Gdyby tylko miała na to siłę, od razu zabrałaby się za przedrzeźnianie Darcy'ego. W jadłodajni chyba prędzej otworzyliby butelkę szampana, gdyby przyszło im stracić Sophie Palin, niż by się przejęli - a przynajmniej tak było w mniemaniu dziewczyny. No, może poza panią Campbell. Wszak to ona była jedyną osobą, którą zaalarmowała długa nieobecność dziewczyny. Sophie tylko nie wiedziała, czy na pewno jest wdzięczna za uratowanie życia - przecież jak ktoś umrze, to może mieć wszystko w dupie i niczym się nie przejmować, prawda? Szkopuł tkwił w tym, że nie mógł się napić whisky, a jego ciało gniło i śmierdziało.
- No tak - odpowiedziała posępnie. Biedna Audrey. Biedna Frania. Sophie aż na chwilę przymknęła oczy i zacisnęła pięści. Była pewna, że to ona zaraziła je i ich dzieci, skoro była drugą chorą osobą w mieście. Tego umarlaka mogła przecież obsługiwać w jadłodajni i przenieść dalej ospę... Nie będzie miała czelności nawet na nie spojrzeć.
- Nie wiem, czy... - Ucięła. Nie chciała radzić się Corneliusa, ale stał najbliżej. - Czy mogę iść w tym? Czy to też muszą spalić? - Chwyciła luźne ubrania, które miała na sobie w dwa palce. Nie miała rodziny ani obecnie wolnych przyjaciół, którzy mogli jej coś przynieść.
- No tak - odpowiedziała posępnie. Biedna Audrey. Biedna Frania. Sophie aż na chwilę przymknęła oczy i zacisnęła pięści. Była pewna, że to ona zaraziła je i ich dzieci, skoro była drugą chorą osobą w mieście. Tego umarlaka mogła przecież obsługiwać w jadłodajni i przenieść dalej ospę... Nie będzie miała czelności nawet na nie spojrzeć.
- Nie wiem, czy... - Ucięła. Nie chciała radzić się Corneliusa, ale stał najbliżej. - Czy mogę iść w tym? Czy to też muszą spalić? - Chwyciła luźne ubrania, które miała na sobie w dwa palce. Nie miała rodziny ani obecnie wolnych przyjaciół, którzy mogli jej coś przynieść.