Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Namiot dla zarażonych # 2

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Go down  Wiadomość [Strona 11 z 11]

251Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:03 pm

Gość


Gość

- Po przeskoku -

Po kilku dniach ludzie wracali już do zdrowia. Każdy organizm przechodził chorobę na swój własny sposób. Jedno było pewne, epidemii koniec całkowity. Nie można było powiedzieć, że Judith była cała w skowronkach. Nadszedł czas na stawienie czoła dotrzymaniu obietnicy dotrzymanej pewnemu małemu bohaterowi. Należy wspomnieć, że doktorka przychodziła często sprawdzając jak się miewa pan Alphonse, prowadziła z nim rozmowy, czasem krótsze, czasem dłuższe. Nie pospieszała go w niczym. Mógł robić wolne kroczki, albo od razu walnąć z armaty emocjami jeśli chciał.
Judith przygotowała chłopakowi czyste ubrania, większość rzeczy była już w jej nowym mieszkaniu. Tak samo z osobistymi rzeczami doktorki. Parę dni temu widziała się z Promnitzem otrzymując od niego oficjalnie klucze. Wszystko było już gotowe, sprawy domknięte, większość ludzi wyszła już z namiotów, część została przewieziona do lazaretu jeśli nalegali na dalszą kurację.
- Gotowy?
Mierzwiąc włosy pana przyszłego doktora, zostawiła za sobą całą przeszłość czując, że dopiero teraz zaczyna coś nowego.

[z/t] ---> [Nicość]

252Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:09 pm

Gość


Gość

Rosemary westchnęła znowu, bo widziała, że w namiocie zaczyna się jakoś przerzedzać, a ona nie mogła ruszyć się z miejsca. Miętoliła w dłoniach swoją ulubioną lalkę, która pamiętała jeszcze czasy, gdy jej właścicielce umarli rodzice. Jednak dobry humor powrócił razem z chwilą, gdy usłyszała głos cioci. Oh, cóż to była za ulga! Kamień spadł jej z serca, kiedy zobaczyła ciocię między ludźmi.
- Ciociu!
Wstała z łóżka i przytuliła się do niej najmocniej jak tylko potrafiła. Tak dawno jej nie widziała! Ktoś jej powiedział, że jej ciocia nie przychodziła, bo i ona mogłaby zarazić tą chorobą. Rosemary wzięła to sobie do serca i tylko wyczekiwała powrotu do domu.
- Naprawdę? Jeju, jak dobrze! A ciociu... - spojrzała na nią do góry. - Ty nie byłaś chora? A Biddy? A wujek?

253Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:21 pm

Gość


Gość

Kobieta przytuliła do siebie dziewczynkę, po czym sięgnęła do kosza z którego wyciągnęła pomarańcze i niewielką paczuszkę.
Gdy wręczyła dziecku owoc, rozpakowała prezent, którym okazała się być nowiutka, niebieska sukienka.
- Wszyscy zdrowi! - Zaśmiała się i wręczyła dziecku ubranie. - No teraz się przebieraj i wracamy na ranczo!

254Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:27 pm

Gość


Gość

Rosie przyjęła pomarańczę i prezent z wielkim uśmiechem, który miał podziękować za to wszystko cioci. Potem wzięła sukienkę i wsunęła się za parawan (chyba był jakiś, prawda?) i przebrała się tam najszybciej jak mogła. Wyszła, chwyciła za swoje zabawki i już byłą gotowa do wyjścia. Oczywiście pożegnała się ze wszystkimi i podziękowała za wszystko! Byłoby niegrzecznie, gdyby tego nie zrobiła.
Chwyciła ciocię za dłoń, uścisnęła ją mocno i znów się do cioci uśmiechnęła.
- Dziękuję cioci, że przyszłaś! - powiedziała uradowana. - Alphiego umarli rodzice i pomyślałam, że to tak samo jak mnie i pomyślałam też, że się cieszę, że cię mam, ciociu. Kocham cię, ciociu!
Bez cienia wątpliwości można było stwierdzić, że dziewczynka mówi szczerze. W czasie przebywania w namiocie bała się, żę choroba zabierze jej też ciocię, wujka i Biddy.

255Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:31 pm

Gość


Gość

- Och, Rosie! - Kobieta przycupnęła i przytuliła ponownie swoją podopieczną. Potem, ze łzami w oczach, ucałowała jej policzki.
- Biedny, biedny Alphie... - szepnęła i pogłaskała dziewczynę po policzkach. - Wiesz co... zaprosimy go do siebie, by wiedział, że ma przyjaciół - Zaproponowała. 
Wyprostowała się i poczuła wielką ulgę. Ulgę, ze ma rodzinę. Nawet jeśli nosiła w sercu żal, że jej mąż nie jest już tym kochanym małżonkiem sprzed lat. Mimo, ze nie była tak szanowana jak powinna... miała u boku kochające córki. I dla nich powinna cieszyć się życiem.
Chwyciła dziewczynkę za rękę i zaprowadziła ją do wyjścia, dziękując na pożegnanie pielęgniarkom za opiekę nad Rosemary.



---> ranczo

256Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 10:36 pm

Gość


Gość

Namiot 1 ---->

Wszedł do namiotu zmęczony, ale we względnie dobrym nastroju. Przynajmniej nie będzie musiał oglądać kolejnych tragedii. Albo chociaż w takich ilościach. Nawet Jackie zdrowiała. Kiedy jednak zobaczył łóżka, pozostałości po chorych i ponure wnętrze, przytłoczyły go wspomnienia. Odprężenie minęło, tak jak jego dobry humor. Powoli zaczęła wracać tamta rozpacz, choć to nie jego bliscy odeszli z tego świata.
Próbując utrzymać emocje w ryzach, przymknął powieki i odetchnął głęboko. Otworzywszy oczy, znów się rozejrzał, tym razem w poszukiwaniu bratniej duszy, która pomogłaby mu przez to przejść. I wtedy dostrzegł pastora Evansa. 
Zarumienił się, a ręce miał wilgotne od potu. Nie rozumiał reakcji własnego ciała, nie mógł też nad tym w żaden sposób zapanować. Wziął kilka głębokich wdechów i postanowił do niego podejść. 
Z każdym krokiem jego serce odrobinę przyspieszało, czego nie mógł pojąć. Gdy był już ledwie dwa metry od wielebnego i ten mógł go bez przeszkód zobaczyć, stchórzył. Przystanął i jedyne, o czym marzył, to uciec.

257Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 11:11 pm

Gość


Gość

Joseph zwijał kolejne manatki i z uśmiechem na twarzy przywitał, a potem pożegnał panią Quinally i małą Rosemary. Co za grzeczna i miła dziewczynka. Pomimo osobistej tragedii, jaką przeżywał, był w dość dobrym nastroju. Miło popatrzeć na pacjentów, opuszczających namiot. Poszedł zwinąć łóżko po pannie Quinally i przyuważył... pana Bolitara we własnej osobie! Znaczy Pana Josha. Znaczy Josha, no... oj, troszkę niezręczna sytuacja to będzie.
- Dzień dobry! - powiedział i obdarował go wyjątkowo sympatycznym uśmiechem.
Mimo kilku chwil załamania, Joseph uznał, że odrobinę zmężniał przez ten czas co tu jest. Nawet nabrał trochę gabarytów! Ale nie można być człowiekiem aż tak pysznym.

258Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 11:22 pm

Gość


Gość

Boże, widzisz i nie grzmisz?! 
Spojrzał na uśmiech wielebnego i kolana się pod nim ugięły. Na zmianę otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednocześnie wskazując palcem wyjście z namiotu, stertę brudnej bielizny, na niezłożone jeszcze polowe łóżka, pielęgniarkę, własne buty i czyjeś plecy, nie mogąc wydusić z siebie słowa. 
- D-dzień dobry - powiedział cicho po dłuższej chwili machania rękoma i udawania rybki. - Tak, dzień dobry - powtórzył nico pewniej i rzucił się, nieco nerwowo, do składania pościeli z pustego łóżka. Pochylił się, żeby podnieść guzik, który odpadł od poduszki, i uderzył czołem w twardy stelaż polowego łóżka. 
Poderwał się, chwycił się za głowę, przymknął oczy, zrobił krok do tyłu i zachwiał się niebezbiecznie, potknąwszy się o kolejne puste posłanie.

259Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Pią Sie 02, 2013 11:59 pm

Gość


Gość

Joseph obserwował te poczynania młodego pana Bolitara z lekkim zdziwieniem. Uśmiech na twarzy, pastorze. Nikogo nie obchodzą twoje prywatne problemy, więc się uśmiechaj i bądź dobry. Tak jak na pastora przystało.
- Oj, oj, pan jesteś dzisiaj coś rozkojarzony - powiedział i podszedł do Josha, żeby mu pomóc złapać równowagę. Złapał go za ramiona.
Uznał, że podwójna forma czyli zarówno "Ty" oraz "Pan" będzie w tej sytuacji najodpowiedniejsza. Bez nadmiernego dystansu i spoufalania się.

260Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:08 am

Gość


Gość

Mało nie pisnął, jak panienka, zaskoczony złapaniem przez pastora. Na szczęście udało mu się powstrzymać. Stanął na nogach, podniósł upuszczoną pościel, tym razem jednak uważając na głowę.
- Dziękuje Josephie. Znaczy pastorze - poprawił się szybko i spąsowiał, znów, tym razem zażenowany własnym nietaktem. - Może odrobinę rozkojarzony, ale w poprzednim namiocie nic się nie stało - bełkotał. - Dopiero tutaj, właściwie teraz, ledwie moment temu, może to przez pa... - urwał, nie chcąc dokańczać ani wierzyć, że to właśnie chce powiedzieć. Zamilkł i odwrócił się profilem do pastora, jakby to pozwoliło mu ukryć kolejny rumieniec.
- Może to przez pogodę - wymamrotał w końcu.

261Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:12 am

Gość


Gość

Przez "pa"? O co mogło mu chodzić? Pa... pa... nie, parasol nie. Pamięć? Panikę? Ale czemu miałby panikować?
- Och, każdemu może się zdarzyć. Proszę na przyszłość uważać na siebie - powiedział i obdarował go wyjątkowo szczerym uśmiechem, przy którym kąciki oczu uciekały mu w górę.
Ostatnie części zużytej bielizny do spalenia. Tyle ognia poszło w trakcie epidemii, że mogli zrobić grilla na całe miasteczko. Grill w aromacie ospy. Co za durny pomysł z jego strony.

262Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:21 am

Gość


Gość

Tego było za wiele dla biednego Josha. Gapił się przez chwilę na ten uśmiech, na pastora, na wszystko i zgłupiał już całkiem. Nie rozumiał, dlaczego przeszył go dreszcz, jakiego dotąd nie znał, skąd wzięło się to dziwne uczucie w żołądku... Zebrał tyle pościeli, ile zdołał objąć rękoma, pokiwał głową, że zgadza się z pastorem i uciekł. Na zewnątrz, w chłód, a raczej upał, do ognia, gdzie rumieniec można by było tłumaczyć wysoką temperaturą. Gdziekolwiek. 
Stanął na zewnątrz, rzucił pościel na ziemię i odetchnął głęboko. Do tego pory uważał się za człowieka może niedoświadczonego, ale inteligentnego. Jednak to, co się stało, niszczyło ten pogląd. Jak mógł mówić tak o sobie, gdy nie rozumiał nawet samego siebie?!

263Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:25 am

Gość


Gość

Jak wesoło się to wszystko fajczyło! Na pewno dużo weselej niż na przykład apteka, kiedy była ludziom tak szczególnie potrzebna (w sumie zawsze jest). Przez moment zastanowił się nad swoim tokiem myślenia. Zaczął myśleć czasami w sposób całkowicie absurdalny i niedorzeczny, do tego śmiał się z rzeczy wyjątkowo głupich, albo z takich, z jakich nie należało się śmiać. Następnie poszedł do legowiska Glorii. Zapytał jak się czuje i czy jest gotowa opuścić namiot i wrócić do taty. Daleko nie miała, więc mógł puścić ją samą. I kolejne łóżeczko do zwinięcia.

264Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:39 am

Gość


Gość

Zebrał się w sobie i wrzucił wszystko do ognia. Wracając do namiotu był już niemal spokojny. Był to chyba pierwszy moment, kiedy był wdzięczny za swoją zmienność nastrojów i łatwość przechodzenia od furii do radości i na odwrót. 
Nie zaryzykował jednak podejścia do pastora. Nie chciał znów się ośmieszyć. Zależało mu, by wielebny nie myślał o nim, jak o jakimś wariacie. Naprawdę mu zależało.
Składając łóżko, przyciął sobie palec. Znów zrobił sobie krzywdę, co znaczyło tylko tyle, że dalej był rozkojarzony. Usiadł na podłodze i patrzył, jak krew płynie mu po dłoni. Niemocno, ale jednak. Nie miał pojęcia, gdzie tu mają opatrunki, postanowił więc poczekać, aż samo zaschnie. A pościel i tak szła do spalenia, więc nie martwił się o jej ubrudzenie.

265Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:48 am

Gość


Gość

Przechodził między kolejnymi legowiskami do złożenia, gdy dostrzegł ponownie Josha. A czemu on siedzi na podłodze? Cóż... nie powinien być dla niego upierdliwy, bo może się Josh zirytuje, a tego pastor Evans by nie chciał. Przyjrzał się jeszcze raz. A czemu mu ręka krwawi? I czemu on sobie tego nie opatrzy? Poszukał, czy mają jeszcze jakieś bandaże. Smętne resztki, ale zawsze coś.
- Co to się stało? - powiedział przyklękając przy nim i chwycił go za dłoń. - Mogę?

266Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:56 am

Gość


Gość

Leciało i leciało, jakby całą krew miał zaraz stracić, ale nie bardzo się tym przejął. Patrzył, jak idiota, na własną krwawiącą rękę i dzięki temu powoli wracała mu jasność umysłu. Ból i widok ran działały cuda.
Gdy pastor chwycił jego rękę, odruchowo ją wyrwał i spojrzał na wielebnego z mieszaniną lęku i niezrozumienia.
- T-tak, dziękuję - powiedział cicho i pozwolił się opatrzyć. - Przyciąłem sobie łóżkiem, niezbyt mocno, nie boli nawet, może trochę, ale nie bardzo, właściwie już kończę, a to i tak do spalenia, a temu to się nikt nie będzie przyglądał, nie ma się co martwić... - Znów dostał słowotoku. - Nic mi nie jest, naprawdę, miałeś rację, znaczy, miał pastor rację, jestem może odrobinę rozkojarzony, nie wiem, dlaczego, nic się nie stało, znaczy stało, ale to nic, to się przecież zdarza, nie tak znowu rzadko, ale właściwie to mi nieczęsto, no może nawet nigdy, tylko jakoś tak dzisiaj właśnie, pewnie długo mi przejdzie... - I ględził, i ględził, wyrzucając z siebie milion informacji na sekundę, każda równie istotna, co zeszłoroczny śnieg na Alasce.

267Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 1:03 am

Gość


Gość

Słuchał uważnie i usiłował zrozumieć ten słowotok, ale jakoś nie szło, więc kulturalnie potakiwał głową.
- Już, już, spokojnie, zaraz to opatrzymy - powiedział poklepując go uspokajająco po ramieniu. - Proszę mi tylko mówić jak, średnio się znam na medycynie i opatrunkach, ale jak mi się powie co i jak mam zrobić to zrobię.
Przyłożył bandaż od spodu i zaczął ostrożnie zawijać ranę. Zorientował się, że Josh miewa problemy z tytułowaniem Evansa. Ach, a może by mu tak odpuścić? I tak w nocy walił do niego po imieniu.
- Możesz się do mnie zwracać moim imieniem. W sumie niewiele ludzi to robi - powiedział spokojnie.
W sumie tylko Elias mówił mu po imieniu, więc Josha w tym momencie kopnął wielki zaszczyt.

268Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 1:22 am

Gość


Gość

Gdy pastor sie odezwał,Josh spojrzał na niego nieco zdziwiony, jakby to, co mówił działo się tylko w jego głowie i tam właśnie usłyszał głos wielebnego.
- Jest dobrze, tak, właśnie tak. - Ugryzł się w język, by znów nie zasypać go niepotrzebnymi i informacjami. A nawet gdyby opatrunek był. najgorszy na świecie, nic by nie powiedział.
- Och - westchnął gdy pastor zezwolił mu mówić sobie po imieniu. - Dziekuję. I mów mi Josh, tak, po prostu Josh. - Spojrzał na Josepha i znów spłonął rumieńcem.

269Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 1:26 am

Gość


Gość

Zawiązał mu te skrawki bandażu. No, nawet to wyglądało jak opatrunek.
- Tak więc, Joshu, miałbym do Ciebie małą prośbę - powiedział przyglądając mu się wnikliwie.
Ten młodzieniec musiał być przemęczony i to bardzo.
- Wszyscy w tym miasteczku doceniają twoją pomoc, jesteśmy Ci bardzo wdzięczni, a ja szczególnie, wczoraj się nawet poczułem jakbym miał przyjaciela. Dlatego proszę Cię ładnie, żebyś udał się na spoczynek. Zasłużyłeś sobie, pracowałeś tu naprawdę ciężko.
Uśmiech na koniec?

270Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 10:49 am

Gość


Gość

- Ale ja jestem twoim przyjacielem - powiedział ledwie słyszalnie, zanim tak naprawdę zdążył pomyśleć. - Chcę być twoim przyjacielem - dodał tak samo cicho. Weź się w garść, na Boga!, wrzasnął na siebie w myślach i przymknął na chwilę oczy. Potarł palcami nasadę nosa i odetchnął głęboko.
- Spałem wystarczająco długo, wierz mi - zapewnił już względnie normalnym głosem, otwierając oczy. Uśmiech pastora. No pięknie. Przełknął głośno ślinę. - Nie mogę siedzieć i myśleć, muszę coś robić. Nie mogę też bezczynnie patrzeć, jak inni ciężko pracują. Wielkiej krzywdy sobie nie zrobię, do drobnych urazów jestem przyzwyczajony, a pomóc zwyczajnie muszę. - Patrzył na pastora i próbował się przyzwyczaić do tego uśmiechu. Nie szło mu najlepiej, działał na niego tak samo, ale powoli uczył się opanowywać własne reakcje. Powoli.

271Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:15 pm

Gość


Gość

Co tam mamrotał? Spał długo i twierdzi, że jest wystarczająco wypoczęty? Och... no skoro tak, to nie może być jego niańką.
- Dobrze. W takim razie postępuj tak jak uważasz, za słuszne - powiedział i wstał, żeby kontynuować zwijanie namiotu.
Poczułem się jakbym miał przyjaciela.
Wielebny Collins byłby wniebowzięty. Joseph się resocjalizuje!

272Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 12:36 pm

Gość


Gość

- Tak, tu się bardziej przydam niż w gabinecie - powiedział szybko, kiwając głową. - I dziękuję za opatrunek.
I Josh wstał. Przecież utrzymywał, że wszystko w porządku, prawda? Złożył felerne łóżko, tym razem jednak uważając na palce. Skupienie się tylko i wyłącznie na wykonywanych czynnościach wiele kosztowało młodego weterynarza. A obecność krążącego po namiocie pastora Evansa wcale nie ułatwiała tego zadania.
Dorzucając kolejną porcję pościeli do spalenia, Josh zatrzymał się na chwilę przy ogniu i zapatrzył w płomienie. Rozmyślał. A przynajmniej próbował. Znów czuł coś nowego, ledwo uświadomił sobie pewne rzeczy, a już nowe stały przed nim zagadki. To nie do pomyślenia, jak mało znamy siebie samych.

Krzątał się, sprzątał, z każdą chwilą coraz bardziej się opanowując. A przynajmniej tak to wyglądało na zewnątrz. W umyśle młodego weterynarza panował chaos. Znów! 
W pewnym momencie postanowił zrobić sobie przerwę, zjeść coś, odetchnąć. Nie miał wyrzutów sumienia, że zostawia niespalone prześcieradła. One nie mogą umrzeć, gdy nikt się nimi nie zajmuje. Prawda?

zt ---->  ????

273Namiot dla zarażonych # 2 - Page 11 Empty Re: Namiot dla zarażonych # 2 Sob Sie 03, 2013 8:59 pm

Gość


Gość

W zasadzie to już nie było za bardzo co tu sprzątać. Przeciągnął się i odchylił głowę. Koniec epidemii oznacza powrót na stale na plebanię. Znoszenie widoku jego ukochanego i robienie mu szarlotki. Pochylił głowę i wypuścił powietrze z cichym westchnięciem.
Puścił z dymem ostatnie prześcieradła i szmatki. Mógł sobie już stąd iść. Młodzieniec Alphonse zapomniał mu oddać książkę? Eee tam, to i tak było kieszonkowe wydanie, nie najładniej oprawione.
Eliasie, przybywam!


-----> Plebania

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 11 z 11]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach