Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Plac

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40  Next

Go down  Wiadomość [Strona 39 z 40]

951Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Sty 28, 2013 8:07 pm

Gość


Gość

-W NOCY?! - zaryczał jak zranione zwierzę, wpatrując się w Julie z niedowierzaniem!
A potem dopadł do niej paroma susami, zagrodził jej drogę i wpatrywał się w nią ze wściekłością.
-Jestem twoim MĘŻEM i będę dotykał cię kiedy chcę. A jeśli...w nocy rozmawia z Tobą i dotyka Cię ten Lincoln, to przysięgam, że następnego wieczoru zastaniesz go bez jego drogocennej męskości! -wydyszał, spoglądając na Julie z dziwną mieszanką rozczarowania, smutku, gniewu i pożądania!
Przekrzywił nagle głowę.
-Oczywiście jestem wspaniałomyślny i gotów wybaczyć...każde potknięcie jeśli porzucisz głupie myśli o rozwodzie i wrócisz do mojego łoża! - zaproponował, propozycja nie do odrzucenia!

952Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Sty 28, 2013 8:16 pm

Gość


Gość

Julie odwróciła się gwałtownie i trzasnęła mu z otwartej dłoni w twarz. Cała dygotała z gniewu a policzki miała zaróżowione z emocji.
- JUŻ NIE JESTEŚ I NIE MOŻESZ ! - krzyknęła - JAK ŚMIESZ !
Wyglądała jakby zaraz miała wpaść w szał. Królowa Chaosu wręcz !
- A tylko spróbuj go dotknąć...tylko spróbuj a pożałujesz tego....z pierdla do końca życia nie wyjdziesz !
Strzeliła mu w drugi policzek i dysząc ze wściekłości ruszyła dalej. Niech on się od niej odczepi !

953Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Sty 28, 2013 8:19 pm

Gość


Gość

Gdy Vincent dostał w oba policzki...roześmiał się szczerze i uroczo!
Motyle rączki Julie nie czyniły mu specjalnej krzywdy, a ona sama wyglądała teraz tak słodko i ponętnie!
-I co? Myślisz, że życie w więzieniu byłoby gorsze niż życie bez ciebie, ma belle? - zapytał ze swoją typową, francuską, romantyczną egzaltacją...która tak kiedyś uwodziła Julie!
-Jesteśmy małżeństwem, a jeśli ma to zepsuć jakiś barman, to honor nie pozwala mi nie wyzwać go na pojedynek. - uśmiechnął się sardonicznie.

954Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Sty 28, 2013 8:31 pm

Gość


Gość

Julie miała wrażenie, że rozmawia z osłem. Nic do niego nie docierało.
- Wytłumaczę ci to jeszcze raz, prościej, bo najwyraźniej twój mózg tego nie przetwarza. Zdradzałeś mnie I NIE KŁAM BO WIEM. Zdradzałeś wielokrotnie, zostawiłeś mnie, by trwonić resztki mojego majątku, gdy ja musiałam myć gary, podłogi i spędzać wieczory z baronem by mieć co jeść. A przyjechałeś tu po to by ruchać i udawać, że nie istnieje. Więc ty dla mnie też nie istniejesz - pokazała palec, na którym kiedyś lśniła obrączka. NIE MASZ PRAWA MNIE DOTYKAĆ, CAŁOWAĆ, NIE JESTEM TWOJĄ ŻONĄ. A niedługo przestanę też być formalnie - wszystko to wysyczała mu w twarz - A teraz spadaj , comprenez-vous? - i przewracając oczyma ruszyła na pocztę, z zamiarem dosmarowania na pozwie rozwodowym, że nie wiedziała poślubiając go, że jest chory psychicznie

955Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Sty 28, 2013 9:55 pm

Gość


Gość

-ZDRADZAŁAŚ MNIE Z BARONEM?! -chciał wykrzyczeć te słowa, ale wykrzyczał je szeptem, ponieważ ta kompromitacja...to nie do zniesienia!
Barman, baron, nikt nie może się o tym dowiedzieć, nikt!
Zbladł i zmarszczył brwi. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Julie leżałaby martwa.
Z pewnością zasłużyła na nauczkę!
-Tu się mylisz. Chyba muszę ci DOGŁĘBNIE wyjaśnić moje stanowisko. - wysyczał, łapiąc ją za rękę i wykręcając boleśnie jej nadgarstek.
-A teraz chodź kochana żono, musimy porozmawiać w spokojniejszym miejscu. MUSIMY porozmawiać, chyba że chcesz, aby Lincoln obudził się bez rączki albo męskości, a chyba nie chcesz? -wyszczerzył zęby i dzięki temu szantażowi pociągnął Julie za sobą!

