Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Jadłodajnia Johnny'ego

2 posters

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40

Go down  Wiadomość [Strona 40 z 40]

976Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 3:33 pm

Gość


Gość

Utkwiła spojrzenie w swojej szklance, próbując nie rzucać się w oczy bardziej niż to konieczne. Miała wrażenie, że niektórzy w Old Whiskey już przywykli do widoku baby w spodniach. Wcześniej Charlie, potem Cortes, po drodze Ramos – to już chyba nie było żadne widowisko. Tak więc zsunęła się na krześle, usuwając się z pod widoku osób przechodzących ulicą. Nawet nie uniosła wzroku, kiedy Smith się do niej dosiadł, choć zdołała się domyślić, że to jednak jego widziała. Zagryzła krawędź wargi, przez chwilę wymuszając drogą emocjonalnego szantażu odezwanie się. Nie mogła milczeć.
- Titus…
Skinęła mu głową, w końcu unosząc na niego wzrok i odetchnęła w duchu. Nie, nie chciała go widzieć. A raczej chciała. Za mocno. Bo przecież powiedziała mu, że kończą swoje kontakty, a zaraz potem wpakowała mu się pijana do domu. Brawo, Cortes. Może raczej powinna o tym porozmawiać najpierw ze swoją podświadomością, dopiero z nim.
- Czemu pytasz? – no tak, ostatni raz kiedy się widzieli pamiętała jak przez mgłę. Miał powód pytać o jej samopoczucie – Kac minął – stwierdziła krótko.
Mówiła o kacu fizycznym, moralny gnębił ją bardziej niż wcześniej.
- Pozwól, że zadam Ci jedno pytanie.
Oparła się o stolik, pochylając się do przodu w jego kierunku. Nie ufała swojej pamięci, musiała rozwiać swoje wątpliwości.
- Masz syna i żonę czy to tylko wymysł mojego pijackiego umysłu?

977Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 4:49 pm

Gość


Gość

- Żony nie mam, ale jest kobieta, która dała mi syna. - Powiedział. - Zabawne, prawda? I może, gdybym był zaobrączkowany, to mógłbym mówić o tym, że mam rodzinę. Ha, zabawne, prawda?
Spojrzał podejrzliwie na kobietę. Kelnerka podeszła do stolika, ale Titus ją odesłał.
- Sam nie wiem jak to nazwać, dobrze, wiesz, że ja i relacje z innymi ludźmi to najgorsze bagno w jakie możesz wleźć. - Puścił do niej oczko, niby to dla żartu, rozładowania sytuacji. Ale to wcale nie sprawiło, ze był mniej zdenerwowany. Bo był. Bo czuł, że za chwile coś runie mu na głowę.

978Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 5:18 pm

Gość


Gość

Cortes wbiła wzrok w kelnerkę, która właśnie niosła jej zupę ziemniaczaną, ale pan i władca Smith odesłał ją z powrotem do kuchni. Zgromiła go spojrzeniem. Z tego i z kilku innych powodów. Wszystkie przemilczała. Wzięła szklankę z wodą w rękę i wypiła niechętnie. Chwilę potem oparła podbródek na ręce, wpatrując się bez celu na ulicę.
- To dobrze – rzuciła obojętnie – już myślałam, że powinnam być na Ciebie wściekła, że nie zaprosiłeś mnie na własny ślub.
Chwilę milczała, dopóki nie skrzyżowała z nim na nowo spojrzenia, w momencie, w którym puścił do niej oko.
- Wiem – potwierdziła splatając ręce na piersi, jakoś nie potwierdzając jego zabawowego humoru – Ale cały czas Ci powtarzam, że powinieneś się ustatkować. Dziwne… - na chwilę zawiesiła głos, patrząc na mężczyznę wymownie, chociaż nie w sposób, który można by łatwo odczytać – w końcu zacząłeś mnie słuchać – dokończyła.

979Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 5:34 pm

Gość


Gość

- Może masz rację, może poszedłem po rozum do głowy, boś mnie w końcu walnęła w jej tył? - Zapytał, wzruszając ramionami. - Ale to nie bezie takie proste, takie życie. dziesięć lat temu sądziłem, że potrafię. A teraz? Ha! Wydaje się, z każdym rokiem jest trudniej. W sumie, to nie dziwię się Belasco, że... cóż, nie wszedł w tę  instytucję zwaną małżeństwem po raz drugi. Przecież niczego nie możesz być pewien, prawda?
Zawołał kelnerkę, tę, którą odesłał, i kazał przynieść dla Any stek i mocną kawę.
- Ale zdaje mi się, że chcesz mi coś innego powiedzieć, niż tylko pogratulować.

980Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 5:52 pm

Gość


Gość

- Prawda – potwierdziła choć gówno wiedziała o małżeństwie, ale i Titus zdawał sobie sprawę z jej niewiedzy, więc pewnie się domyślił, że potwierdziła jedynie fakt, że niczego nie można być pewien.
- Jeśli się czegoś nie podejmiesz, nie możesz wiedzieć jak to się skończy.
Nie próbowała mówić mądrze, prawdę mówiąc udzielała odpowiedzi pierwszej lepszej jaka jej przyszła na myśl. Zaraz potem dolała sobie spokojnie wody i zamilkła. Domyślił się, że powietrze między nimi stężało przez niewypowiedziane słowa, jakie zawisły w atmosferze. Prychnęła. Długo milczała, popijając sobie wodę bez stresu. W końcu jednak odłożyła ją na bok, mówiąc niemalże znużonym głosem, słowa, jakich nigdy nie powiedziałaby mu w normalny sposób. W tym momencie zwracała się do niego w swoim rodowitym języku:
- Jesteś mi tak bliski, że gdybyś był mi jeszcze bliższy, oddychałabym powietrzem bezpośrednio wydychanym z Twoich ust. Jeśli nienawiść i miłość mają swoje ramy, moje miałyby początek i koniec w Tobie. Nienawidzę Cię, bo perfidnie budzisz we mnie strach przed tym, że mogę Cię stracić. Przyjaciela którego kocham.
Słowa złożyła gładko, bo już wcześniej chciałam mu to powiedzieć. Ale była pijana, kiedy w końcu udało jej się je złożyć w całość. Na trzeźwo wydały jej się jeszcze głupsze. Pewna, że jej nie zrozumiał upiła kilka łyków wody i spojrzała w znużeniu na ulicę.
- Ale wkurzasz mnie bardziej – dokończyła, bo nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. I nie przetłumaczyła mu tego na jego język. Ostatnie zdanie była pewna, że musiał zrozumieć z rozgoryczonego tonu jej głosu.

981Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 6:55 pm

Gość


Gość

Ledwo rozumiał hiszpański, właściwie to docierało do niego co trzecie słowo wypowiadane przez Anę. Ale jej nie przerywał, nie buntował się - pozwolił jej mówić. Gdy skończyła, milczał chwilę, zastanawiając się, co odpowiedzieć.
zrozumiał tyle, ze siedziało w Anie wiele emocji - ale to czuć było w głosie. Jakie były? Tego mógł się tylko domyślać... a mozę nie chciał? Pewnie wiedział, co czuje Cortes, ale świadomość i dopuszczenie do siebie sensu tej wypowiedzi było jak włożenie kija w mrowisko... jak zrobienie sobie sieczki z mózgu na własne życzenie.
- Ja ciebie też. - Odparł cicho i pierwszy raz w życiu spuścił wzrok, wstydząc się spojrzenia Any. Bo tyle zrozumiał, ze ona coś czuje. On też, tyle, ze ich relacja była na tyle popierdolona, że sami chyba nie umieli sobie z tym poradzić.
Z sobą nie mogą być, a bez siebie też im źle. 
Teraz Titus w końcu miał Alice. Swoją Alice, ukochaną, którą wielbił tak bardzo, ze nawet po 10 latach był w stanie jej wybaczyć odejście. Czuł namiętność i troskę patrząc na matkę swojego dziecka, ale jednocześnie kochał Anę, która była mu... bratnią duszą? Gdyby jej nie było, z pewnością życie Titusa by powaliło się na kawałeczki. Tak samo jakby zabrakło teraz po raz kolejny Alice...
Tak jak kiedyś mu zabrakło Belasco, którego na swój sposób kochał jak ojca. 
- Ja pierdolę.

982Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 8:17 pm

Gość


Gość

skądś tam ---->

Dziewczynie w końcu udało się dotrzeć do jadłodajni. Chciała przed wziąć trochę "morfiny", ale pamiętała zalecenia i konsekwencje, które mogły nastąpić po. Z resztą, nie potrzebowała więcej, prawda? Tylko pójdzie im powie, że jeszcze jest chora i to wszystko. Weźmie jeszcze trochę urlopu. Nikt nie będzie zły.
Weszła do środka i od razu skierowała kroki w stronę grubej Amelii. Nie znosiła jej nad życie, ale hej - chyba zrozumie, prawda? Poza tym, nie ona tutaj była szefem!

983Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 9:13 pm

Gość


Gość

Upiła kilka następnych łyków wody, wpatrując się w niego z nad szklanki.
- Co? – wykrztusiła z siebie kiedy się odezwał, a że jej zdziwienie wcale nie było udawane, udało jej się z siebie wyrzucić dość wiarygodne:
- Twój hiszpański pozostawia jeszcze wiele do życzenia.
Poprawiła kapelusz na głowie, spuszczając go bardziej na oczy. Kiedyś zawsze zdejmowała go z głowy, aktualnie nie robiła tego prawie wcale. Pieprzony Buendia. Wydawałoby się, że po jego śmierci powinna czuć żal, a jego powieszenie tylko podłożyło w niej ogień. Potrzebowała jeszcze wiele czasu, żeby zapamiętać go nie tylko ze złej strony. Ale goryczy nie mogła wylewać na nim. Uniosła spojrzenie Ne Tito, który ładnie wszystko podsumował.
- No teraz masz kogo – mruknęła z przekąsem, patrząc na niego mimo wszystko bez cienia rozbawienia – może będzie z tego więcej dzieci.

984Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 9:50 pm

Gość


Gość

- Teraz bym radził ci uważać na słowa. - Ostrzegł ją, słysząc jej ostatnie zdanie. - Dzieci nie dzieci... 
Pokręcił głową, widocznie zdenerwowany. A może zmieszany? Sam już nie wiedział jak się czuć.
- Więc widzę, ze zostałaś w Old Whiskey... - zmienił temat, spoglądając niepewnie na Anę. Chciał już dodać, ze pewnie ze wzgląd na niego ale... to znowu by poruszyło ten temat.
Ten temat... cholera jasne, o czym on myśli w ogóle?

985Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Pią Sie 23, 2013 10:01 pm

Gość


Gość

- Po diabła, Smith?
Spojrzała sobie przez ramię na dziewczynę, która miała przyjść z jej obiadem. Jeśli tak dalej pójdzie, Cortes wyjdzie stąd niestety bez posiłku. Już teraz wyglądała na dużo chudszą niż Titus widział ją przy ich pierwszym spotkaniu w Old Whiskey. No proszę, co to miasto z nią robiło…
- Nigdy nie uważam na słowa – zauważyła. – dlaczego miałabym robić jakieś wyjątki?
Nie chciał najwyraźniej odpowiadać skoro zmienił temat. Mruknęła więc niechętnie coś na jego słowa:
- I niedługo wyjeżdżam. Może już teraz zacznij pisać list skoro jest tu jeszcze ktoś kto może Ci o tym przypomnieć?
Tak naprawdę to była na niego wkurzona. Musiała się uchlać w trzy dupy i doczepić do niego na chama, żeby w ogóle wpadł na pomysł żeby z nią porozmawiać o przewrotach w jego życiu. Czy nie byli przyjaciółmi i nie takie tematy powinni poruszać? Szlag z tym, że ona najpewniej zrobiłaby dokładnie to samo co on. On powinien być mądrzejszy. Cortes była prostą bandytką, a on właścicielem dobrze prosperującego saloonu i kasyna.

986Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 11:08 am

Gość


Gość

- Znowu się będziesz włóczyć? - zapytał, zapalając papierosa. - Jaki w tym cel, Cortes? Zostań tutaj.
Przy mnie. I mojej nowej rodzinie... nie, tego nigdy jej nie powie na głos. 
Czuł, ze była na niego zła, wiec nie chciał dolewać oliwy do ognia. Z drugiej jednak strony - ileż to już razy była na niego wściekła, by znowu wracać, prawie z podkulonym ogonem? Prawda była taka, że Ana mogła być pewna tylko Smitha.
Kelnerka wreszcie przyniosła zamówienie, uśmiechnięta i zadowolona, zupełnie nieświadoma, ze na zapleczu gruba Amelia właśnie zaczyna wrzeszczeć na Sophie.

Kierowniczka nie chciała słyszeć o kolejnym urlopie pracownicy. Wcisnęła jej fartuch w rękę i kazała iść na salę.

987Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 11:33 am

Gość


Gość

- A jaki jest cel czegokolwiek, Smith?
On niby wiedział jaki miał cel zapuszczając już na poważnie korzenie w Old Whiskey?
- Wracam do Chaparral, bo mam tam saloon do ogarnięcia. Czasem wypada tam jednak zajrzeć. Sprawdzić czy mnie tam nikt nie obskubuje z kasy.
Mówiąc szczerze saloon miała gdzieś. Gdyby jej na nim zależało nie przeprowadzałaby licznych wycieczek Arizona-Nowy Meksyk i na odwrót.
- Wiesz, że nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Potrzebuję...
Urwała na moment kiedy dziewczyna przyniosła jej posiłek. Odprowadziła ją spojrzeniem i dopiero wtedy skończyła.
- ...jakiegoś skoku. To brzmi jak jakiś cel, prawda? Inaczej zwariuję.
Bezczynność nie działała na nią korzystnie. Zajęła się swoim stekiem już milcząc, ale wyraźnie było widać, że Cortes jest po prostu zmarnowana. Brakiem czegoś czego mogłaby się na dłużej uczepić.

988Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 12:27 pm

Gość


Gość

Ze zdumienia Sophie otworzyła aż usta. Wyglądała tak źle, że sama siebie nie wysłałaby na salę, a raczej nie należy do osób, które są łaskawe czy opiekuńcze.
- Ale... - Zaczęła iść za kierowniczką. - Ja naprawdę nie jestem jeszcze w stanie - powiedziała z niedowierzaniem. Zawsze podejrzewała Amelię o bycie potworem, który jadł swoje dzieci (stąd jej tusza), ale nie sądziła, że będzie kazała jej pracować w w jej sytuacji. Żałowała, naprawdę żałowała, że kiedy tylko się obudziła, wzięła pierwszą dawkę laudanum, a niedługo potem znów rozwodniła okropnie gorzki płyn w szklance wody. Ścięło ją wtedy z nóg i spała mocnym snem przez parę godzin. A teraz zaczynała odczuwać niepokój i podenerwowanie.

989Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 2:01 pm

Gość


Gość

- Skok? - zapytał ze zdziwieniem. - A nie masz dosyć? Ha, po tym co działo się ostatnio...
Spojrzał wymownie na jej kapelusz. Sądził, że po śmierci Javiera Ana się uspokoi. A przynajmniej nie bezie się już pakować w tak duże kłopoty. 
- Już ci mówiłem co o tym myślę... - wzruszył ramionami.

Amelia była nieugięta. Trzepnęła Sophie szmatką i zaczęła wyzywać. Że nierób, leń i szmata! Jej krzyki było aż słychać na sali. Nie dziwota, ze z piętra zszedł właściciel, który ciekaw był co dzieje się na zapleczu.
- Co tu się dzieje? - Zapytał Johnny, patrząc na Sophie i wściekłą Amelią. Gdy kierownicza naskarżyła na dziewczynę, to i sam właściciel jadłodajni nie był zadowolony.

990Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 3:34 pm

Gość


Gość

Szmatą w twarz. Właśnie tego brakowało Sophie przez ostatnie parę tygodni. Już nie tylko niepokój, lecz także złość zaczęła odczuwać dziewczyna, kiedy Amelia się na nią darła. A ona nie miała siły, po prostu nie miała siły...
- Zamknij się, prosiaku! - Wybuchnęła w końcu i machnęła ręką, jakby chciała ją uderzyć. Chciała to zrobić, ale stała za daleko. A poza tym, nie chciała dotykać tego tłustego cielska. - Nie słuchaj jej Johnny, tłuszcz wlał się jej do mózgu i bredzi - doskoczyła bliżej mężczyzny. Zaczęły drżeć jej ręce i przyszła fala mdłości. Nie z braku narkotyku, bo jego stężenie nie zdołało opaść całkowicie. Sophie miała wrażenie, że nie działał jak powinien.
- Potrzebuję tej pracy, ale nie jestem jeszcze zdrowa - zaczęła mówić po chwili. Czuła się upokorzona, że musiała błagać o tak kiepską robotę. Dlatego tym bardziej puszczały jej nerwy. Jednak zamiast skupić się na jakiś argumentach, myślała tylko o tym, żeby wrócić do domu i jednak wziąć leki.

991Jadłodajnia Johnny'ego  - Page 40 Empty Re: Jadłodajnia Johnny'ego Sob Sie 24, 2013 6:42 pm

Gość


Gość

Czy miała dosyć? Wiedziała, że przynajmniej ten sposób zawsze działał na zajęcie jej czasu. Co prawda wcześniej mogła zawsze liczyć na Tito jeśli coś szło nie tak, ale miała wrażenie, że teraz wszystko to już tylko wspomnienie. Smith miał teraz swoją kobietę. Syna. Ze względu na nich musiałaby ograniczyć stopień zwalania się Smithowi w potrzebie na głowę. Ale miała przecież jeszcze Brada. Wydałby ją Javierowi gdyby musiał, ale Javier przecież już nie żył...
- Bardzo tęsknię za Twoją opieką, Tito. Myślę, że trochę tarapatów i kulka w ramię jest tego warta.
Zażartowała kiepsko.
- A ty? Zachowuj się przyzwoicie jak mnie nie będzie.
I nie zapominaj o mnie za szybko. Chciała dodać, ale słowa te zachowała dla siebie.
- Obiecałeś mi kiedyś dwie rzeczy, Tito. Że ze mną postrzelasz i odwiedzisz mnie w Chaparral. Potrafisz obiecać coś jeszcze i tym razem nie spierdolić?

-------

http://oldwhiskey.my-rpg.com/viewtopic.forum?t=1450

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 40 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40

Similar topics

-

» Jadłodajnia Amaranty

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach