Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

PLAC - JARMARK

Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 9]

1PLAC - JARMARK Empty PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 11:44 am

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Z okazji 4 lipca, Old Whiskey zostało udekorowane narodowymi barwami, a na głównym placu w mieście rozpoczął się jarmark. Tutaj wszyscy mieszkańcy miasteczka mogą świętować to niezwykły dzień! 

Tutaj nie tylko można kupić wiele ciekawych towarów, ale też zjeść ciepły posiłek oraz zatańczyć pod sceną, na której jak zwykle zagościł zespół. 

A wieczorem?

WIELKIE OGNISKO!






 Lista stoisk:

Piekarnia
bułka -1 cent
średni bochen chleba - 2 centy
duży bochen chleba - 4 centy
chleb kukurydziany - 3 centy
piernik - 5 centów

Stoisko z jarzynami
Kukurydza - 1 cent za kolbę
Groszek - 3 centy za puszkę
Sałata - 3 centy za sztukę
Brokuły - 3 centy za sztukę
Marchewki - 1 cent za sztukę
Pietruszka - 2 centy za sztukę
Rzodkiewki - 3 centy za bukiet
Por - 2 centy za sztukę

Stoisko z owocami
Pomarańcze - 4 centy za sztukę
Brzoskwinie w puszce - 5 centów za puszkę
Dynia - 10 centów za sztukę
Jabłka - cent za sztukę
Jagody - 5 centów za koszyk

Stoisko Emmy Scott (wszystkie ciasta piecze sama)

Ciasto cytrynowe- 25 centów / 2 centy za kawałek
Szarlotka- 25 centów / 2 centy za kawałek
Ciasto śliwkowe- 50 centów / 3 centy za kawałek
Ciasto czekoladowe- 1 dolar / 5 centów za kawałek 

Babeczka czekoladowa- 5 centów
Babeczka zwykła- 3 centy

Stoisko Kevina Burnetta:
Cennik mebli na stoisku:[/b]
Taboret - 1$
Krzesło zwykłe - 2$
Krzesło tapicerowanie - 2,5$
Fotel bujany - 5$
Krzesła z nogami rzeźbionymi - 5$
Mała komoda z frontami rzeźbionymi - 8$
Toaletka - 5$

Wszystkie wyroby w dniu 4 lipca -20%
Pozostałe produkty w sklepie. W dniu jarmarku przy złożeniu zamówienia na towary ze sklepu również upust -20%


Stoisko Meavelinne Clark:
Bawełna 10centów
Len 20centów
Wełna 1$
Koronka 2$
Muślin 2$
Jedwab 5$

Suknia codzienna 5$
Suknia wizytowa 10$
Suknia wizytowa z muślinu z koronkowymi ozdobami 15$
Elegancka suknia z jedwabiu 25$

Damska koszula z bawełny 2$
Damska bluzeczka z jedwabiu 8$
Damska lniana spódnica 3$

Płaszczyk z wełny 10$
Czapka 50centów
Szalik 20centów
Elegancki kożuszek 15$
Kożuch codzienny damski/męski 10$

Gorset 5$
Pończochy 50centów
Muślinowe pończochy z koronką 2$
Bielizna 50centów
Halka 50centów

Koszula męska bawełniana 2$
Elegancka koszula męska 3$
Lniane spodnie męskie 5$

Stoisko Giselle Gilmore (wszystkie produkty ręcznie ozdabiane przez samą Gigi):

Mała chusteczka: 80 centów
Duża chusteczka: 1$ 30 centów
Obrusik: 2$ 50 centów
Duży obrus (tylko dwie sztuki!) : 4$


Porcelanowe figurki z jej własnej kolekcji: 3 $ każda.


Inne stoiska do zwiedzania:


-> stoisko z ciastami (wszystkie ciastka po 10 centów!)
-> stoisko z grillem
-> stoisko z lemoniadą (5 centów szklanka)

-> jubiler (ceny jubilera z OW)
-> handlarz kwiatami, ziołami (50 centów bukiet kwiatów, 40 centów bukiet ziół)
-> handlarz rybami (dolar za funt ryby słonowodnej, 50 centów za funt ryby słodkowodnej)
-> handlarz egzotycznymi owocami (po dolarze za funta)
-> stoisko z rzeźbami z drewna (dwa dolary za dużą rzeźbę, dolar za małą)
-> stoisko z zabawkami (do uzgodnienia)
-> handlarz kawa i herbatą (kawa - 10 centów filiżanka, herbata - 5 centów)
-> stoisko kowala z podkowami (dolar jedna podkowa)


MENU KIERMASZU:

-> pieczony kurczak - 1$
-> pieczony świniak - 1,5$
-> prażona kukurydza - 10 c
-> gotowana kukurydza z masłem - 15 c
-> słodkie ziemniaki - 10 c
-> gotowana fasolka - 12 c
-> sałatka ziemniaczana - 20 c
-> pieczywo kukurydziane - 10 c
-> mleko - 5 c


 



JEŚLI TWOJA POSTAĆ CHCE POSIADAĆ SWOJE STOISKO NA JARMARKU - POŚLIJ CENNIK Z OPISEM TOWARÓW NA KONTO MG LUB POD NUMER GG 4191249 (Nibi)

http://oldwhiskey.my-rpg.com

2PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 12:32 pm

Gość


Gość

z hotelu "Arizona"


Początkowo Laura żałowała, że nie spędzi tegorocznego Dnia Niepodległości w Waszyngtonie. Tam zawsze mieli przygotowany wielki, wielki i kolorowy festyn pełen kuglarzy i śpiewaków oraz fajerwerki. Ach, niebo wyglądało wtedy tak pięknie!
Ubrała niebieską sukienkę, we włosy wpięła czarną, atłasową kokardę. Na stopy wsunęła czarne pantofle (również ozdobione kokardkami). Żadnej chusty nie wzięła, ponieważ było zbyt gorąco. Sięgnęła po torebeczkę i wyszła z hotelu, wesoło żegnając się z recepcjonistą. Wkrótce dotarła na jarmark, który był oczywiście dużo skromniejszy niż ten w Waszyngtonie, ale zdawał się być równie wesoły!
Laura uśmiechnęła się do siebie i poczęła przechadzać pomiędzy stoiskami. Och, zaraz, czy to przypadkiem nie był straganik z ubraniami? Dziewczę może i marzyło o pirackim życiu, ale lubiło też ciuszki. Zatrzymała się więc i zaczęła oglądać towar. Chyba powinna sobie coś kupić. Rozmyślała, przeglądała, uśmiechała się i wybierała, aż w końcu wydała pięć dolarów (taka okazja, to aż grzech nie wydać, prawda?) na bawełniana koszulę i lnianą spódnicę. Spodobały jej się tez kożuchy, ale... po co jej kożuch w gorącej Arizonie?
Zapłaciła za wszystko i... och, poczuła zapach czekoladowych babeczek!

3PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 1:31 pm

Gość


Gość

gabinet --->

Spacer między straganami był odprężający, a skupianie się tylko na tym, by na nikogo nie wpaść i nie przegapić stoiska z wypiekami było cudownym relaksem dla zmęczonego poważnymi sprawami umysłu Josha. Do stoiska panny Scott zwabił go wspaniały zapach babeczek czekoladowych. Podszedł i przełknął ślinę. Wyglądały tak apetycznie, że aż zapomniał się przywitać! 
Nadrobił wszystkie pominięte uprzejmości i kupił sześć babeczek. Nie mogąc się powstrzymać, stanął przy stoisku i zabrał się za jedzenie.
- Wspaniałe, panno Scott, wspaniałe! - pochwalił i pochłonął następną babeczkę.

4PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 1:45 pm

Gość


Gość

Zapach czekoladowych babeczek był tak kuszący, że nie można było go zignorować. Szczególnie, że Laura lubiła słodycze. Wsunęła pod pachę pakunek z ubraniami i szybkim krokiem ruszyła w stronę stoiska z ciastami panny Scott po drodze szykując pieniążek by zapłacić.
- Poproszę czekoladową - wypaliła, jeszcze zanim się zatrzymała.- Tę, te największą- wskazała palcem, ale zaraz opuściła rękę. Nie powinna pokazywać niczego paluchem. Z drugiej strony, nie było tu nikogo, kto mógł ją upominać. Mamusia pewnie nadal nie opuszczała łazienki.- Tak, tak, o tę- uśmiechnęła się i zapłaciła. Wzięła od panny Scott babeczkę i powąchała ją. O Boże, jaki piękny czekoladowy zapach!
- Och, ojej- nagle zdała sobie sprawę, że chyba wepchała się przed młodego mężczyznę, który stał obok i... też się opychał wypiekami.- Przepraszam pana...

5PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 2:08 pm

Gość


Gość

Widząc młodą damę podążającą w stronę stoiska panny Scott, Josh przerwał na moment wpychanie trzeciej już babeczki do ust. Nie wypadało tak się opychać w towarzystwie panien. Nie powstrzymał się jednak i nim panna dotarła do straganu, weterynarz pochłaniał już czwartą babeczkę. 
Dyskretnie przyjrzał się dziewczynie i sam przed sobą musiał przyznać, że jej uroda zrobiła na nim wrażenie. Jej strój zaś mówił jedno - na pewno nie była stąd. Zdziwił się nieco, gdy zaczęła go przepraszać. Bo i za co? Przecież to on stał jak kołek, opychając się babeczkami i nieuprzejmie się na nią gapiąc. 
- Proszę nie przepraszać, ja tutaj tylko stoję. - Uśmiechnął się do niej ciepło. - Wypieki panny Scott są wspaniałe, nie mogłem się powstrzymać i musiałem skosztować ich na miejscu. - Zamilkł i otrzepał dyskretnie dłoń z okruszków. Pomyślał chwilę. No cóż, raz kozie śmierć, najwyżej na niego nakrzyczy. 
- Tuszę, iż nie jest pani stąd. Jestem Josh Bolitar. - Ukłonił się nisko. - Może pozwoliłaby pani, bym oprowadził ją po naszym pięknym mieście, pani...? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej i przyjaźniej, spoglądając na nią swoją wyuczoną miną zagłodzonego kociaka. Powoli to spojrzenie stawało się jego odruchem bezwarunkowym i przestawał na tym panować, gdy rozmawiał z piękną damą.

6PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 2:10 pm

Gość


Gość

z dom C.Carswella

Megara zaraz po opuszczeniu domu pana Christophera udała się w kierunku skąd dochodziła muzyka. Wszak dziś był 4 lipca, święto narodowe, także i jarmark był czymś co dla mieszkańców małego miasteczka Old Whiskey było odskocznią od codziennej i czasem żmudnej, a także męczącej pracy. Sklepy były pozamykane, ludzie mieli wolne a to co potrzebowali mogli zakupić tutaj na placu głównym miasteczka podczas trwania jarmarku.
Ubrana była w śliczną muślinową sukienkę i kapelusz w tym samym kolorze. Włosy zaś miała częściowo na górze zaplecione w warkocz, niżej zaś puszczone luźno na plecy. Elegancko to wyglądało, a włosy nie plątały się jej wszędzie a przede wszystkim nie wchodziły w oczy.
Dostrzegła stoisko z sukniami tak więc ruszyła w jego kierunku.
-Dzień dobry pani Clark. Przepiękne suknie- powiedziała do kobiety, przeglądając suknie i przesuwając materiały w dłoniach. Uwielbiała to bowiem robić i znając życie, za parę minut opuści stoisko z zakupioną suknią.

7PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 2:23 pm

Gość


Gość

W końcu nie wytrzymała i wzięła wielki gryz babeczki zmieniając się w chomika. Oba policzki miała wypchane. Kiedy Josh się odezwał, spojrzała na niego przerażona. Nie mogła mu teraz odpowiedzieć, bo by go opluła jak nic! Musiał więc chwilę poczekać aż przełknęła. Zamrugała oczami przełknęła ślinę i uśmiechnęła się do niego.
- Są przepyszne - przyznała. Miała ochotę na kolejny kęs, ale znów ja zagadał. Nie mogła jednak mieć do niego o to pretensji. Wręcz przeciwnie, cieszyła się, że kogoś poznała. I jeszcze, och! chciał oprowadzić ją po miasteczku. A patrzył się tak, że dziewczyna miała ochotę mu oddać swoją babeczkę.
- Jestem Laura Eliott - dygnęła i zachichotała.- Będę wdzięczna za oprowadzenie - oj, nie powinna na to przystawać, ale przecież mamusia była jeszcze w Waszyngtonie.- Panie Bolitar.

8PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 2:53 pm

Gość


Gość

---> [Sklep Boba]

Po przyjściu na plac, gdzie znajdował się jarmark, Edward musiał przyznać, że to miasteczko wcale nie było takie małe. Ilość stoisk, które zobaczyły jego oczy była wręcz godna podziwu. Widać było, że ludzie odpowiednio potrafią obchodzić święto narodowe, jakby nie było ważne również i dla Edwarda. Pomińmy już to, że na początku całkowicie o nim zapomniał. Teraz jednak postanowił się rozejrzeć tu i tam i zobaczyć co takiego ciekawego mają sprzedawcy. Nie mógł spodziewać się tutaj broni, czyli przedmiotu, który chciał nabyć w zamkniętym dzisiaj sklepie. Nie dziwiło go to w końcu w tym dniu ludzie mieli się bawić a nie zbroić. Odgarnął nieco do tyłu swoje już przydługie włosy i z uśmiechem rozglądał się po kolejnych stoiskach. Westchnął delikatnie gdy pomyślał o tym, że jest ubrany zupełnie nie tak jak powinien na taki dzień. Luźne jasne spodnie i koszula to nie jest coś czego powinno spodziewać się w takim dniu. Jego myśli i wzrok, jednak przykuło pewne stoisko. Sukienki i inne fatałaszki! Patrząc na to nie mógł nie pomyśleć o swoje siostrze, cóż na pewno by się ucieszyła gdyby jej coś kupił. Dostał trochę dolarów na wyjazd, więc było go stać. Zbliżył się zatem do stoiska, przy którym było na pewno więcej kobiet niż mężczyzn. Trzeba przyznać, że żołnierz nie był zbyt dobry w wybieraniu sukienek, dlatego większość czasu tylko rozglądał się bezradnie po kolejnych ubraniach. Jego wzrok zatrzymał się jednak na czymś innym niż sukniach. Zauważył pewną panienkę, która z wielką pasją przeglądała kolejne ubrania. Kobieta na pewno zna się na tym lepiej niż on...dał, więc krok w przód skracając odległość między nim a Megarą. Sam kompletnie nie wiedział jak zacząć, cóż był wygadany kiedy było trzeba, ale aktualnie zabrakło mu języka w gębie i stał z uśmiechniętą japką. Znajdował się niemal na przeciwko kobiety i wpatrywał w nią swoje niebiesko-zielone oczęta. Uniósł nawet delikatnie dłoń do góry, ale jakoś tak zastygł. Cholera, cóż za porażka! Musi wyglądać w tej chwili na prawdę...przerażająco.

9PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 3:02 pm

Gość


Gość

Megara przyglądała się jeszcze sukience w kolorze jaśminu, idealnie zakrywającej dekolt i długiej bo aż za kolano. Dla niej wręcz idealna. Przecież nie po to ubierała się w suknie by kusić mężczyzn. Była już wystarczająco piękną. Odwróciła się na moment z sukienką w dłoniach. Jej oczom ukazał się nietypowy obrazek. Mężczyzna o blond włosach i zadziwiających oczach wpatrywał się w nią, po czym otworzył usta a potem je zamknął. Wyglądał tak jakby na moment zawisł w czasoprzestrzeni. Megara jednak nie miała w zwyczaju drwić sobie z ludzi.
-Przepraszam, mogę w czymś panu pomóc?- zapytała z serdecznym uśmiechem na twarzy.
-Jestem Megara- przedstawiła się zastanawiając się czy wyciągnąć w jego kierunku dłoń. W końcu jednak to zrobiła. Nie pierwszy raz jej się zdarzyło by onieśmielić mężczyznę. Wcześniej było tak z panem Bolitarem.

10PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 3:20 pm

Gość


Gość

/początek/

Giselle ostatnimi czasy nie miała się zbyt dobrze. Praca u pani Duncan ją wyczerpywała tak bardzo, że wieczorami była ledwo w stanie podać kolację. Nie mniej jednak była wdzięczna i każdego poranka wstawała z uśmiechem.
W Dzień Niepodległości dostała wolne. Pani Duncan była łaskawa! Gigi wzięła wszystkie swoje wyroby, których ostatnio było coraz mniej, bo nie miała na nie czasu i ruszyła na jarmark. Nie wyglądała już tak bardzo uroczo, jak wcześniej - miała lekko podkrążone oczy, przyklapnięte, choć pięknie uczesane włosy, a jej skóra choć nabrała koloru, miała blady odcień. W niektórych mogło to obudzić opiekuńcze uczucia, bo wyraz jej twarzy aż prosił o to, by pogłaskać ją po głowie, jak małego kotka.

11PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 3:25 pm

Gość


Gość

- Będę zaszczycony, pani Eliott, mogąc być pani przewodnikiem. - Uśmiechnął się szeroko i podał jej ramię. - Co też panią przywiodło do Old Whiskey? - zagaił i zaraz potem skarcił się w myślach. - Proszę wybaczyć moją śmiałość, ale niewielu tu przyjezdnych. Old Whiskey nie jest typowym miasteczkiem turystycznym. - Rozejrzał się. Skromny jarmark przyciągał pewnie ludzi jedynie z jeszcze mniejszych miejscowości i wsi, położonych w okolicy.

12PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 4:02 pm

Gość


Gość

Kobieta zauważyła dziwnie zachowującego się osobnika bo jakżeby mogło być inaczej? Brawo Sierżancie Edward kolejna wpadka. Trzeba jednak z niej jakoś po męsku wybrnąć, czyli po prostu wziąć się w garść. Na twarzy żołnierza pojawił się jeszcze szerszy, ale szczery uśmiech. Jego dłoń powędrowała najpierw na tył głowy, gdzie podrapał się i zaśmiał delikatnie.
- Można tak powiedzieć. - po tych słowach od razu ujrzał przed sobą wyciągniętą dłoń kobiety, więc nie zamierzał zwlekać i postanowił zachować się jak na normalnego faceta przystało. Ujął delikatnie jej dłoń co mogło się skończyć tylko jej pocałowaniem. Pomimo bycia żołnierzem wiedział co to jest dobre wychowanie, nawet w wojsku bez tego nie da się zajść daleko. Po już dłoń kobiety została uwolniona zarówno od jego warg jak i dłoni Megara mogła w końcu usłyszeć z kim ma do czynienia.
- Sierżant Edward Milton do usług. Chociaż w tej chwili raczej potrzebuje usług panienki. - zaśmiał się ponownie delikatnie a z jego twarzy nie schodził radosny uśmiech. Dawno już nei miał szansy pogadać z płcią przeciwną o czymś innym niż o dostarczaniu żywności do fortu. Przy okazji zdał sobie sprawę, ze już się wygadał czym się zajmuje, będzie musiał się odzwyczaić od takiego przedstawiania się.
- Widzi panienka...chciałem zrobić komuś niespodziankę i zakupić suknię, ale...jako mężczyzna nie znam się na tym za bardzo, zatem czy mogłaby panienka poświęcić trochę swojego czasu dla mnie? - na końcu spojrzał prosto w oczy kobiecie, z którą teraz rozmawiał, chcąc jakby wyczytać co ona na to wszystko. W końcu zaczepianie nieznajomych na ulicy nie należało do zbyt grzecznych czynności.

13PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 4:07 pm

Gość


Gość

Pani Eliott... pomyślała i zachichotała. To tak ładnie brzmiało! Chwyciła pakunek z ubraniami w dłoń a następnie popatrzyła przez chwilę na Josha. Obie ręce miała zajęte, więc po prostu postanowiła zahaczyć jego ramię swoim. Miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe?
- Moja mama usłyszała gdzieś, że został tu postawiony ładny hotel- wyjaśniła.- Oraz, że nie macie już tu problemów z tymi całymi Indianami- uśmiechnęła się wesoło. Nigdy w życiu nie widziała Indianina, toteż nie czuła przed Czerwonoskórymi strachu. Wręcz przeciwnie, oczyma wyobraźni widziała siebie jako groźną rozjemczynię, która... właściwie, to zapomniała, która co, ponieważ ugryzła kolejny kawałek babeczki. Miała nadzieję, że i to nie będzie przeszkadzało panu Bolitarowi.
- A fan fo jeft...- zaczęła z pełnymi ustami i... i się opluła. - O Boże, przepraszam! - zawołała przejęta, kiedy przełknęła. Na szczęście wyleciało jej z ust tylko kilka okruchów. Spłonęła rumieńcem wstydu. Dobrze, że mama tego nie widziała. Na pewno zaczęłaby biadolić, że plując jedzeniem na lewo i prawo na pewno nie pozna żadnego miłego chłopca, a wykarmi stado kur. Laura znów zachichotała, wyobrażając sobie jak karmi w taki sposób ptactwo.

14PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 4:13 pm

Gość


Gość

Megara chcąc nie chcąc spłonęła delikatnym rumieńcem. Mężczyzna ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek. Jaki wychowany człowiek, dawno takiego nie spotkała w Old Whiskey.
-Miło mi poznać panie Milton. Przepraszam, ale nie panienka, tylko pani, pani Black- powiedziała jednakże bez gniewu w głosie. Po prostu go poprawiła, bo też skąd on miał wiedzieć, że ona już nie jest panienką.
Nigdy nie miała styczności z kawalerzystą, czy też innym żołnierzem, ten jednak wydawał się być bardzo miłym mężczyzną. Ostatnio nie miała okazji z żadnym mężczyzną dłużej porozmawiać, a bynajmniej pomagać w zakupie ubrań.
-Suknia dla dziewczyny?- zapytała po czym zamilkła na moment, popełniła bowiem wielką gafę, wyskakując nagle z takim śmiałym pytaniem.
-Przepraszam panie Milton, to prywatna sprawa, nie powinnam o takie coś pytać. Oczywiście pomogę przy wyborze sukienki- przeprosiła siląc się na równie przepraszający uśmiech.
-Czy wie pan, może jakie kolory nosi owa osoba? Co lubi? To mogłoby nam bardzo pomóc przy wyborze sukni- oznajmiła przeglądając różnobarwne sukienki.
-Przyda się nam też rozmiar jaki ona nosi- dodała zamyślona odrobinę. Ukradkiem tylko przyglądała się sierżantowi. Był naprawdę przystojny. No i w dodatku chyba nowy w tym miasteczku. Czyżby los się do niej uśmiechnął? Dawno nie spotkała takiego mężczyzny.

15PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 4:54 pm

Gość


Gość

[Gospodarstwo T. Slattery'ego ->]

Davis zsiadł z konia przed samym jarmarkiem. Chwilę rozglądał się za odrobiną wolnego miejsca na przejażdżki na klaczy. W końcu takowe miejsce udało mu się znaleźć - trochę na obrzeżach jarmarku, ale jednak. Klacz miała tu cień, trochę trawy.
-Przejażdżki konne! - krzyknął, informując przechodzących o celu przybycia tutaj. 
Trzymał wodze klaczy, opierając się o drzewo. Co jakiś czas ponawiał nawoływanie. Rozglądał się przy okazji wokoło. Jakoś strasznie niewiele wiedział o mieszkańcach miasteczka.

16PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 6:04 pm

Gość


Gość

Edward nie mógł nie zauważyć rumieńca na twarzy kobiety, musiał przyznać, że dodawał jej uroku. Widać w tej chwili to Megara była troszeczkę zakłopotana a nie on. Chociaż porównując to co on "odwalił" to ona wypadła wręcz wspaniale, ponieważ dość szybko otrząsnęła się z tego wszystkiego. A przynajmniej na taką wyglądała w oczach Edwarda. Jej tłumaczenia w związku z tym, że była już zamężna przyjął z delikatnym uśmiechem i porozumiewawczym mrugnięciem oczami. Chociaż mógł się spodziewać, że taka urodziwa niewiasta będzie już zajęta przez innego mężczyznę. Cóż widocznie to nie był los pisany Edwardowi!
- To nic, to nic. Suknia dla siostry, nie dziewczyny. Chcę ją trochę rozweselić. - chociaż trudno było powiedzieć, że Judith chodziła smutna. Tak czy inaczej kawalerzysta nie chciał mieszkać nawet u siostry i nic z siebie w zamian nie dawać. Postanowił zacząć od małego wkupnego. Mężczyzna był przyzwyczajony do otwartości bo sam nierzadko pakował się w niezręczne sytuacje gdy za dużo memłał swoim ozorkiem. 
- Kolor, kolor...zapewne jakiś odcień zielonego czy niebieskiego będzie jej pasował. Hmm...tak raczej niebieski. Poza tym jest dość skromną osobą, zatem i taką suknie mieć powinna. Przynajmniej tak mi się wydaje. Rozmiar, rozmiar... - cóż mężczyzna ani trochę nie znał się na sukienkach, więc i trudno było mu cokolwiek powiedzieć. Rozmiar też nie był czymś co wiedział, decyzja wyszła dość spontanicznie, więc nie zdążył jakoś bardziej tego przemyśleć.
- ...hmm...Judith, znaczy moja siostra jest niewiele wyższa od pani a i jest zbudowana podobnie. - w tym momencie stało się coś strasznego...mężczyzna zupełnie bez cienia wstydu po prostu najzwyczajniej obejrzał kobietę od dołu do góry, dość wolno przesuwając oczami. Musiało to być dość niekomfortowe, gdy ktoś przed nami zjadał w ten sposób nas wzrokiem. Przynajmniej on tak pomyślał, kiedy zrozumiał co zrobił i zatrzymał swój wzrok ponownie na oczach Megary. Zaśmiał się wtedy delikatnie po czym ponownie jego dłoń znalazła się z tyłu jego głowy, na dodatek przymrużył delikatnie oczy.

17PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:20 pm

Gość


Gość

 [Dom Christophera Carswell'a] --->

O zgrozo! Nigdy nie wierzcie kobietom, które z uśmiechem na ustach witają cię na drodze, pozdrawiają i zapraszają do swojego domu. Już się doktor Milton naiwnie cieszyła, że ktoś w mieście chce jej podziękować za opiekę jaką wcześniej danego pacjenta obdarzyła. W istocie, tak było. Pani około sześćdziesiątki, może siedemdziesiątki zapewniała, że potrzebna jest jej specjalistka i wszystko zostanie załatwione w kilka minut. Skłamałabym mówiąc, że sprawa zajęła jej minut kilkanaście. Kilkadziesiąt, o - to doskonałe dopełnienie. Doktor Milton została bowiem poproszona o zbadanie - najpierw samej kobiety, która skarżyła się najpierw na kaszel, gorączkę, a później migrenę. O ile to pierwsze i trzecie jej wychodziło, tak drugie nie. Czoło było absolutnie zimne, ale w ten dobry sposób zimne. W połowie konwersacji okazało się, ze Judith już wcześniej leczyła panią Gateaway, jakoby na migrenę. Rozmowa przeszła tak daleko, że kobiecina wspominała coś o jej pierwszych zauroczeniach. Teraz była wdową, chociaż dzieci nie posiadała, a mąż zszedł z tego świata bardzo wcześnie. Pod koniec zrobiło się wesoło, nie wiedzieć czemu. Teraz wiedzieć, bo podczas pożegnania ze staruszką wyjawiła sekret wspaniałego soczku, który zaserwowała swojemu gościowi. Alkohol, dokładnie jakaś specjalna mieszanka. Niby rześka i zdrowa Milton czuła się w porządku idąc jedną z głównych ulic, ale kiedy miała wchodzić na plac i kierować się do lazaretu, w głowie jakoś jej się zakręciło. Zaraziła mnie migreną, tak, tak. Od tego ma tę migrenę! Przy następnym spotkaniu musiała pani Gaeraway wygarnąć, w miły sposób oczywiście, że interes jaki prowadzi nie jest korzystny dla jej zdrowia i raczej powinna sprzedawać trunki nie sobie, lecz jakimś chętnym, śmiałkom. Niekoniecznie też pani doktór. Biedna blondynka była po drugiej stronie placu, z tej strony, z której dopiero co wychodzi się z dzielnicy mieszkalnej. Również i tutaj ludzie pięknie udekorowali ulice. 4 lipca, co? Jakoś marudziła do siebie w myślach swoich zanim nie znalazła jakiejś ławki. Taż ławka była z daleka od brata! Cóż za zbieg okoliczności, bo nie chciałaby go teraz oglądać.
- O mamusiu... - szepnęła do siebie masując skronie. Położyła torbę obok siebie, głowa opadła na oparcie ławki zgniatając lekko tył czapki. I głęboko odetchnęła gapiąc się w niebo swoimi wielkimi ślepiami.