/zt

956Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 6:52 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Listy gończe, wydane przez federalne biuro szeryfa, krążyły już po Old Whiskey. Twarze nadrukowane na nich przedstawiały człowieka, który prawdopodobnie stał za szantażem pani Whittmore. Wysoka cena za jego głowę kusiła wielu - 1000$ to przecież sumka nie mała! Dlatego nie powinno nikogo dziwić, ze tak wielu podjęło ryzyko wyprawy, by położyć łapę na tych dolarach.
Już od rana na placu w centrum miasta zbierali się łowcy nagród, którzy odebrali pozwolenia rządowe na zabicie bandyty. Jednak niewielu było świadomych tego, ze to oni mogą stać się ofiarami.

Nikt o tym chyba teraz nie myślał; wszyscy podnieceni byli możliwością zarobienia niezłej sumy pieniędzy i zdobyci wielkiej sławy. Ha, kto by nie chciał wybić gangu Whittmore'a? O takim to będą w gazetach pisać, w książkach wspominać! Ktoś może pomyśleć - naiwniacy... ale przecież ktoś wyruszyć musi, prawda?


Rozpoczynamy zbiórkę chętnym na sesję - obławę na gang Whittmore'a. Wyjazd nastąpi wtedy, gdy każdy z grupy zgłoszonych napisze tu psota, ze przybył i napisze co ze sobą wziął i jak się przygotował. (chyba że MG zdecyduje inaczej)

http://oldwhiskey.my-rpg.com

957Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 7:28 pm

Gość


Gość

Szewc wybierający się na wielkie polowanie na nie byle jakiego bandytę, znający się bardziej na muzyce niż strzelaniu! Doprawdy, Richard sam nie wierzył we własną głupotę – bo odwagą przecież tego nie można było nazwać. Chęć zaimponowania pani Beatrice była wystarczająco mocno kusząca, aby porzucił bezpieczne schronienie i nowo otwarty zakład.
Ostatnie spotkanie z kojotem dało mu wyraźnie do zrozumienia, że kiepsko u niego z nerwami – a zabicie człowieka? Do prawdy, wszyscy ci zebrani mężczyźni z pewnością robili to już nie raz i nie dwa. Nie to co niedoświadczony Richard!
Nie zamierzał jednak do końca życia tkwić samotnie w swojej kanciapie, o czym uświadomił go w sposób wspaniałomyślny Jackie. Potrzebował kobiety, ale nie byle dziwki z saloonu – tak nisko nasz Richard nie upadł i mierzył o wiele wyżej! Zdecydowanie wyżej, ponieważ obiektem jego westchnięć była rudowłosa piękność, którą trudno było przeoczyć w miasteczku.
Trochę przed czasem zjawił się na głównym placu, jadąc oczywiście na swoim brązowym ogierku, który był nie tylko dobrze odżywiony, ale przede wszystkim wypoczęty po ostatniej podroży. Ileż to czasu już minęło? Doprawdy, Richard nie sądził, że można aż tak bardzo zatęsknić za końskim siodłem.
Na opuszkach palców czuł mrowienie charakterystyczne, kiedy zaczynał się denerwować – podniecenie wyprawą było jednak silniejsze niż czymkolwiek innym, co mógł teraz wydobyć z pamięci. Sprawdził raz jeszcze czy aby wszystko co było potrzebne ma przy sobie, poprawiając kapelusz i chustę, która miała uchronić go od pyłu podczas galopu. Pierwszy raz brał udział w takiego typu nagonce! Musiał być przygotowany na wszystko, choć było to dość trudne, zważywszy na obładowanego konia.

