Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Plac

Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23, 24  Next

Go down  Wiadomość [Strona 22 z 24]

526Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:09 pm

Gość


Gość

Aż podskoczył, kiedy usłyszał jej głos. Gdyby rysował właśnie wielkiego fallusa, bądź dorysowywał wąsy, byłoby jeszcze w porządku. Ale wiocha, przeszło mu przez myśl.
- To dupa- wyjaśnił.- Ino ostro zakończona.
No musiał się jakoś wytłumaczyć, prawda? W końcu rysowanie serduszek było niemęskie, nietaktowne i w ogóle. Zawstydzające. Cudem sam się nie zaczerwienił niczym dorodny burak na polu.
- Co słychać? - szybko postanowił zmienić temat!

527Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:22 pm

Gość


Gość

Chloe pokiwała głową, absolutnie chłopakowi nie wierząc, ale przecież nie będąc taką co to się naśmiewa. Zacisnęła usta i splotła dłonie przed sobą, spojrzenie swe z serduszka na twarz chłopaka przenosząc. Długo jednak się mu nie przyglądała, zaraz spuszczając spojrzenie na ziemię.
- Chciałam klucze dorobić...
Powiedziała zanim się zastanowiła, bo w sumie nie wiedziała czy Pancho wtajemniczał Johna w ich plany. W jej pomysł. Zerknęła na chłopaka i spojrzała pytająco.
- Wiesz gdzie jest Pancho?
Oh tęskniło się jej już za nim!

528Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:30 pm

Gość


Gość

- Klucze? Zamierzasz zostać klucznikiem? - to moglo zabrzmiec jak dowcip, jednak John pytał całkiem serio. W stu procentach powaznie. Nie miał pojęcia, co też Chloe mogła planowac z Pancho. Od czasu podpalenia i próby gaszenia nie rozmawiał z nim. Ba, nawet go nie widział!
- Nie wiem- pokręcił głową- może spierdolił do Meksyków albo szlaja się gdzies po lesie? - podrapał się po nosie a potem po głowie. No ładnie, najpierw się jej oświadczał, a potem znikał gdzieś na długo. Z drugiej strony, pomyślał zaraz, że też by tak zwiewał, jakby go która baba do ożenku ciągnęła. On w końcu przeżywał przygody, zajmował się biznesami, był poważnym człowiekiem.

529Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:33 pm

Gość


Gość

Chloe zamrugała kilkakrotnie, patrząc się głupio na chłopaka. O co mu chodziło? Dlaczego miałaby zostać klucznikiem. Nie mając odwagi się dopytywać, pokręciła tylko głową.
- Nie.. a możesz mi pomóc i je dorobić?
Zapytała, w sumie wcześniej się namyślając, że nie może zrobić tego sama, bo wszyscy ją kojarzą i jeszcze dotrze do pana Falcone informacja o dorobieniu kluczy.
- Aha.
Odpowiedziała wyjaśnienia dotyczące Pancho i wbiła spojrzenie w ziemię, wzdychając. Miała nadzieję, że Langley się myli, bo przecież Pancho jej obiecał coś!

530Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:42 pm

Gość


Gość

- A co to za klucze?- spojrzał na nią podejrzliwie, ale z uśmiechem. Wpadł na to, że skoro ona je dorabia, to sam sobie tez może komplet sprawi! I będzie mógł się włamać tam, cyzli gdziekolwiek, gdzie te klucze prowadziły, bez żadnych widocznych oznak. Oczywiście nie będzie kradł rzeczy Chloe, tylko inne! A potem popodkłada je w domach konkurencji i... Aż mu uszy poczerwieniały z emocji. 
- No pewno, że mogę dorobić! Jak nie mogę, jak mogę, no nie? 
Ojciec będzie dumny. O ile nie zachlał się na śmierć pod barem.

531Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:47 pm

Gość


Gość

- Do mojego nowego domu.
Skłamała prędko. Ha! Uczyła się, oj uczyła! Nie ważne, że poczerwieniała właśnie aż po same czubki uszu. Ale nie wiedziała czy może ot tak sobie Johnowi zaufać.
- Dziękuję... bo ja, bo ja muszę iść jeszcze na zakupy.
Kolejne kłamstwo, bo wcale nie szła! Urwała się z domu, by klucze dorobić i głowiła jak to wykonać. Uśmiechnęła się nieśmiało i uciekła spojrzeniem gdzieś na bok.

532Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 7:52 pm

Gość


Gość

- Masz nowy dom? - otworzył szeroko oczy. To może nie powinien sprawiać sobie kompletu? A może...? No, bo jeśli by się wyprowadziła, albo coś, to wciąż miałby tam wstęp! To takie sprytne. John, ty geniuszu!
- To daj mi je- wyciągnął rękę. Troche brudną, jak zwykle.- Pójdę do kowala a ty zrobisz zakupy i wszystko pójdzie raz dwa.
Jasne, że jej uwierzył. Dlaczego miałby nie? W końcu to była tylko słodka Chloe, która dołączyła do ich gangu. No, bo mieli gang, no nie? On, Pancho, wujek Tulio, który gdzieś zniknął no i ona. Mieli za sobą nawet swoją pierwszą kradzież. John nabrał wtedy tyle kalesonów, ile zdołał unieść. Jedne miał nawet dzisiaj na sobie, a jakże.

533Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 8:58 pm

Gość


Gość

Chloe z wahaniem spojrzała na chłopaka i jego dłoń, ale w końcu kiwnęła głową i podała mu klucze. No bo jak nie skorzysta z jego pomocy, to z czyjej?! Dziewczyna założyła włosy za ucho i rozglądnęła się czy w pobliżu nie ma pana Falcone, hah.
- To... to za pół godziny tutaj?
Zapytała i kiwnęła głową. Uśmiechnęła się nieśmiało i ruszyła pierwsza ale tylko po to, by schować się rogiem budynku! Poczeka na Johna.

534Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 9:16 pm

Gość


Gość

John był bardzo pomocny. Co, jak co. Ale jeśli o Chloe chodził, to zawsze był gotów jej pomóc. Nawet, jesli stary miał go za to tak sprać, że nie mógł spać w nocy. Jak wtedy, kiedy wyciągnęli Pancho z pierdla! 
- Jak kowal zdąży, to za pół godziny- pokiwał głową chowając klucze do kieszeni swojego brudnego i poniszczonego już płaszcza. Że też nie wpadł na to, że mógłby kupić sobie cos nowego do ubrania. - Do zobaczenia!
Pomachał jej i polazł przed siebie.

zt

535Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pią Sty 17, 2014 9:29 pm

Gość


Gość

No to Chloe sobie nie zdawała sprawy z tego jak pomocny dla niej może być John. No tak, ofiarował jej pieniądze, ale sądziła, że tylko przez wzgląd na Pancho.
Stojąc za tym rogiem, ukradkiem czekała aż chłopak opuści plac, a gdy to zrobił wyszła zza budynku i podeszła do ławeczki. Usiadła i westchnęła. 
Rodzice byliby z panienki dumni.
Przypomniały się jej słowa pana Moore i aż wstyd się jej zrobiło! 
Ale musiała zapewnić bratu przyszłość!

536Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 10:53 am

Gość


Gość

Gordon opuścił przytułek i pełen troski szedł przed siebie z psiskiem na smyczy. Po drodze wstąpił jeszcze do budynku z nieruchomościami gdzie mógł uregulować budowę nowych pomieszczeń w swoim domu. No i koniecznie ogrodzenie terenu. Zamyślony szedł przez plac. Nagle jednak minął prawie kogoś mu znanego. Cofnął się wiec, bowiem pies nagle zatrzymał się w miejscu.
-Chloe. Wszystko w porządku?- zapytał patrząc jak dziewczyna siedzi zatroskana na ławce.

537Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 10:57 am

Gość


Gość

Gordon nie zauważył Chloe, tak jak i ona nie zauważyła swego pracodawcy od razu. Może gdyby nie miała spojrzenia wbitego w ziemię...
Słysząc głos, dziewczyna od razu zerwała się z ławki i spojrzała na mężczyznę, kręcąc głową. Aż ją zdenerwowanie ścisnęło za gardło i nie od razu się odezwała.
- Nie, nie. Brzuch mnie tylko boli. Chciałam chwilę... posiedzieć.
Odpowiedziała, na poczekaniu wymyślając kłamstwo. Oj źle sie dzieje z panną McDonald!
- Zaraz pójdę na zakupy.

538Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:04 am

Gość


Gość

Gordon spojrzał się z niepokojem na dziewczynę. Zachowywała się dziwnie, niczym kłębek nerwów, ba, raczej parę kłębków nerwów, którymi właśnie bawiły się kociaki, potrząsając nimi i trącając je swoimi łapkami.
-Brzuch? Może to coś poważnego. Chodź przejdę się z tobą do doktora. Mam dużo czasu wolnego. To nie będzie problemem- powiedział spokojnym tonem, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny jednakże zaraz ją cofając, no bo przecież co ludzie sobie pomyślą.
-Zakupy? Zostaw zakupy, powiem Layli by je później zrobiła. Dziś rano sprawdzałem, że spiżarnia jest wypełniona po brzegi, mamy co jeść- oznajmił z uśmiechem.
-Jesteś naprawdę dobrą dziewczyną. Smutno mi się zrobiło z tego powodu, że jesteś rozdzielona z bratem. Tęsknicie za sobą. Nie chcę być chodziła sama po nocy, poza domem. Nie jest bezpiecznie. Dlatego chciałem adoptować twojego brata. Już prawie papiery są gotowe. Jeszcze tylko muszę sam załatwić sprawy rachunkowe- powiedział tym samym tonem co wcześniej.
Usiadł obok niej na ławce by spojrzeć jej prosto w oczy. Pies usiadł obok ławki i ziewnął. Ostatnio jakiś taki znudzony był wszystkim.
-Rodzice byliby z ciebie dumni Chloe. Dobre z ciebie dziecko. Nie raz widziałem jak przybłędy okradają biednych ludzi by zdobyć trochę pieniędzy. Dobrze, że ty chcesz zarabiać uczciwie. Wiesz? Nawet mógłbym ci podnieść płacę. Co ty na to? Twój brat miałby też zapewnioną edukację, sam bym go utrzymał- oznajmił jej z radością cały swój plan. Jaki on się zrobił wielkoduszny.

539Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:12 am

Gość


Gość

Zrobiła wielkie oczy i pokręciła szybko głową. Ona nie chciała do lekarza, tam na pewno by poznali się na jej kłamstwie! A nie powinna zawracać lekarzom głowy udawanym bólem brzucha! Tak się nie godzi, na pewno byli ludzie potrzebujący. Chloe poczerwieniała na twarzy i przełknęła ślinę ciężko, by zaraz odetchnąć z ulgą.
Pan Falcone usiadł, to i ona na powrót zajęła swoje miejsce.
- Adoptować?
Zapytała z zaskoczeniem. Jak to już przygotowane papiery? Dlaczego ona nic o tym nie wiedziała? Dlaczego nikt się jej o zdanie nie spytał!
Chloe poczuła się oszukana przez pana Falcone. Tak, proponował. Ale przecież się wtedy nie zgodziła, a teraz za jej plecami mężczyzna załatwiał adopcję jej braciszka. A ona nie chciała! Odbiorą jej go, a potem wyrzucą na bruk i nie będą chcieli oddać. Dziewczynie aż oczy łzawo zabłyszczały, co można było tłumaczyć wzruszeniem ze szczęścia.
- Ja... chciałam się zwolnić.
Wypaliła nagle, zapewne panu Falconowi niezłą niespodziankę serwując. Szybko opuściła spojrzenie na swe dłonie złożone na kolanach i nie śmiała się już odezwać.
Oh jak bardzo chciałaby, żeby pan Winchester teraz był obok.

540Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:25 am

Gość


Gość

Gordon spojrzał nagle na dziewczynę ze zdziwieniem.
-Sądziłem, że właśnie tego chciałaś. Po co masz się szlajać po nocach? Jeszcze cię za jakąś ladacznicę wezmą. Jesteś jeszcze dzieckiem, któremu ktoś kazał szybko stać się dorosłym. Myślisz, że tego właśnie chcieliby twoi rodzice?- zapytał głośno i wyraźnie. Pies warknął bowiem zaczął wyczuwać napięcie. Nagle usłyszał jej słowa, że chce się zwolnić.
-Jaki jest powód? Podaj mi go? Źle cię traktowano? Czy może mieszkanie w zbytnim luksusie sprawiło, ze poczułaś się źle?- zapytał może niezbyt przyjemnym tonem. Jeśli będzie chciał to i tak zaadoptuje jej brata, choćby po to by jej zrobić na złość. Był dorosłym i inteligentnym mężczyzną, który dzięki kasie dałby temu dziecku przyszłość. Ona była dla niego szczeniarą i ufała nie tym osobom co trzeba, była zbyt dziecinna by wiedzieć co jest dobre a co złe, no ale tego jeszcze nie wiedział. Nie wiedział, że dziecko miało wodę sodową zamiast mózgu.

541Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:36 am

Gość


Gość

Chloe aż zadrżała słysząc nieprzyjemny ton swego pracodawcy. Zaschło jej w gardle i nie potrafiła się odezwać ze zdenerwowania. A to jeszcze nie był koniec złości mężczyzny! Blondynka słuchała go, spojrzeniem wodząc po ziemi i nie wiedząc co zrobić. Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale było jeszcze gorzej!
- Ja... dostałam lepszą ofertę.
Powiedziała cichutko, więc możliwe, że mężczyzna w ogóle nie zrozumiał jej słów. Ale Chloe tak bardzo się zestresowała, aż nie potrafiła być tak śmiała, jak to sobie wyobrażała.

542Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:44 am

Gość


Gość

Gordon jakoś nie miał ostatnio problemów ze słuchem.
-Coś powiedziała? Mów głośniej a nie mi mruczysz pod nosem. Rodzice nie nauczyli cię kultury dla starszych?- zapytał odrobinę może zbyt złośliwie. Dosłyszał jednak coś o ofercie.
-Oferta? Jaka oferta? Lepsza od mojej tak? Co ci zaproponowano i kiedy? To właśnie robiłaś w wolnym czasie gdy cie nie było w domu? Taka jesteś przykładna córka? To właśnie wyniosłaś z domu? Szkoda, że nie poznałem twoich rodziców. Mnie mój świętej pamięci ojciec lepiej wychował- powiedział zgryźliwie. Był niezadowolony, że go tak w konia robiła, to zrozumiałe. No i do tego szczeniara, jak ona śmiała.
-Lepszy pokój, więcej jedzenia? Pieniądze? Chciałem ci płacić 15$ tygodniowo, ale za co? Jesteś taka niewychowana. Sądziłem, że dziewczyna taka jak ty wie co to pokora i szacunek. Jeśli chcesz zarabiać więcej naucz się czegoś. Sprawdzając oferty rynku w naszym miasteczku tylko służba pani Promnitz więcej zarabia. Obudź się wreszcie ze świata bajek i marzeń dziewczyno. Tak nie zapewnisz bratu bytu, kłamiąc i oszukując, cały czas- powiedział ,starając się by jego głos brzmiał spokojnie. Wyjątkowo spokojnie. Będzie musiał jakoś powiedzieć Aurorze, że Chloe jednak nie jest odpowiednią dziewczyną do jej towarzystwa. No i on chciał by ta go uczyła manier, jeszcze czego.
-Kto ci dał lepszą pracę? No i może wypadało najpierw porozmawiać o tym ze mną, potem rezygnować. Myślisz czasem trochę o przyszłości czy po prostu najpierw robisz, potem myślisz?- zapytał się jej.

543Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 11:58 am

Gość


Gość

Chloe poczuła jak zaczynają się jej trząść ręce, więc zacisnęła je na materiale płaszczyka i jeszcze bardziej głowę pochyliła. Aż się jej na płacz zebrało. Nie chciała, by ktokolwiek mówił źle o jej rodzicach. Przecież się starali wychować ją dobrze! Byli dobrymi rodzicami. Najlepszymi!
Przez wszystkie pytania mężczyzny, przez wszystkie jego stwierdzenia i zarzuty nie była w stanie się odezwać. Musiała się postarać i skupić na tym, by nie rozpłakać. Aż jej się gorąco i duszno zrobiło.
- Pan Carswell.
Tylko tyle była w stanie odpowiedzieć, nie chcąc wyjść na niewychowaną, chociaż już tak o niej myślano. Dziewczyna poczuła jak usta jej drżą i zaraz zobaczyła pierwszą spadającą kroplę.
Oho.

544Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Sob Sty 18, 2014 12:03 pm

Gość


Gość

Gordon wstał i zaczął krążyć mając zamiar odetchnąć i po prostu spróbować się uspokoić.
Chwycił mocniej psią smycz bowiem Brutusowi zaczynało to wszystko działać na nerwy i powarkiwał niezadowolony.
-Dobrze. Jak chcesz niech i tak będzie. Ja nie będę myślał za wszystkie dzieciaki w tym mieście. Dałem ci pracę, pogardziłaś nią. Chodźmy do domu. Przy okazji spakujesz się i na spokojnie dostaniesz odprawę, tak?- powiedział po czym spojrzał na nią.
-Idziemy- po tych słowach poczekał aż ruszy za nią prosto do jego domu. Brutus powarkiwał na Chloe.

zt dom Gordona.

545Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 2:39 am

Gość


Gość

/ początek

Zachary miał zamiar przybyć na wyprawę, więc się do niej szykował. Do torby, którą przewiesił przez ramię spakował najpotrzebniejsze rzeczy; wcześniej zadbał o dokładne wyczyszczenie broni i upewnienie się, że ma wystarczająco naboi oraz papierosów. Nie spieszył się specjalnie, więc ze spokojem wszystko pakował, sprawdzał, by w końcu samemu się ogarnąć.
W umówionym miejscu spotkania na wyprawę pojawił się nie za szybko, ale też nie za późno. Ot, by trafić na kogoś jeszcze. Czekał więc sobie zwyczajnie w świecie i palił, jak zwykle.

546Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 3:47 am

Gość


Gość

/ początek

Siergiej pojawił się na miejscu zbiórki wraz z młodym Mannem. Owszem, mieli jechać, wcześniej jednak trzeba było wszystko sprawdzić, a i rozdysponować sprzęt. Papiery musiały się zgadzać, w końcu to Mann&Co wykładało pieniądze na wyposażenie całej tej drużyny, pożal się boże, śmiałków. Ludzie dopiero zaczynali się schodzić, więc nie było pośpiechu. Popow wyciągnął listę i przebiegł wzrokiem po wypisanych kolejno nazwiskach, no ciekawe ilu z nich tak naprawdę okaże się wartościowymi towarzyszami. No ale to śpiewka przyszłości. Teraz jeszcze trzeba było sprawdzić dostarczony przez Manna sprzęt. Ruszył w stronę przygotowanych pakunków. No cóż. Winnie jako pełnomocnik tatusia, pewnie ruskowi przy tym pomagał.

547Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 8:19 am

Gość


Gość

Curwood spokojnie pojawił się  na miejscu zbiórki wypatrując znajomych twarzy. Ekwipunek i broń jak zawsze przygotowane i sprawdzone. Pogładził swojego konia po chrapach i ukradkiem podsunął mu kostkę cukru. W kieszonce na piersi miał swoje dwa amulety. Rozejrzał się po chętnych, ciekaw któż tym razem się wybiera. Kevina i Chrisa nigdzie nie dostrzegł. Pierwszego pewnie obowiązki szeryfa zatrzymały a drugi nie  mógł ruszyć tyłka z łóżka swoich laleczek. Pewnie za chwilę się pojawią na miejscu zbiórki.Wśród innych dostrzegł twarz Zacha, kiwnął mu głową i ruszył w jego kierunku.

548Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 10:12 am

Gość


Gość

<---


Charlie szedł sobie na spokojnie, jedząc jakąś bułkę po drodze i prowadząc konia za sobą. W cholerę spać mu się chciało, a czasu na kawę już nie miał. Brata nie zastał w pokoju, więc sam ruszył na plac licząc, że Willie tam będzie. 
Niech się starszy Hawkins lepiej szybko pojawi. 
Charlie przystanął gdzieś obok zbierających i rozejrzał po ich mordach.

549Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 10:21 am

Gość


Gość

---> Początek

Noc miał spokojną, gdy wrócił z biura przygotował wszystko na wyprawę, sprawdził broń, torbę oraz resztę wyposażenia, był gotowy. Zawsze jest gotowy. 
Pojawił się na placu w wyznaczonym miejscu i czasie, na swoim karym koniu, było już kilka osób. Gdy zobaczył Bena uśmiechnął się w jego stronę, liczył na jego obecność. Kiwnął do Popowa na przywitanie. Burnett gotowy do drogi, siedział w siodle jakiś czas obserwując obecnych. Po czym zsuną się z konia wyciągając jakąś kartkę, ha może z nazwiskami. Schował ponownie do kieszenie. Podszedł do Benetta i Hawkinsa bo w sumie tylko jego nie znał, wyciągną rękę by się z nim przywitać.
- Burnett - mruknął po czym dodał - szeryf.
Nie wdawał się w dialogi, wrócił do konia by czekać na pozostałych.

550Plac             - Page 22 Empty Re: Plac Pon Sty 27, 2014 10:33 am

Gość


Gość

Kimże byłby Krzysztof Wspaniały, gdyby nie dołączył do wyprawy. Wybitnie zirytowany po rozmowie z Fleur, nie okazywał w zasadzie jakichkolwiek emocji. Był cichy i burkliwy jak zwykle. 
Klepnął Kevina w ramię, wkładając ręce do kieszeni. 
- No to się doczekaliśmy wspólnej wyprawy. - mruknął do przyjaciela. Bo chyba mógł go tak nieśmiało nazywać?

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 22 z 24]

Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23, 24  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach