Zdziwiła się.
Nie spodziewała się, by ktokolwiek miał ochotę przemierzyć taki szmat drogi, by dotrzeć do takiego małego, zapyziałego miasteczka. Cóż, to już drugi przypadek, jaki poznała (i obaj to mężczyźni, ciekawe!), więc może to nie było coś... tak niespotykanego, jak o tym myślała?
-Naprawdę? Taki szmat drogi... tutaj?-nie mogła się powstrzymać przed wypowiedzeniem swoich myśli.
Zachichotała po chwili.
-Nie musi się pan tłumaczyć.-zreflektowała się.-Po prostu dla mnie, jako tej, która pół życia spędziła w dużym mieście ciężko jest to sobie wyobrazić.-spojrzała na niego rozbawiona, przechylając delikatnie głowę na bok.
-Tak, dokładnie to samo.-przytaknęła, śmiejąc się.
W niej niestety nie było takiego ducha przygody, który chciałby podróżować przez pół kraju.
-Rzut kamieniem.-dodała po chwili.
Ale na szczęście na tyle daleko, by jej ojciec nie zechciał zajrzeć do tej dziury.
-Panie Storm, proszę mi uwierzyć, że dla mnie to też była niesamowita przyjemność, by z panem spędzić czas...-hohoho, ale śmiało!-...dlatego pod tym względem jesteśmy kwita. Ale niestety ciągle pozostaje sprawa piór, które pochodzą z PAŃSKIEGO indyka!-stwierdziła, powstrzymując się od pogrożenia mu palcem.
Och, wcale nie była pretensjonalna. Chyba nawet ją to nieco bawiło.
Nie spodziewała się, by ktokolwiek miał ochotę przemierzyć taki szmat drogi, by dotrzeć do takiego małego, zapyziałego miasteczka. Cóż, to już drugi przypadek, jaki poznała (i obaj to mężczyźni, ciekawe!), więc może to nie było coś... tak niespotykanego, jak o tym myślała?
-Naprawdę? Taki szmat drogi... tutaj?-nie mogła się powstrzymać przed wypowiedzeniem swoich myśli.
Zachichotała po chwili.
-Nie musi się pan tłumaczyć.-zreflektowała się.-Po prostu dla mnie, jako tej, która pół życia spędziła w dużym mieście ciężko jest to sobie wyobrazić.-spojrzała na niego rozbawiona, przechylając delikatnie głowę na bok.
-Tak, dokładnie to samo.-przytaknęła, śmiejąc się.
W niej niestety nie było takiego ducha przygody, który chciałby podróżować przez pół kraju.
-Rzut kamieniem.-dodała po chwili.
Ale na szczęście na tyle daleko, by jej ojciec nie zechciał zajrzeć do tej dziury.
-Panie Storm, proszę mi uwierzyć, że dla mnie to też była niesamowita przyjemność, by z panem spędzić czas...-hohoho, ale śmiało!-...dlatego pod tym względem jesteśmy kwita. Ale niestety ciągle pozostaje sprawa piór, które pochodzą z PAŃSKIEGO indyka!-stwierdziła, powstrzymując się od pogrożenia mu palcem.
Och, wcale nie była pretensjonalna. Chyba nawet ją to nieco bawiło.