Richard ma przy sobie:
Czyli wszystko to, w czego posiadaniu jest Richi:

- strzelba zakupiona u Boba i proch strzelniczy
- biała koszula, oliwkowa kamizelka, skórzana kurtka i gruby prochowiec, mocne kowbojki z wysoką cholewą, chusta na szyi
- srebrny, kieszonkowy zegarek
- polakierowana fajka i dwie paczki tytoniu
- brązowy ogierek z oporzadzeniem
- prowiant
- cztery bukłaki z wodą
- dwie 20metrowe liny
- lampa
- dwie paczki zapałek
- dwa koce schowane w workach
- REWOLWER SMITH&WESSON oraz zestaw naboi
- duży nóż wojskowy
- 2 x zestaw bandaży
- 2 x zestaw gaz
- 2 x butelka spirytusu do czyszczenia ran
- 2 x mała paczuszka opium
- kieszonkowy śpiewnik + do charyzmy

958Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 8:02 pm

Gość


Gość

Jako zawodowy łowca nagród, Michael nie mógł przeoczyć takiej okazji. Pogoń za bandytami-w sam raz na rozgrzewkę przed namawianiem szeryfa do wytępienia okolicznych Indian! Ponadto, słyszał, że to głośna sprawa-więc mógł zyskać trochę sławy w miasteczku, a przynajmniej znajomości. Na pewno szeryf też się wybiera, więc może nawet nie trzeba będzie się fatygować do jego biura aby porozmawiać o indiańskiej wiosce?
No, i oczywiście nie pogardziłby również nagrodą!
Wjechał na plac na swoim karym koniu-sprawdzonym w podobnych bojach ogierze.
Na nogach miał ocieplane wełną, czarne buty z wysokimi cholewami i na grubej podeszwie.
Ubrał się też w czarny, podszyty wełną płaszcz z futrzanym kapturem-prezent od kochanej mamusi. Na dłoniach miał rękawice, ubrał również pod spodnie kalesony-ma być w końcu zimno.
Przywdział też ciemne okulary (+3 do celności), oraz kowbojski kapelusz.
Obładowany koń dźwigał też koc, oraz kolejną parę spodni i koszule na zmianę-lub aby włożyć na siebie wszystko na raz i się ogrzać. Michael wziął też dwa duże worki, lampę naftową z wkładem, cztery bukłaki z wodą, dużo prowiantu, zestaw bandaży i gaz, trochę opium, buteleczkę spirytusu, zapałki, oraz mocną, dwudziestometrową linę.
Storm zaopatrzył się też w trzy rodzaje broni-duży nóż wojskowy, rewolwer Le Mat, Karabin Winchester 73, i oczywiście zestawy naboi. I proch strzelniczy, na wszelki wypadek.
Na razie zdjął okulary i rozesłał się po placu, lustrując wzrokiem innych śmiałków.

959Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 8:11 pm

Gość


Gość

Jackie przybyła na swoim rączym rumaku na miejsce zbiórki. Powietrze kipiało testosteronem, a ona była już na pierwszy rzut oka najsłabszym ogniwem, zwłaszcza, że była tak około dwa razy mniejsza niż reszta przybyłych tu mężczyzn. Mimo wszystko przeszywały ja dreszcze podekscytowania, a Jackie nie mogła się już doczekać kiedy kule zaczną jej świszczeć obok uszu. Lubiła przypływy adrenaliny i ryzyko graniczące z bezmyślnością. Jej koń czuł się już zdecydowanie lepiej, z resztą tak samo jak ona, bo własnie czuła że wraca do swojego żywiołu.
Wzięła ze sobą swój rewolwer i naboje, a jako że strzelanie z łuku ma opanowane w większym stopniu niż z broni palnej, to wzięła także łuk i strzały. Oprócz tego miała przy sobie bandaże, opium, bukłaki z wodą, gazy, dwa duże worki, dwie 20-metrowe liny, butelkę spirytusu, prowiant, latarnię i ciepłe ubranie.

960Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 9:37 pm

Gość


Gość

Patrick wkrótce także pojawił się na placu, siedząc na wypożyczonym, zadbanym koniu, który prawdopodobnie miał na imię Kier. No jak on miał zrozumieć, kiedy ten Chińczyk nawijał za dwóch? Ale jeździć potrafił, w końcu był weterynarzem i na koniu też uczył się jeździć...
Kiedyś tam
Hah, zawsze ma przy sobie rewolwer i strzelbę oraz (nie zapominajmy) naboje! A strzelać potrafił jak mało kto! Bo tu mało osób nie potrafiło strzelać. Nooo właśnie...
Ale nie zapominajmy, że posiada całą paletę innych umiejętności, jak na przykład, eeee... zmysł do interesów?
Kurwa, to się nie może udać. Przecież ten błyskotliwy intelekt powinien teraz grzać dupę w fotelu, albo leczyć zwierzęta! Gdzie mu do obławy, broni i strzelania!
Mimo to, weterynarz z trzęsącymi się rękami zszedł z konia i zaczął przeglądać torby, oraz cały ekwipunek.
Wszystko jest?

  • 2* 20 metrów liny
  • Dwa duże worki
  • Latarnia naftowa
  • Dwa wkłady do latarni
  • Koce
  • Butelka whiskey
  • Prowiant
  • Woda w bukłakach
  • Rewolwer Smith&Wesson - naładowany 8
  • Karabin Winchester 73 kaliber 44-40 - naładowany 2
  • Duży nóż wojskowy
  • Zestaw naboi i proch
  • Narzędzia chirurgiczne
  • Medykamenty, a posród nich:
  • Zestaw bandaży
  • Zestaw gaz
  • Butelka spirytusu do czyszczenia ran
  • Mała paczuszka opium
  • Notatki
  • Cztery paczki cukierków
  • Zapałki
  • Okulary (+3 do celności)
  • Luneta (+5 do spostrzegawczości)


Wszystko jest! A przynajmniej tak się mi zdaje. Konik też nie wygląda na specjalnie obciążonego. Możem ruszać! Weterynarz więc wsiadł z powrotem na swego wiernego rumaka i odjechał w stronę zachodzącego słońca poczekał grzecznie na jakąś komendę.



Ostatnio zmieniony przez Patrick Canizas dnia Nie Lut 03, 2013 11:26 pm, w całości zmieniany 1 raz

961Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 10:36 pm

Gość


Gość

Ben przybył na plac na swym rączym rumaku. Czas najwyższy zacząć pościg za tymi bandytami. Zapowiadała się długa podróż, ale Curwood był przygotowany na wszystkie niedogodności. Da sobie radę nawet w najgorszych warunkach. Mężczyzna zsiadł z konia i jeszcze raz sprawdził, czy juki są dobrze przymocowane, przecież nie może ich zgubić po drodze w końcu zapakował do nich kilka ważnych rzeczy. Między innymi dwa ciepłe koce, zapas jedzenia, dwa bukłaki wody i dwie butelki whiskey, bez tego ostatniego to ani rusz. I oczywiście dodatkową parę skarpet. Nie było nic gorszego niż mokre skarpety.
Teraz pozostało tylko poczekać, na pozostałych członków wyprawy i będzie można ruszyć za tą bandą. Ben sam był ciekaw czy szczęście im dopisze czy nie. On sam miał zamiar wrócić cały i zdrowy do miasteczka, przecież nie skończył jeszcze dawać lekcji jazdy konnej tej małej szelmie. I nie zapominajmy po kobietach, które będą na niego leciały, kiedy pojawi się w Oldwhiskey okryty sławą.

962Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Nie Lut 03, 2013 11:15 pm

Gość


Gość

Na placu pojawił się w końcu i Django. Za nic nie mógł sobie przepuścić wyprawy na jakąś bandę popaprańców. Chociaż szczerze powiedziawszy mężczyźni zgromadzeniu na placu wcale nie byli mniej popaprani. Może nawet i lepiej. Hehe. Ale nagroda kusiła, oj kusia.
Toteż wjechał na plac na swoim karym ogierze, który nosił wdzięczne imię Wicher i był w połowie obładowany. Django wziął na wyprawę ze sobą....

W materiałowym worku przewieszonym i przywiązanym do zadu zwierzęcia:
-koc
-gruby, ręcznie robiony, pamiętający lepsze lata sweter
-dżinsowa kurtka
-dwie pary skarpet

W torbie przy siodle:
-dwa zestawy naboi
-dwa zestawy prochu strzelniczego
-zestaw bandaży
-spirytus
-tytoń oraz bibułki
-kilka paczek zapałek
-mały scyzoryk
-trochę dolarów w razie czego

Plus:
-dwie 20-metrowe liny
-trzy bułaki z wodą
-prowiant
-ciemne okulary na nosie (+3 do celności)

Broń:
-Karabin WINCHESTER Denix Model Western Rifle
-rewolwer Le Mat
-duży nóż wojskowy

963Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 8:07 am

Gość


Gość

Wiadomość o śmierci przyjaciela nie napawało go optymizmem, mimo wszystko Kevin postanowił nie rezygnować z wyprawy, może gdyby nie były to góry dał by sobie spokój. Po zapakowaniu torby i dodatkowego wyposażenia ruszył powoli w umówione miejsce. Powoli wyłonił się na plac z lekko spuszczoną głową, na gniadym mustangu. Spojrzał spod kapelusza po czym skierował swojego konia w stronę grupy jeźdźców przygotowujących się do wyprawy.
Stojącym w grupie ludziom ukazał się jeździec w czarnym długim płaszczu pod którym krył się pas z nabojami oraz przypięty do niego rewolwer oraz duży nóż. Przy siodle uwiązana była długa, dwudziestu-metrowa zwinięta lina i bukłak z wodą, po prawej stronie tuż pod nogą w kaburze znajdował się karabin. Przy siodle uwiązane były dwie sakwy w jednej schowane były ciemne okulary oraz luneta, w drugiej natomiast butelka whiskey i skórzane rękawice. Zaraz za siodłem na zadzie konia uwiązany był duży wór, co mogło świadczyć o tym, iż też jest uczestnikiem wyprawy. W worku znajdowała się torba, w torbie natomiast futrzany płaszcz oraz ocieplane buty. W torbie oprócz odzieży znajdował się duży wełniany pled, a także bandaże, latarnia oraz wkłady do niej. Oczywiście prowiant w postaci trzech puszek suszonej wołowiny oraz suszonych śliwek.
- Witam – mrukną pod nosem uchylając kapelusz. Obserwując tłum szukał wśród nich Carswella niestety nie było go, a szkoda, chciał jechać z pewnym rewolwerem, no ale cóż przecież ma rodzinę no i jego ręka. W tłumie dostrzegł kilka znajomych twarzy, miedzy innymi Django, pozostałych zmierzył nie co kwaśną miną, niektórych widział pierwszy raz, a co do niektórych miał mieszane uczucie i ich wyjazdu. Na widok małego chłopaka lekko się uśmiechnął.
Wypuścił ze zrezygnowaniem powietrze z płuc każdy dba o własną dupę, przypomniały mu się słowa Chrisa, po czym zeskoczył z konia i udał się po wydawane zezwolenia na pościg przez federalnego, nie omieszkał wziąć list gończy. Wcisną kartki do kieszeni, po czym wrócił do konia.

964Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 11:41 am

Gość


Gość

A jednak najskrytsze życzenie Kevina (hehe) się spełniło. Carswell przybył na plac, rozpływając się nad swoim nowym karabinem i już tęskniąc za rodziną. Cóż poradzić gdy przygoda jednak ciągnie a zona wyzywa od zakonnika?
Klepnął Kevina w ramię i zsiadł ze swojego wierzchowca. Wybitnie mu nie odpowiadał. W sumie to każdy, który nie był Arrowem mu nie odpowiadał. Trzeba będzie kupić własnego konika jak wróci.
Rozejrzał się po placu. Fiuu...
- Sporo ich - mruknął średnio z tego powodu zadowolony. - Rzucamy się w oczy i mniej kasy z tego będzie. Gadatliwa hałastra.... - mruknął odpalając papierosa.

965Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 11:59 am

Gość


Gość

Kevin odwrócił się gwałtownie gdy ktoś go klepną po ramieniu. Lecz na widok Chrisa uśmiechnął się pod nosem.
- uff jak dobrze, że jesteś - spojrzał wymownie na Chrisa, potem przeniósł swój wzrok na pozostałych robiąc skwaszoną minę, a że stał nie co dalej od innych mogli spokojnie rozmawiać.
- Na weselu nie zdążyłem pogratulować nowego członka rodziny tatusiu - ponownie się uśmiechnął klepiąc Carswella po ramieniu - wiesz cieszę się że jedziesz, ale też dziwię, sam nie wiem co lepsze.
Kevin zatrzymał zamyślony wzrok na grupie, a z twarzy zniknął uśmiech.

966Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 12:04 pm

Gość


Gość

Hawkeye uśmiechnął się blado pod nosem i nasunął ciemne okulary na nos.
- A dziękuje - zamilkł na chwilę by delektować się tytoniowym dymem - Znajdź sobie taką żonę jak moja, to będziesz mógł sobie jeździć na łapanki.
na myśl o swoim małym, rozwrzeszczanym synku, zaśmiał się pod nosem.
- Charlie poradzi sobie. Osobiście uczyłem ją strzelania, ma całkiem dobre oko. Poza tym poradziłem jej, by trzymała się blisko żony Jeremy'ego... - w ogóle żony, jak to brzmiało...Jeremy i jego żona...-...z pewnością kazał ją mieć na oku swoim zastępcom...
Odetchnął cicho.
- W życiu nie byłem taki obładowany jak teraz...ale przyznam, że peirwszy raz będę w górach. Jest coś o czym powinienem wiedzieć?

967Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 12:12 pm

Gość


Gość

Uśmiechnął się na samą myśl o poznaniu kogoś, ale chyba na razie nie będzie się tym chwalił, bo jakoś to nie w jego stylu.
- Tak twoja żona to odważna i silna kobieta, tak dobrze że napomknąłeś o tych zastępcach zwłaszcza, że szeryf też jedzie.
Bądź co bądź z miasta wyjeżdżało klika strzelb, a niektórzy czyhali na taką okazję.
- Mam nadzieję że szybko załatwimy sprawę, chociaż... - nagle przerwał, znowu westchną głęboko patrząc na grupę - ... w górach, patrz pod nogi.
To była najrozsądniejsza rada jaką mógł dać Kevin komuś kto nie był w górach - nie będę ci rozpierdywał o pogodzie która może się zmienić w kilka minut. Masz ciepłe szmaty? - spojrzał pytająco na obładowanego konia kolegi. Jego uwagę przykuła kolba karabinu Chrisa.

968Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 12:24 pm

Gość


Gość

No z taką grupą marsz mógł się opóźniać. Nie bądźmy jednak takimi egoistami, niech inni też zarobią...no chyba, że będą go drażnić to zrzuci się ich w przepaść i po problemie, hehehe.
- Ok...patrzeć pod nogi...zmienna pogoda... chyba tyle. - mruknął - Tak wziąłem, słyszałem, że w nocami bywa tam zimno. Mam też dwa koce, jakby jeden był mało. - stwierdził spokojnie.
Gdy zauważył gdzie spoczął wzrok Kevina, aż wypiął się jakby w dumie. Jego nowe cacuszko !
-Karabin Whtiwortha 300. Cacuszko, dopiero co kupiłem.Winchestera zostawiłem Charlie, tak na wszelki wypadek. Nie wiem czy uda mi się z niego strzelać z tą zmartwiałą łapą, w razie potrzeby mam zwykłe rewolwer. - stwierdził niby to spokojnie, ale jak nie być dumnym z broni za 300$ ?!

969Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 12:32 pm

Gość


Gość

- Każdy rewolwer się przyda, póki nikogo nie trzeba nieść jest dobrze, no i większe szanse na wrócenie cało z wyprawy - uśmiechnął się lekko, potem z powrotem spoważniał.
- Góry są nie bezpieczne dla każdego, czy jesteś tam pierwszy czy setny raz, nigdy tego nie zapominam - dodał ze spokojem - ja mam na rozgrzewkę whiskey - zrobił uśmiech jak by właśnie ukradł cukierki ze sklepu.
- Piękny karabin, klasyk ale i bardzo celny, uważaj na proch aby nie zamoczyć, bo z twojego cacuszka nie będzie pożytku.

970Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 12:35 pm

Gość


Gość

Ryan wpadł na plac na swej rączej, gniadej klaczy. Uff, nie spóźnił się.
Miał na nosie ciemne okulary (+3 celność), na głowie kowbojski kapelusz, a na szyi chustę. Siostra kazała mu włożyć ciepłe, mocne buty ze skóry, dżinsowe spodnie i kalesony. Dała mu też kamizelkę z baraniej skóry i płaszcz podbity wełną, oraz zamszowe rękawiczki z futrem w środku. Kochana Mev naszykowała mu też dużo prowiantu i przypomniała aby wziął 4 bukłaki z wodą. W torbie miał zapasowe skarpety (dwie pary) i ubrania, oraz dwa ciepłe koce, worki, zestaw do opatrywania ran (bandaże, gazy, spirytus), lampę naftową i zapasowy wkład,zapałki, oraz lupę (+3 spostrzegawczość).
Przy sobie miał łamany srebrny rewolwer, zapas naboi, i duży nóż wojskowy.

971Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 1:01 pm

Gość


Gość

Carswell jakoś nie był przekonany do tego, że im więcej tym lepiej. Był przyzwyczajony do działania samemu.
O whiskey! Aż wargi mu uciekły nieznacznie ku górze. Whiskey dobre zawsze i wszędzie.
- Ech za stary się do tego robię i za bardzo połamany. Naprawdę za każdym razem mówię, że to ostatni raz a i tak jadę.
Pogładził z czułością swoje nowe cacuszko.
- Będę tego pilnował jak pierworodnego. - rzekł spokojnie, wyrzucił niedopałek i wypatrywał Jeremy'ego. Gdzie on może być?
Czyżby się, hehe, zapomniał z żonką?

972Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 1:12 pm

Gość


Gość

- Za stary? - hehe Kevin zaśmiał się cicho - ile ty masz w ogóle lat? No tak ale rodzina to zmienia postać rzeczy - lekko się skrzywił, z jednej strony domowy spokój, a z drugiej no właśnie niech się sam Chris wypowie. Co tam Kevin może wiedzieć o domowym ognisku. Hehe.
- Pilnuj pilnuj, pierworodnego mówisz, jak ma na imię? - zapytał z ciekawości.
Co do samych wyjazdów Kevin nigdy nie powiedział kategoryczne nie, ale to było silniejsze od niego więc specjalnych przemyśleń na ten temat nie miał, zawsze odwieszał rewolwer do kolejnego listu gończego.

973Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 1:53 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Na placu zbierało się coraz więcej śmiałków, ale także i gapiów. Tłum ciekawskich spoglądał na grupę rewolwerowców, którzy chcieli ryzykować życie dla tysiąca dolarów.
Jeden ze staruszków wymachiwał laską i energicznie wiwatował na cześć odważnych mężczyzn z Old Whiskey.
- Tak, tak, jedźcie, zabijcie gada!
Wtórowały mu liczne oklaski, w tym pań z kółka modlitewnego.

Jednak nie tylko biali bohaterzy spotkali się z gorącym przyjęciem. Gdy na plac wjechał Django, z tłumu wyszła grupka młodych, czarnoskórych kobiet, które z piskiem nawoływały, by mężczyzna zwrócił na nie uwagę. Oczywiście panie z kółka modlitewnego naburmuszyły się widząc ich zachowanie i nie omieszkały tego dosadnie skomentować.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

974Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 3:24 pm

Gość


Gość

Django spokojnie siedział na koniu, przygryzając skręta i patrząc się na połowę zgromadzonych spode łba. Podniósł rękę jedynie wtedy, gdy dojrzał Burnett'a. Przynajmniej jakaś znajoma morda do pogadania.
I wtedy się zaczęło. W tłumie stały jakieś czarnoskóre małolaty, które zaczęły piszczeć na jego widok. Mężczyzna wpierw zrobił wielkie oczy, jakby przerażony.
-O kurwa.-mruknął po nosem.
I co? Ma teraz się rozebrać i rzucić koszulę w tłum? O Boże. Kobiety.... Ale no cóż zrobić, Django zrobił tak, że jego koń się obrócił wokół własnej osi i zarżał, a mężczyzna puścił dziewczętom oczko. A co!

975Plac             - Page 39 Empty Re: Plac Pon Lut 04, 2013 3:37 pm

Gość


Gość

Na placu zbierały się tłumy. Pojawiało się coraz więcej gapiów jak i dzielnych, dorodnych facetów gotowych na mordobicie, strzelaniny, węże w bucie i kalectwo. Jackie rozejrzała się po ludziach, a nóż zobaczy kogoś znajomego. Wyłowiła wzrokiem najpierw Mike'a i się w sumie nie zdziwiła jej jego obecność. Najwyżej widząc jej indiański łuk wydłubie jej oko swoim kikutem. Potem Richard, co on tu robi?! Pewnie naćpał się klejem do podeszw i stracił rozum. Trudno nie było też zauważyć Djanga i jego fanek, które opalały się w świetle jego zajebistości. Może dlatego miały tak ciemną skórę! Miała nadzieję, że tym razem nie będzie chciał jej zastrzelić. Reszty w ogóle nie kojarzyła - może to i dobrze. Ściągnęła swój kapelusz, by bardziej zasłaniał jej twarz i wyliczała w myślach po kolei wszystko, co spakowała przed zbiórką.



Ostatnio zmieniony przez Jackie Jones dnia Pon Lut 04, 2013 3:39 pm, w całości zmieniany 1 raz

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 39 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40  Next

Similar topics

-

» Plac
» Plac
» Plac z rusztem
» PLAC - JARMARK
» Plac budowy

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach