- To una chłopa ni ma, czy jaka.. - tutaj podniósł dłoń i pokazał na swoje czoło, wyrażając gestem co miał na myśli. Dla Mike baba zajmująca się interesami i prowadząca aż dwa stoiska była ewenementem na skalę światową. Machnął ręką, a niezadowolenie jakoś nie znikało z jego twarzy. - Tartak i hotel, no paczcie gdzie mie wywiao. - Pokręcił z niedowierzaniem głową, zastanawiając nad tym czy aby tartaku bądź hotelu jej nie podpalić na dniach. Może by się z jakimi chłopami dogadał, co się im nie podoba, że baba w mieście tak szajsta pieniędzmi i kuje w oczy, że to niby lepsza jest od nich.
- Beth, ładnie. - Skomentował, nie siląc się na to, ażeby dowiedzieć się jak brzmi rozwinięcie tego skrótu. On sam przecież przedstawiał od zawsze Mike, bo mu też łatwiej teraz było. Nieokrzesany to na pewno był, ale jakieś tam zasady od niektórych to podpatrzył i wiedział, że młodek i nie należy traktować tak samo jak dziwek. Przecież tej ślicznotki za tyłek nie capnie teraz, chociaż tamtej blondynie to by z chęcią mocnego klapsa zasadził. Ale, niech no tamta się najpierw ogarnie, a dopiero potem Mike ją odwiedzi. Może do tego czasu uda mu się jakieś pieniądze zdobyć, co by zapłacić jej za robociznę. Bo że za darmo dostanie, to w to on nie wierzył.
- A bo ja wiem. - Wzruszył ramionami, zerkając na konia co mu się nudziło chyba bo postąpił naprzód i tknął Beth w ramię. Przynajmniej próbował, bo Mike przepchnął się przed kobietę i zwierzę, klepiąc go uspokajająco po pysku. Stał teraz lewym profilem do niej i jakoś nie miał zamiaru zmieniać pozycji, co by nie gapiła się na bliznę, tylko zerknęła na tę ładniejszą część. Może i polubi go? - Znajomek mi polecił, że tu spokojno po gorączce zota. Przynajmnij na tyle, co by mie za gębę co dzień nie wsadzali do aresztu, bo za bandziorami z listów gonią. No jak się spodoba, no to i pewno zostane. - Aż się zmachał z tego wszystkiego, bo to dłuższa wypowiedź była i kosztowała go nie lada wysiłku. Jakoś nie miał ochoty dzielić się z nią informacją, że miał dość kawalerii co go zamiast zostawić na śmierć, to uratowała. Stracił gospodarstwo i rodzinę, nim porządnie zabrał się za chędożenie młodej żonki. - No, a warto tu zostawa? - Zagadnął, patrząc na kobietę podejrzliwie.