Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Namiot dla zarażonych #1

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Go down  Wiadomość [Strona 10 z 11]

226Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 1:05 pm

Gość


Gość

Beth musiała na chwilę wyrwać się od chorych. Od kilku dni pomagała przy nich  przerwami na odkażaniem, jedzenie i krótki sen. Pielęgniarka z niej była maran, ale na tyle na ile potrafiła to pomagała. Krążyła między jednym a drugim namiotem i modliła się by się ta zaraza w końcu skończyła.
Ruszyła w kierunku swojego gospodarstwa. Słyszała, że Elias potrzebuje pomocy, więc miał coś do zrobienia.


------> Gospodarstwo Beth

227Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 1:19 pm

Gość


Gość

Przysunęła się bliżej pacjenta omijając Burnett'a. On też miał sporo na głowie. Żona w ciąży, chora. Nie wróżyło to nic dobrego. Dotknęła czoła Benjamina. Cały rozpalony. Uniosła koc, którym był przykryty. Ubranie przepocone, trzeba było zmienić pościel. Ale tym zajmą się pielęgniarki później. Przysiadła na boku łóżka wyciągając wcześniej ampułkę ze strzykawką.
- Mógłby mi pan na momencik pomóc? - zapytała gapiąc się na strzykawkę, w której znajdował się już płyn. - Na zbicie gorączki i uśmierzenie bólu. - rzuciła zaabsorbowana swoim zajęciem. Kiedy Kevin trzymał rękę swojego przyjaciela, pani doktor znalazła miejsce na skórze pacjenta i wbiła tam igłę pozwalając morfinie powoli rozejść się po jego ciele.
- Teraz powinno mniej boleć. - poinformowała zerkając na twarz Bena. Wyglądało jakby został wyprany z emocji albo też nie wiedział sam co ma czuć.

228Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 1:30 pm

Gość


Gość

Ni no oczywiście, że nie lubił igieł ale przecież nie będzie uciekał z krzykiem. Kevin wcale nie musiał go trzymać.Jest już dużym chłopcem. Doktorka jednak i tak zrobiła wszystko po swojemu.
Dlaczego nie ma tu Promitza? Gdzie on się podział, gdyby był na pewno nie pozwoliłby odejść jego maleńkiemu syneczkowi.
Z ust Bena wyrwało się imię syna wymamrotane w malinie nim zapadł w niespokojny sen.

229Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 1:31 pm

Gość


Gość

Przytaknął Pani Milton z uwagą obserwując jak wkuwa igłę. A nóż na przyszłość się przyda taka umiejętność, a Kevin szybko się uczył. Popatrzył tylko na twarz Bena i jego błędne oczy. Potem przeniósł wzrok na doktor Milton.
- Nie najlepiej to wygląda, a wie pani co z jego żoną i córką? - szepnął w jej kierunku, eh co za kobieta, nie mógł się Kevin nadziwić. 
- Skoro już  dostał morfinę to i kontakt z nim ograniczony pójdę zobaczę co na ulicy - dodał bez żadnych emocji, ani na twarzy ani w głosie.
- Jakby Pani mnie potrzebowała... - zaczął lecz nie dokończył - ...eh mam nadzieję że nie długo się to skończy.

230Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 1:47 pm

Gość


Gość

Nie chciała zostać przy Benie, bo było do przewidzenia, że winę za śmierć jego syna brała na siebie. Konieczność przytrzymania ręki była spowodowana prostym procesem, który przechodził każdy pacjent. Może mogła to zrobić sama? Może działała automatycznie? Jak wszyscy? Ukłuło ją jakoś imię Gregorego wyrwane szeptem z ust ojca.
- Alice wraca do zdrowia. Nie ma już praktycznie gorączki. - odpowiedziała. - Pani Curwood ciągle przy niej czuwa. - Nie mogła potwierdzić jej stanu, bo nic o nim nie wiedziała. Na pewno próbowała sobie z tym wszystkim poradzić w myślach.
- Ja też mam taką nadzieję, jak wszyscy. - powiedziała wstając. - Pielęgniarki zajmą się panem Curwoodem. Miała przy nim siedzieć? Nie, nie tym razem.

231Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 2:01 pm

Gość


Gość

Patrzył na doktor Milton i na jej profesjonalizm, przytaknął głową ze zrozumieniem.
- Dobrze przekaż dla Bena gdy się obudzi i jeszcze raz pani dziękuję za opiekę nad nimi - poprawił kapelusz na głowie biorąc przy tym głęboki oddech.
Zawiesił jeszcze raz wzrok na Benie który zasnął po zastrzyku. Nie wiedział o tym co Ben myśli o Milton ani o tym co się stało, słyszał imię które odbiło się jakby echem w Kevina uszach. Było mu bardzo przykro tak krótko cieszył się synem. 
- To ja już pójdę zobaczę jeszcze co u żony - dodał po czym odwrócił się i powoli wyszedł z namiotu, chciał cicho, ale ostrogi i tak zabrzęczały. Spojrzał jeszcze raz w kierunku doktor tuż przy wyjściu.

Kevin plątał się od miejsca do miejsca nie znajdując dla siebie właściwego wyszedł na główną ulicę, nie doskwierało mu brak snu, ani zmęczenie, gdzieś na obrzeżach miasta poprawił tabliczkę z napisem kwarantanna, gdyby palił zapewne przy niej zapalił by papierosa. A tak postał chwilę i poszedł dalej, patrolując uliczki miasta. Był w lazarecie Frania spała, a od pielęgniarki dostał informację że jest lepiej, że zagrożenie minęło. Wypatrywał gdzieś na drodze konwoju z lekami. Wciąż czekał nie było widać jeźdźców na horyzoncie. 

---> ZT ??

232Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 4:44 pm

Gość


Gość

Laaret --- >

Dotarł do wyznaczonej dla chorych strefy i bez namysłu wpakował się do większego z namiotów. Rozglądnął się w poszukiwaniu dr Milton, jedyne jednak co mógł zauważyć to dziesiątki chorych, czy osób, które im pomagały, zajmujących właściwie cały namiot.  Pokiwał głową w uznaniu dla dr Milton. Tyle osób na nią jedną? Oczywiście pielęgniarki również odwalały kawał roboty, co jednak nie zmieniało faktu, że to i tak wszystko zwalało się właśnie na jej głowę. Co prawda sam też by sobie poradził w takiej sytuacji, no bo jakże by inaczej, ale musiał przyznać, że w tej drobnej kobiecie było o wiele więcej pokładów energii niż mógłby przypuszczać. Chwali się to.

Nie było już maseczek na twarz, a swoją osobistą oddał Goody, tak więc pominął kwestie higieniczne. Zresztą, po tylu dniach zarazy i obcowania z chorymi, i na zarazę zmarłymi, to i tak już nie miało to większego dla jego zdrowia znaczenia. Nie mogąc wciąż dostrzec pani doktor, poprosił wreszcie jedną z pielęgniarek, by ją o jego przybyciu powiadomiła. Sprawa była ważna, a nie mógł zabawić tu zbyt długo. W lazarecie, pomimo coraz lepszej sytuacji chorych, wciąż był potrzebny.

233Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 8:09 pm

Gość


Gość

Miała jeszcze sporo pracy przy innych chorych, cieszyła się tylko, że coraz mniej ludzi skarży się na ból, a gorączka spada. Niemniej jednak z lekkim już wysiłkiem lawirowała między rzędami łóżek ustawionych prawie w jednakowych od siebie odległościach. Miała nadzieję, że ostatni raz widzi takie coś, chociaż los lubił sobie z niej czasem, bardzo czasem kpić. Większość myśli starała poświęcać właśnie pracy, lecz nie mogła się powstrzymać od ciągłego zamartwiania się co zrobi dalej w związku z przyszłym macierzyństwem. Co jakiś czas zaglądała do Alphonse'a, czasem kręcąc głową na swoje dziwne zachowanie. Wracała właśnie z pustą miską od jakiejś przemiłej pani, która wracała do zdrowia, kiedy zaczepiła ją pielęgniarka. Wyszły razem przed namiot, gdzie później się rozstały. Judith nie mogła nie zauważyć aptekarza. Uśmiechnęła się do niego lekko odstawiając najpierw naczynie.
- Panie Popow. - przywitała się. - W czymś pomóc? - zapytała ściągając maskę na szyję.

234Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 8:18 pm

Gość


Gość

- Witam panią doktor. - Otarł z twarzy kropelki potu. - Ja wiem, że tu wojna na całego, w lazarecie jednak problem jest... kończą się leki. Właściwie wszystko nam się kończy, a części medykamentów nie ma już wcale. No dosłownie jak na froncie... Dlatego też tu jestem. Jest jeszcze czym się dzielić? Bo nie ukrywam, coś na gorączkę i na te krosty potrzeba nam niezwłocznie. Morfinę jakoś uda mi się kokainą zastąpić. - Westchnął ciężko.

235Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 8:36 pm

Gość


Gość

- Mamy morfinę, nie wiem ile będzie mi jej potrzeba, kilka osób jeszcze gorączkuje, niedawno jakaś dziewczyna dosłownie rzucała się na łóżku jak oszalała... - powiedziała mając na myśli Sophie. Gestem dłoni dała Popowowi do zrozumienia, ażeby poszedł za nią bliżej dyżurki. Tam obok torby, którą przyniósł Darcy, leżały medykamenty, poukładane, rozpisane dla poszczególnych pacjentów, ale niektóre wolne.
- Przekazuję panu kilka słoiczków z morfiną, surowicy ofiarować niestety nie mogę, chociaż pewnie nie jest ona tam potrzebna w lazarecie. - Wzięła jakąś mniejszą torbę z typowym "plusikiem", sprzęt medyczny, zaiste. - O, proszę. - rzuciła, nie torbą, lecz słowem! Pakując jeszcze jakieś środki zapobiegające bólom głowy, maści, kalaminę, nadmanganian. Ale tak żeby wszystkim starczyło. Wszystko musiała potem zapisać w kajeciku robiąc to systematycznie.
- Powoli wszystko wraca do normy. - westchnęła wdzięcznie.

236Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 8:49 pm

Gość


Gość

- Dobrze wykorzystamy... - Mruknął. - Normalnie bym nie kłopotał i z apteki wziął... nic jednak się tam nie ostało. Dwużopne karakany! - Wypowiadając ostatnie zdanie właściwie warknął. Przejął torbę i zaglądnął do środka, sprawdzając, czy nic więcej mu jeszcze nie trzeba, przy okazji uspokajając myśli. Na gorączkę jest, na wysypkę jest, na ból jest... no chyba gra.
- Wraca do normy? No to dobrze. U nas też raczej, więc może to wszystko się już ku końcowi ma... Choć, cholera, przyznać trzeba, że momentami to jak w piekle było. Poronienie i te sprawy... Jeszcze wszędzie dokoła zamieszki. Tylko regularnego wojska brakowało, bo strzały i pożary też były. - Skrzywił się na myśl o spalonej aptece.
- U pani tutaj pewnie też nie lepiej było. Przy takiej ilości ludzi to burmistrz powinien później uhonorować, naprawdę... Medal i te sprawy. A jak już przy ludziach jesteśmy... Sporo? - Zmierzył panią doktor zmęczonym spojrzeniem, które jasno określało to o co pyta.

237Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 9:01 pm

Gość


Gość

Gabinet weta ----->

Josh nie zawracał sobie już głowy kitlem i maseczką. Już nie miał sił się tym przejmować. Całą swoją energię poświęcił na krzątanie się wokół chorych. Zmieniał pościele, pomagał się napić, karmił, podawał lekarstwa i smarował wysypkę. Tych w nieco lepszej kondycji zabawiał rozmową i opowieściami, w połowie wyssanymi z palca, ale przynajmniej poprawiały humor. Udało mu się nawet wywołać kilka uśmiechów. 
Zajrzał też do panny Eliott. Poczytał jej chwilę i opowiedział jedną z zabawniejszych historii, by nieco poprawić jej humor.
Podszedł też na chwilę do Johna i Pancho. Domyślił się, że gdyby teraz wręczył młodemu książkę, mógłby narobić mu niezłego wstydu przy koledze. Jego towarzysz nie wyglądał na fana literatury. 
Kręcił się po namiocie aż całkiem nie padł ze zmęczenia. Robił, co mógł, by tylko komuś choć przez chwilę było lepiej. Gdy nie mógł już ustać na nogach, wrócił do domu. 

zt

238Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 9:05 pm

Gość


Gość

- Słyszałam coś o zamieszkach w centrum i innych dzielnicach, ale nie chciało mi się wierzyć, że ludzie byli w stanie podjąć się takich rzeczy. Sępy i tyle... - Zapisywała skrzętnie to co ubyło z jej zapasów. Była zdziwiona, że również apteka została obrabowana! Kto by to widział, żeby pozbawiać chorych deski ratunku? Ale taki jest instynkt przetrwania, potrzebne są leki, miasto opustoszało - a nóż widelec się skorzysta. Meh...
- Piekło to dobre słowo. - odpowiedziała zerkając na aptekarza znad notesu. Już kończyła zapiski wyprostowując się. Na ostatnie zdanie Popowa zareagowała spokojnie, już tyle osób ją o to pytało. Sam Slattery, który odchodził od zmysłów po stracie żony.
- Bez względu na wiek, czasem całe rodziny... - Przysunęła felczerowi pewną listę, na której zapisane były imiona i nazwiska oraz dzień, sporadycznie godzina. Nie skomentowała wspomnienia o medalu.

239Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 9:22 pm

Gość


Gość

- Ludzie to zwierzęta. Sępy, szakale czy inne ścierwojady. W takich chwilach właśnie wychodzi ta ich parszywa natura. - Pokręcił głową, wyrażając swoją dezaprobatę dla kierunku w którym zmierza ludzkość i zerknął na podsuniętą mu kartkę. Przeglądnął listę, mamrocząc pod nosem kolejne nazwiska. Faktycznie, trochę duszyczek opuściło miasto. No ale co zrobić, widać tak to ktoś zaplanował...
- No tak. Trzeba to będzie później gdzieś wywiesić. Jak to się wszystko skończy, dopiszemy dane z lazaretu. Nie wiem jak to miasto przeboleje stratę tylu osób. - Wziął naszykowaną torbę i zaczął zbierać się do drogi powrotnej.
- No nic pani doktor. Nie zabieram pani więcej czasu i wracam do swoich obowiązków. Wytrwałości życzę i do zobaczenia. Mam nadzieję niedługo. Już po tym wszystkim.

---> Lazaret

240Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 10:18 pm

Gość


Gość

Nicość -----> 

Gdy chorzy byli już niemal zdrowi i siedzieli w swoich domach, a ci, co mieli umrzeć, już dawno umarli, Josh postanowił pomóc w uprzątaniu namiotów dla chorych. Nosił, składał, palił, co trzeba było spalić, by zarazki na pewno nie przetrwały i nikt więcej już nie zachorował. Znalazł kilka rozrzuconych książek, jakąś damską bieliznę i szmacianą lalkę. Co robiła szmaciana lalka w namiocie dla dorosłych? Tego młody weterynarz niestety nigdy się nie dowie.
Dla relaksu, postanowił zajrzeć do namiotu drugiego. Może tam ktoś potrzebuje jego pomocy bardziej? 

----> Namiot 2

241Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Pią Sie 02, 2013 10:29 pm

Gość


Gość

Miał na ciele pełno strupów i jeszcze utrzymywała mu się lekka gorączka, ale nie mógł już wysiedzieć w tym namiocie. Zapewne doprowadził biedną panią doktor do szału swoim zachowaniem i wszystkie pielęgniarki. Nie był zbyt zdyscyplinowanym pacjentem. W końcu jednak usłyszał, że  może wyjść, co też zrobił pospiesznie byle dalej od tego miejsca.
zt

242Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 1:54 pm

Gość


Gość

<-- dom

Epidemia się skończyła, ludzie wracali do zdrowia i do domów (oczywiście tylko ci, którym udało się przeżyć). Teraz ochotnicy pojawiali się przy namiotach tylko po to, bo pomóc je składać i pozbywać się resztek zarazków. Pojawił się tam i Darcy. Może niekoniecznie po to, by ochoczo pomagać, a po to, by sprawdzić jak ma się Sophie. Wcześniej odwiedził ją kilka razy (ale nie miałam okazji tego napisać wtedy ; / ). Teraz powinna czuć się już dużo, dużo lepiej. Ha, może mogła wracać do siebie?

243Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:09 pm

Gość


Gość

Sophie przez ostatnie parę dni dochodziła do siebie. Gorączka spadła zupełnie dzień wcześniej, majaki też się w końcu skończyły. Jednak dziewczynie dosyć szybko spodobało się leczenie morfiną, uciekała się więc do wszystkiego, łącznie z całodniowym udawaniem bólu i kłamanie w żywe oczy doktor Milton oraz Fionie, którą o dziwo polubiła. Pod koniec, kiedy już teoretycznie była zdrowa, zauważyła, że bez chociaż jednej dawki dziennie robiła się poirytowana. Stwierdziła jednak, że to przejdzie, jak już zejdą jej te swędzące strupy i wróci do siebie.
Przez pewien czas, kiedy odzyskała już świadomość była przekonana, że cala ta zaraza zaczęła się od niej. Że Franka zachorowała przez nią, że dziecko Audrey nie żyje przez nią, wszystko co najgorsze przez nią. Dzięki Bogu za Fionę, która była jedyną osobą, która odwiedzała Sophie i wybiła jej to z głowy. Okazało się, że to jakiś mężczyzna z skądś tam, który chciał pracować gdzieś tam w mieście to przywiózł, a potem sam na to zdechł. Uroczo.
Rzeczywiście, Sophie mogła wracać już do siebie. Wydawała się być trochę zagubiona, bo nie miała przy sobie nic, co mogłaby na siebie założyć, oprócz tego co dostawali tu chorzy leżący w łóżkach. Nie wiedziała, czy przypadkiem nie spalili jej chałupy, tak jak spalali tu wszystko, czego dotknął ospowicz. Nie wiedziała nawet, czy ma jeszcze pracę.
Najchętniej, to zostałaby w tym namiocie i pozwoliła ludziom opiekować się nią i podawać sobie morfinę. Przecierpiałaby nawet to, że musiałaby obcować z kimś obcym.
Darcy'ego zauważyła po chwili, kiedy wszedł do namiotu. Stała wtedy przy swoim łóżku w luźnej, bawełnianej koszuli i czymś równie luźnym i równie bawełnianym wokół jej nóg aż do samych kostek, co wyglądało jak halka. Nie przywitała się, odwróciła się tyłem i udawała, że jej tam nie ma. Z wielu powodów, które się ze sobą kłóciły.

244Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:16 pm

Gość


Gość

Mężczyzna nie przejął się specjalnie tym, że się odwróciła. Gdyby i humorami Sophie zaczął się przejmować, to by już dawno strzelił sobie w głowę. Bo tylko tego mu brakowało.
- Sophie - zatrzymał się tuż za nią i dotknął ręka czoła dziewczyny.- Gorączka już ci całkowicie zeszła. To dobrze.
Całe szczęście, że ta cholerna ospa zniknęła. Jeszcze kilka dni i można było dostać zajoba.

245Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:32 pm

Gość


Gość

Sophie mogła udawać, że go nie ma, jak do niej mówił. Ale jak już dotknął jej czoła, przewróciła oczyma i powstrzymała się od prychnięcia. Pan Troskliwy. Lubiła zająć się sama sobą, inni jej do szczęścia nie byli potrzebni (poza tym wyjątkiem z ospą; gdyby Aretha jej nie znalazła, to byłoby po niej). Z drugiej strony schlebiało je to, że ktoś się nią interesuje, zwłaszcza, że był to dupek Darcy.
- Mhm - mruknęła tylko i zaczęła układać poduszkę. Nie wiadomo po co - i tak pewnie ją spalą. nie chciała odwracać się do Corneliusa z jeszcze jednego powodu - nie widziała się w lustrze od ponad tygodnia i podejrzewała, że nie wygląda tak dobrze, jak wcześniej, a w końcu swój wygląd traktowała trochę jako kartę przetargową - w końcu wielu się nabrało na te słodkie pucułowate policzki, obecnie trochę zapadnięte, a nie miała do zaoferowania wiele więcej oprócz nich. Gdyby jeszcze tylko wiedziała, że na policzku miała krostę, po której została jej różowa blizna, że wokół oczu ma ciemne kręgi, które nijak dodawały jej uroku, a do tego widać po niej każdy kilogram, który schudła, pewnie schowała by się pod łóżko.
- Wracam do domu - powiedziała, żeby jakoś podtrzymać tę porywającą rozmowę.

246Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:38 pm

Gość


Gość

- Dobrze - kiwnął głową i rozejrzał się po pomieszczeniu. Większość osób też zbierała się do wyjścia, jednak mało kto układał pościel. Poły namiotu były wreszcie szeroko rozwarte, dzięki czemu do środka napływało świeże powietrze.
Pamiętał, jak dziewczyna rzucała się w gorączce. Potem było tylko gorzej, ponieważ odeszła Julie, a zaraz potem dziecko Audrey, przez co omijał łóżko Palin obawiając się, że i na jej martwe ciało będzie musiał patrzeć. A to było ostatnie, czego chciał.
- Będziesz musiała jeszcze długo odpoczywać.

247Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:43 pm

Gość


Gość

Sophie wyżywała się na biednej poduszce, a ostateczny cios zadała jej po ostatnich słowach Darcy'ego.
- Co cię to obchodzi? - Mruknęła z niezadowoleniem. Pytała się Fiony, czy przypadkiem jej tu ktoś nie odwiedzał i czy przypadkiem nie był to pewien dziennikarz, ale uzyskała odpowiedź przeczącą. Stwierdziła więc, że potraktował ją tak jak wtedy, kiedy wyjeżdżał - jak powietrze. A ona była zbyt dumna, żeby pozwolić na takie traktowanie. Z drugiej strony niewiele brakowało, żeby o wszystkim zapomniała.

248Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 2:49 pm

Gość


Gość

- A dlaczego miałoby mnie nie obchodzić? - zapytał spokojnie, bo i był spokojny. Póki co, ponieważ jego świetna kondycja psychiczna już od dawna płatała mężczyźnie figle. - Jesteś osłabiona i musisz uważać, żeby nie podłapać przypadkiem jakiejś kolejnej choroby.
Fiona nie musiała widzieć, jak kręcił się nieopodal. Nie oszukujmy się, O'Dwyer miała naprawdę dużo do roboty, podczas epidemii. Zajmowała się nie tylko Sophie, ale i różnymi smarkatymi srajtkami. Miała inne zajęcia niż sprawdzanie, kto akurat na chwilę usiadł obok byłej cyrkówki.

249Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 3:07 pm

Gość


Gość

Usta Sophie zacisnęły się mocno. Chyba nie miała siły, żeby się teraz z Darcy'm kłócić, a jeśli tak dalej by wyglądała rozmowa, to prędzej czy później któreś z nich by wybuchło.
I byłaby to Sophie.
- Raczej muszę wrócić do pracy - powiedziała i w końcu się obróciła. Na mężczyznę spojrzała tylko przelotnie - po pierwsze denerwował ją, po drugie tęskniła za nim i bała się, że gapienie się na niego poskutkowałoby natychmiastowym wybaczeniem wszystkiego, co miała mu za złe. Rozejrzała się dookoła, ale w sumie nie widziała niczego, co należało do niej. Nagle do głowy wskoczyła jej myśl o dolarach schowanych pod podłogą jej chałupki i od razu jakoś się jej cieplej na sercu zrobiło. Tak, te dolary należały do niej i dzięki nim była coraz bliżej wyjazdu, którego pewna była coraz mniej.
Co do Fiony, to Sophie widywała tylko ją, stąd wywnioskowała, że była przy niej cały czas. A skoro byłą, to widziałaby innych ludzi niż doktor Milton, czy pielęgniarki, które zatrzymywały się przy łóżku Palin. Dopóki ktoś nie wyprowadzi jej z błędu, tak właśnie będzie myślała.
- Słyszałam, że twoja przyjaciółka zmarła. przykro mi - powiedziała trochę beznamiętnie, ale słychać było w jej głosie szczerość. Nie znosiła Julie, tego że nosiła swoje puszczalskie dupsko wyżej niż nos, ale było jej szkoda Darcy'ego. Tak troszkę.

250Namiot dla zarażonych #1 - Page 10 Empty Re: Namiot dla zarażonych #1 Sob Sie 03, 2013 5:34 pm

Gość


Gość

- Myślę, że sami z siebie dadzą ci kilka dodatkowych dni wolnego - westchnął. Zdążył przyjrzeć się zapadniętej twarzy Sophie. Jej oczy jednak, wbrew wszystkiemu nie straciły ogników, które dostrzegł w dniu, w którym się poznali. To dobrze. Inaczej wszyscy straciliby Sophie Palin.
- Wiele osób zmarło - uciął krótko. Nie miał ochoty o tym rozmawiać. Wyglądało na to, że tak jak zamknął się w sobie po rzezi na Indianach, tak teraz robił to samo po epidemii. Trzymał to w sobie tak długo, aż sam pęknie wreszcie. To wszystko się w nim zbierało niebezpiecznie. Hodował w sobie ten ból, a delikatna siatka wrażliwości już od dawna była niepokojąco napięta. Posypywał solą własne rany, sam sobie tym wbijał palce w bok, jak niewierny Tomasz.
Aż zwariuje do reszty, niczym bezsenne zwierzę.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 10 z 11]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach