Gdy wróciła, odór soków żołądkowych uderzył w jej nozdrza, a jednak udało jej się powstrzymać odruch wymiotny. Ale bądź co bądź w całym namiocie unosiła się odurzająca woń soków żołądkowych. Powoli dawało się do tego przyzwyczaić, choć Fiona powoli dostawała od niego bólu głowy.
Och, Ben taki niewinny, trawiony przez gorączkę i dziękujący jej był taki... rozczulający. Naprawdę niechętnie odwróciła od niego wzrok, gdy jakiś chłoptaś zaczął domagać się pomocy. Co najgorsze - chyba mówił do niej.
- Już, już, spokojnie!
Czym prędzej zerwała się i pobiegła po misę, którą wetknęła mu pod brodę. Nie rwała się do pomocy, po prostu nie chciała znowu ścierać czyichś wymiocin. Wzdrygnęła się. Już samo wspomnienie ją dobijało.
Och, Ben taki niewinny, trawiony przez gorączkę i dziękujący jej był taki... rozczulający. Naprawdę niechętnie odwróciła od niego wzrok, gdy jakiś chłoptaś zaczął domagać się pomocy. Co najgorsze - chyba mówił do niej.
- Już, już, spokojnie!
Czym prędzej zerwała się i pobiegła po misę, którą wetknęła mu pod brodę. Nie rwała się do pomocy, po prostu nie chciała znowu ścierać czyichś wymiocin. Wzdrygnęła się. Już samo wspomnienie ją dobijało.