Ostatnio zmieniony przez dr Judith O. Milton dnia Pon Lip 08, 2013 7:21 pm, w całości zmieniany 1 raz

18PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:20 pm

Gość


Gość

Absolutnie mu to nie przeszkadzało, ale i tak wziął od niej pakunki, przyjaźnie się uśmiechając. 
- Pani pozwoli - powiedział uprzejmie. - Skoro ma pani mężczyznę u swego boku, nie należy się przemęczać. 
Uważnie wysłuchał odpowiedzi na pytanie i pokiwał głową ze zrozumieniem. Faktycznie, od tej masakry nie było żadnego incydentu z Indianami. A przynajmniej on o niczym nie słyszał. 
Zaśmiał się serdecznie, gdy panienka opluła się babeczką. Wyjął z kieszeni chusteczkę i podał jej, by mogła wytrzeć usta. 
- A ja to co? - zapytał i znów się zaśmiał.

19PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:32 pm

Gość


Gość

- Ojojoj, no dobrze- kiwnęła głową oddając mu zakupy. Przecież ich nie ukradnie, prawda? Niby po co mu damskie fatałaszki? Nawet jeśli były w rozmiarze uniwersalnym. - Ach, bo pan też wygląda na takiego, co to jest tu przejazdem - stwierdziła. Bo nie oszukujmy się, ale Josh należał do tych mężczyzn w mieście, jak zdążyła zauważyć Laura, którzy byli zadbani i ładnie ubrani. A w najgorszym wypadku pan Bolitar zaliczał się do tych, którzy nie nosili tych flanelowych koszul, które były modne ostatnimi czasy na południu. Uśmiechnęła się szeroko a potem znów ugryzła babeczkę. Pożałowała, że nie kupiła sobie jeszcze jednej. Musi pamiętać o tym, w drodze powrotnej, pomyślała.
- Ale tu gorąco, panie Bolitar- powachlowałaby się ręką, ale trzymała w niej tę pyszną babeczkę. Rozwiązanie było tylko jedno: musi ją szybko zjeść!
Jak pomyślała, tak zrobiła.

20PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:36 pm

Gość


Gość

z dom McDonaldów

Tomas przyjechał na karym majestatycznym ogierze na jarmark. Samo zwierzę prezentowało się wręcz cudownie, idealne zadbane. Dokładnie i szczegółowo wyrobione mięśnie, sam koń praktycznie składał się z samych mięśni.
Tomas szybko odnalazł Bryce'a. Podjechał do niego i zeskoczył z siodła. Razem powiesili ogromny szyld na sznurze głoszący, przejażdżki konne. Stanęli z końmi na wyznaczonym placu i czekali aż ktoś się skusi.

21PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:44 pm

Gość


Gość

Zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział pani Eliott. 
- Poniekąd - powiedział w końcu. - Przyjechał tutaj na praktyki i... i jakoś tak zostałem. Może po stażu wyjadę szukać szczęścia gdzie indziej. - Wzruszył ramionami. - Może tak. Jestem przyjezdnym, ale nie przejazdem. - Pokiwał głową, jakby na potwierdzenie własnych słów, choć wcale nie był ich taki pewny. 
- Jak to latem na południu, pani Eliott. - Uśmiechnął się. Ta uwaga nie była zbyt mądra, ale cóż, co zostało powiedziane, nie może być cofnięte. - Do upałów można się przywyknąć - dodał. - A skąd pani przyjechała? Wnioskuję, że z północy, skoro temperatura pani doskwiera.

22PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:47 pm

Gość


Gość

-Panie Edwardzie, niech pan tak na mnie śmiało nie patrzy, nie przy ludziach - powiedziała szeptem tymi swymi ładnymi pełnymi ustami. Jako kobieta, typowa kobieta z miasteczka, rzadko kiedy się malowała. Oczywiście dzisiaj również jej twarz była nieskazitelnie czysta, bez żadnych dodatków w stylu makijażu. Przecież i tak była piękna i bez kosmetyków.
-Mówi pan, że niebieski będzie pasował? Wnioskuję, że pana siostra też jest blondynką o niebieskich oczach, także kolorystycznie będzie to ładnie wyglądało- powiedziała uśmiechając się non stop radośnie. No proszę, kto by pomyślał, że ten 4 lipca, będzie tak przyjemnym dniem. Poznała przystojnego mężczyznę, młodego mężczyznę a w dodatku z pewnością go onieśmielała. No a teraz jeszcze pomagała mu wybrać sukienkę dla siostry. Przeglądała materiały.
-Troszkę wyższa niż ja, talia podobna- mruczała pod nosem. No i w końcu wyciągnęła długą aż do kostki suknię w prostym kroju o idealnym błękitnym kolorze. Oczywiście z dekoltem w kształcie karo, jednakże delikatnym, że praktycznie więcej zasłaniał aniżeli odsłaniał. Schludna i elegancka. W sam raz do kościoła.
-Co pan sądzi o tej panie Milton?- zapytała sierżanta, oczywiście przykładając sukienkę do swojego ciała by miał lepszy wgląd. Niestety nie mogła jej nałożyć na siebie, bo tutaj jej nie wypadało przecież.

23PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:53 pm

Gość


Gość

- Panno Eliott - w końcu go poprawiła, bo w końcu zaczęła czuć się dziwnie z określeniem "pani". Nie miała męża ani nic nie zapowiadało, że w najbliższym czasie sobie jakiegoś znajdzie. Z reszta, przecież miała na to jeszcze tyle czasu! Zupełnie więc nie rozumiała, czym martwi się jej mama.
- Och, z Waszyngtonu. Wie pan, tam faktycznie jest chłodniej. Ale nie biegają u nas pingwiny!- zaśmiała się wesoło, bo tym razem wyobraziła sobie stadko grasujących po stolicy ptaków nielotów. Widziała je kiedyś w zoo i od tamtej pory zostały jej ulubionym rodzajem ptaków.
- A więc jest pan imigrantem! - w końcu do niej dotarło.

24PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 7:54 pm

Gość


Gość

 - Mamusiu, mamusiu, mamusiu... - mruczała sobie pod nosem od chyba trzech minut jeśli mamy być dokładni. Zasunęła sobie kapelusz na oczy czując się doprawdy wyśmienicie w takim stanie w jakim się znajdowała. Zbawienny trunek! O dobra kobieta! Oda do Gateaway! Nawet sobie śpiewać, nucić zaczęła po cichu. Wszystkim, którzy przechodzili sobie obok niej machała dłonią mówiąc, że nic, a nic absolutnie jej się nie działo. Myślała teraz o tym co ostatnio wyczytała w jakiejś książce. Tytuł gdzieś jej się zagubił między jedną myślą, a drugą. Mogłaby przysiąc, że je widziała. Wolne jak ptaki, dryfujące na wietrze. Zaraz, czy ptaki dryfują? Są podniebnymi rybaki, bez skrzeli, ale cóż tam. Ważne było, że zarysował się jej przed oczami nie tyle jakiś zwierz co świątynia Snu. Wielki posąg i jakieś mniejsze głowy chodzące w tę i drugą stronę. Och gdyby jej brat wiedział co też ona teraz wyczynia! Ale nie wie i się nie dowie. Co ważne! Przecież nikomu nie przeszkadza.

25PLAC - JARMARK Empty Re: PLAC - JARMARK Pon Lip 08, 2013 8:06 pm

Gość


Gość

- Ach, proszę mi wybaczyć - powiedział, zmieszany. Szybko jednak pomyślał, że to i dobrze, że jest panną, przynajmniej nie naraża się następnemu małżonkowi. Nawet, jeśli dla niego ten  spacer jest zwykłą uprzejmością, dla męża mogłoby to być coś zupełnie innego.
- Waszyngton to piękne miasto, choć przyznam, że byłem tam ledwie przejazdem. - Zaśmiał się z żartu o pingwinach. Widział je, owszem, również w zoo, choć tylko raz był w takim miejscu. 
- Imigrantem? - Zastanowił się. - Można właściwie tak powiedzieć. - Spojrzał na pannę Eliott i uśmiechnął się do niej. Urocze dziewczę, pomyślał. 
- Podoba się pani w Old Whiskey? - spytał, znów patrząc przed siebie.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 9]

Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach