet ich nie tknęła. Ech, nie ma ochoty. Strach nadal wiąże jej żołądek...

25Jadłodajnia Johnny'ego  Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Wto Lip 17, 2012 10:28 pm

Gość


Gość

Bingo.
- Jestem nowy w mieście, skąd miałem słyszeć? - rzekł tonem pełnym sztucznego zdziwienia i szoku.
Słuchał uważnie, sączył każde słowo. Czyli ten staruch "bohater", był takie samo ziółko ! Kto by pomyślał, po tych tekstach o sraniu do własnego gniazda!
Szczyt hipokryzji, ha !
Hawkeye poczuł aż niezdrową podnietę tymi informacjami. I chciał więcej.
- No cóż Pani mówi ! - od razu łatwiej było mu się wczuć w rolę - Nie pomyślałbym...Kiedy go mijałem na ulicy, wyglądał może nieco chultajowato, ale Z PEWNOŚCIĄ nie jak kryminalista ! - rzekł z emfazą w głosie - Czyli mówi Pani, że lepiej trzymać się z daleka? Słyszałem o dzisiejszym napadzie, to też jego sprawka?
Mów Meksykanko, MÓW ! To cię nawet POLUBIĘ !
Padł grad pytań i na nie również otrzymał odpowiedź. Już wiedział co się dzieje.
Kiedy zjadł, podziękował jej ładnie i sobie poszedł. Kiedy tylko przekroczył próg, odetchnął z ulgą i przybrał z powrotem maske człowieka gburowatego

[zt]

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 40]

Idź do strony : 1, 2, 3 ... 20 ... 40  Next

Similar topics

-

» Jadłodajnia Amaranty

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach