Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

PLAC - JARMARK

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down  Wiadomość [Strona 8 z 9]

176PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:17 pm

Gość


Gość

Ulicą szedł starszy, siwy jegomość w sile wieku - emeryt na emeryturze, a jak kto woli - stary pierdziel. Wzrok jego nikczemny i lubieżny zastygał co chwilę na jędrnych i kształtnych  melonach spoczywających spokojnie na jednym ze straganów. Hmm, jednak nie. To były tylko wyjątkowo duże jabłka, znając życie pewnie na sterydach. Sotnas Zevahc - bo tak nazywał się poczciwy dziaduniu - mamucim krokiem podążał w kierunki placu, gdzie właśnie odbywał się jarmark. Przechodząc obok licznie zgromadzonych ludzi, Sotnas zauważył, że wiele osób dziwnie mu się przygląda. Dziadzio miał bowiem włosy i wąsy całe w kredzie, silnie rozbudowaną klatkę piersiową i prawdziwą puszczę tam gdzie trzeba i nie trzeba. Bywa i tak. Jedynymi rekwizytami, które jeszcze chroniły biednego, ukrywającego się przestępce (kto się domyślił, temu brawa) były babcine okulary i potężna strzelba robiąca za laskę. Gdy większość zgromadzonych dziwnie popatrzyła się na zbliżającego się Meksykanina, Król Dzikiego Zachodu złapał się za serce i krzyknął piskliwie.
- Moje płuco!
I upadł sobie na żwirek. 
- Aaaaa.

177PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:33 pm

Gość


Gość

Josh na szczęście był dobrym tancerzem, więc nawet niedostatecznie dobry nastrój nie przeszkodził mu w prowadzeniu panny Eliott po parkiecie. Wirowali, aż zabrakło im tchu.
Młody weterynarz był zmęczony i z ulgą przyjął wieść, że Laura chciałaby udać się na spoczynek. Odprowadził ją więc do hotelu, jak na dżentelmena przystało.

---> hotel Arizona

178PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:35 pm

Gość


Gość

Michael jak zawsze był gentlemanem w każdym calu.  To było miłe, że nie pozwoli jej po zmroku wracać samej do hotelu. Na ulicach miasteczka robiło się wtedy niebezpiecznie, chociaż Dani unikała ciemnych zaułków. Tym razem jednak nie będzie szła sama więc nic jej nie groziło.
- To bardzo miłe z twojej strony zwróciła się do mężczyzny i miała zamiar ruszyć. No ale Michael nadal stał, to ona też stała. Przez chwilę wpatrywał się w jego oczy z zadartą głową, kiedy jego usta nagle znalazły się na jej ustach. Jej ręka powędrowała w stronę jego głowy ale zamiast szarpnąć go za włosy i oderwać od siebie, położyła ją na jego karku. Jego usta były ciepłe i takie miękkie. Jej serce łomotało jak oszalałe i nie wiedziała czy to ze strachu czy z emocji, które wywołał pocałunek. Nie wiedziała, że pocałunek może być tak przyjemny.

179PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:39 pm

Gość


Gość

Och Boże, czemu znowu on obrywa?! Za co! Przecież przeprosił!
- N-nie chciałem - jęknął rozmasowując głowę
Cios torebką to było nic w porównaniu z podniesionym głosem Mev ! O zgrozo ! O tempora, o mores !
- N-naprawdę n-nic się nie stało, chodźmy już, najmocniej przepraszam - mamrotał przeprosiny masując sobie głowę

180PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:50 pm

Gość


Gość

W miarę trwania pocałunku, uświadamiał sobie, że nie oberwie za to z liścia od Danielle. A Babcia Wiadro była na szczęście zajęta.
Przytulił więc do siebie mocniej dziewczynę, która wplotła dłoń w jego włosy. Było przyjemnie... aż zbyt przyjemnie...
Z doświadczenia wiedział, że takie przyjemne chwile szybko się kończą. I po chwili błogi pocałunek przerwał im jakiś krzyk. 
Niechętnie i bardzo powoli oderwał się od Danielle, po czym zauważył leżącego nieopodal dziadka. Ale zaraz...to wcale nie był dziadek.
-Um... - spojrzał znów na Danielle nieco maślanym wzrokiem...
...ten dziadek miał jakąś znajomą twarz.
Michael, wkurzony tym, że jakiś koleś przerywa im amory, zerknął na poszkodowanego raz jeszcze. Nie dość, że nie dziadek, to jakiś jakby znajomy. Przewertował w pamięci listy gończe.
-Um, Danielle, pomogę temu panu albo sprawdzę czy to nie przestępca. - obwieścił szeptem towarzyszce, a potem podszedł do leżącego na ziemi faceta.
-Wszystko w porządku? - spytał z uroczo zatroskanym wyrazem twarzy, a za plecami chowając rewolwer.

181PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 9:59 pm

Gość


Gość

Danielle przez chwilę zdezorientowana usiłował wrócić do rzeczywistości. Rozejrzała się trochę nieprzytomnym wzorkiem po okolicy, ale nadal znajdowali się na jarmarku.
Kiwnęła głową, że dotarły do niej słowa mężczyzny. Tyle tylko, że nie została na miejscu a podreptała za nim ku jęczącemu dziadkowi. Chociaż najchętniej to by mu patelnią przyłożyła za to, że przerwał jej tak miły pocałunek.
Wychyliła tylko za Michaela swoją blond główkę by spojrzeć co się dzieje.

182PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:00 pm

Gość


Gość

Nikczemny i przebiegły plan Santosa powiódł się! Jakiś kompletny dureń podszedł do biednego dziadziuniu leżącego bezbronnie na ziemi. Chavez niczym hiena, zabójcza pantera wyskoczył w powietrze wyjmując zza pazuchy wiadro i pierdolnął mężczyznę stojącego obok prosto w gębę. Podbiegł szybko pod ścianę jednego z budynków, energicznie podskoczył i wdrapał się na samą górę. 
- FUCK THE FREE WORLD!
I zaczął uciekać po dachach wykonując co jakiś czas efektowne ewolucje i rolle przy upadkach.

183PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:13 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Kostki dla Majkela
na refleks, próg 65
jak więcej, unikasz wiadra i możesz biec za tym durniem!
jak mniej, sorry resory, może twoja gołąbeczka ci pomoże.


Co się zaś tyczy Santosa!
Santos, skoro już cudem, podkreślam, wspiął się na dach, musiał wykazać nadludzki wysiłek, by przeskoczyć na następny. A zatem rzuci sobie kosteczką i zobaczy, co zgotował mu los:
1,2 - skaczesz, ale nie dość daleko. Spadasz na ziemię i łamiesz obie nogi.
3,4 - skaczesz, ale nie dość daleko. Spadasz na ziemię i łamiesz prawą rękę i kilka żeber. 
5 - skaczesz, ale nie dość daleko. Spadasz na ziemię i łamiesz rękę i nogę. Złamania otwarte.
6 - spadasz na Eliasa. Elias traci przytomność, Santos odbija sobie płuca i traci dech. Ktoś musiałby go reanimować, hm.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

184PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:20 pm

Gość


Gość

74!

Spodziewał się, że pseudodziad może zacząć coś kombinować, więc z łatwością uchylił się od ciosu.
Teraz miał już pewność.
-To Santos Chavez, poszukiwany listem gończym! - obwieścił głośno Danielle i wszystkim zainteresowanym, albowiem wzniósł głos do krzyku. Zirytował go ten gość, wiadrem się na niego zamierzać!
Odbezpieczył rewolwer i pobiegł ścigać złoczyńcę, tylko... co on robi na dachu?
No nic, Mike nie będzie się narażał na złamania, lepiej poczekać aż Santos spadnie!

185PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:24 pm

Gość


Gość

Uff całe szczęście, ze Michael uniknął ciosu, kiedy ten przebrzydły złoczyńca rzucił w niego wiadrem.
Danielle ruszyła na swoim przyjacielem w duchu przeklinając, że nie ma przy sobie żadnej broni. Ot choćby jakiejś patelni. Wynika, że oprócz lekcji jazdy Michael będzie ją musiał nauczyć strzelać.
No spadnij! No spadnij! Życzyła w duchu złoczyńcy. I najlepiej połam nogi.

186PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:25 pm

Gość


Gość

Santos biegł po dachu i w pewnym momencie skoczył na kolejny, jednakowoż z powodu żylaków nie udało mu się osiągnąć odpowiedniej szerokości rozstawu nóg, tak więc spadł sobie na ziemię. Gdy złamał sobie rękę i nogę, to przypomniało mu się stare przysłowie, że "Jak coś boli, to wyrywam". Tak więc ledwo trzymające się rękawa rękę oraz nogę wyrwał pomagając sobie nożem do chleba, a następnie zaczął uciekać na jednej nodze.

187PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:25 pm

Gość


Gość

- Ta, jasne - mruknęła Sophie odpuszczając sobie już jakiekolwiek uprzejmości, tym bardziej, że Mev skupiła uwagę na bachorku pastora. Oj, ktoś tu się starał przypodobać! I oj, komuś nie wyszło... Sophie odeszła dosłownie dwa kroki od stoiska, kiedy wpadła na plecy pani Clark. Odsunęła się od niej kawałek i wyminęła, dzierżąc na ustach najbardziej siermiężne słowa ze swojego słownika.
Ale nawet nie przesunęła okiem po Babci Wiadro, która przypominała jej ten zastęp starych, pachnących krochmalem i czosnkiem kobiet, które zostawiły jej na czole bliznę i nienawiść do tej grupy osób do końca życia.

188PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:32 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Santos Chavez w chwili wykonania tej pożal się Boże operacji, postawił na sobie krzyżyk. Nie licząc obrażeń wewnętrznych, których z pewnością się nabawił po upadku, w mig zaczął się wykrwawiać. Uciekać mógł już jedynie w swojej wyobraźni, bowiem zaczął tracić przytomność, a po niezbyt długiej chwili otoczyła go wieczna ciemność.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

189PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:33 pm

Gość


Gość

- O kurwa.

190PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:35 pm

Gość


Gość

Już, już babcia Bucket chciała dogryźć jakoś pastorowi, że kurwiarz i bezbożnik, już chciała wytknąć pani Clark, że z alfonsem przystaje, to i sama nie lepsza od jego dziwek, ale jakiś gałgan i brudas począł skakać po dachach. Hyacinth złapała się za głowę i wrzasnęła wniebogłosy, wzywając Najświętszą Panienkę i Wszystkich Świętych. Gdy zaś rzezimieszek spadł z dachu i połamany zaczął uciekać na jednej nodze, pani Bucket już nie miała wątpliwości, że to sam szatan z piekła przyszedł, żeby Apokalipsę na Old Whiskey sprowadzić. Może i babcia nie była najmilszą obywatelką, ale swego miasta nie odda, póki żyje! 
- A masz! - krzyknęła i zamachnęła się torebką, trafiając upadającego obok niej złoczyńcę prosto w twarz. Dobry Jezu! Dobrze podpowiedziałeś babci, by wzięła swój stalowy różaniec! To nic, że on już leżał. Należało poprawić! Nie będzie się szatańskie nasienie pałętać po JEJ mieście! Zadowolona z oddanego ciosu, babcia zaczęła śpiewać psalmy, by oczyścić raz na zawsze wypędzić diabła z Old Whiskey.

191PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:36 pm

Gość


Gość

Zgodnie z przewidywaniami Michaela, facet spadł... tyle, że późniejszą część trudno było przewidzieć.
-O. Danielle, nie patrz! - zatroszczył się Michael o nocne koszmary panienki Palmer. No bo tyle tu krwi i w ogóle...
Spojrzał z obrzydzeniem na ciało.
-Chyba trzeba będzie iść do szeryfa. - westchnął. Albo sprzątnąć tam ciało. W każdym razie, dobrze, że Santos był "wanted DEAD or alive".

192PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:40 pm

Gość


Gość

Danielle zerknęła tylko jednym okiem i stwierdziła, że Michael miał rację nie powinna na to patrzeć. Dlatego tez przytuliła się do jego ramienia i schował w nim twarz. Sama z własnej woli. W jej żyłach nadal tętnił strach.
-Dobrze, że ci się nic nie stało.- wymamrotała  w jego koszulę.

193PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:43 pm

Gość


Gość

- BUUUUU!!!!
Duch Santosa wyszedł z jego urwanej nogi i wzniósł się ponad plac oraz wszystkich zgromadzonych.
- BUUUUU!!!!
Santos szybko poleciał w dół na ziemie i wszedł w ciało jednej z jarmarcznych kóz.
 Koza zrobiła backflipa w powietrzu, szpagat i nagle odezwała się ludzkim głosem.
- Jam jest Prawie Bezkończynowy Santos. Strzeżcie się mojej srogiej zemsty za zbezczeszczenie moich oderwanych odnóży.
- BUUUUUU
Koza wyszczerzyła zębiska, porwała w zęby kawałek mięsiwa i zbiegła z miejsca przestępstwa.

194PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:44 pm

Gość


Gość

Ojeeej!
Ostatnio mówiła mu tak Mamusia, i to zgoła odmiennym tonem.
Michael spojrzał na Danielle jeszcze bardziej maślanym wzrokiem niż przed chwilą, a gdy trochę się uspokoiła, znów ją pocałował. Teraz, gdy już raz się odważył, nie musiał się już do tego zbierać w nieskończoność. 
Po dłuższym niż wcześniej, zapewne roznamiętnionym z powodu adrenaliny pocałunku, puścił swoją uroczą blondyneczkę.
-Dobrze, ze nic się TOBIE nie stało. Zajmę się tym tutaj, jest poszukiwany listem gończym i szeryf powinien o tym wiedzieć. A Ty zostań przy ognisku i potem wrócę cię odprowadzić, dobrze? - zaproponował, no bo Danielle nie może przecież wracać sama!
W sumie to był całkiem zadowolony z tej akcji, bo Danielle widziała teraz jaki z niego kozak. Uśmiechnął się do niej ciepło, a potem-gdy już się odwróciła-chwycił Santosa za nogę i zawlókł do biura szeryfa.

/zt

195PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:47 pm

Gość


Gość

Och Mój Boże. Gloria nie powinna na to patrzeć.
- Jeszcze raz przepraszam! - wykonał ukłon w pas w kierunku babci Wiadro i postanowił się ewakuować. Nim Gloria zdążyła się rozejrzeć, pastor zasłonił jej oczy
- Nie patrz, kruszynko.
Wykonał błogosławieństwo z odległości, chwycił Mev za rękę i cała trojką ewakuowała się z placu

-> Plac

196PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 10:49 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Któryś ze starszych mieszkańców, bogobojny pan Greenwood, najpewniej dobry przyjaciel babci Bucket, ujrzał szatańskie wcielenie zmarłego. Dołączył czym prędzej do śpiewania psalmów wraz z babką Wiadro, jednocześnie chwytając za swoją dubeltówkę i strzelając do kozy, która naturalnie padła trupem. Oczywiście wszyscy wiedzą, że zwierzęta nie mają duszy, zatem duch Chaveza został niepodważalnie i permanentnie zniszczony.
- Giń w piekle - rzekł pan Greenwood, przeżegnawszy się, a potem skłonił się uniżenie babci Bucket.

http://oldwhiskey.my-rpg.com

197PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Sro Lip 10, 2013 11:09 pm

Gość


Gość

<-biuro szeryfa

W drodze powrotnej Michael wstąpił do domu, aby nie chodzić z tak wielką nagrodą po mieście i oczywiście się przebrać i umyć ręce. Ciągnięcie Santosa do szeryfa nie należało do najczystszych zajęć.
Potem pobiegł na jarmark, mając nadzieję, że wciąż znajdzie Danielle przy ognisku. Na szczęście stała tam gdzie wcześniej. Objął ją na powitanie i spojrzał z troską w jej niebieskie oczęta.
-Jestem. Przepraszam za to...wszystko. Nie powinnaś na to patrzeć, mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się za bardzo. - szepnął do niej.
-Za to dociągnięcie tego delikwenta do aresztu było bardzo...opłacalne, więc zapraszam Cię na kolację do Hotelu Arizona. Albo do Fairy! Gdzie wolisz? - spróbował skierować myśli Dani na coś weselszego. Podał jej ramię, aby odprowadzić ją do hotelu.

 
/zt Mike i Danielle



Ostatnio zmieniony przez Michael Storm dnia Czw Lip 11, 2013 12:02 pm, w całości zmieniany 1 raz

198PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Czw Lip 11, 2013 12:52 am

Mistrz Gry

Mistrz Gry






 Jarmark, potańcówki i wesoła zabawa dobiegły końca!

Niech żyje Ameryka!





 

http://oldwhiskey.my-rpg.com

199PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Czw Lip 11, 2013 9:38 am

Gość


Gość

Megara ruszyła za sierżantem Miltonem na parkiet, pozwoliła się objąć i tak trwali w tańcu. Podobało jej się to jak Edward ją prowadził. Jednocześnie słuchała jego opowieści.
-Muszę ci wyznać Edwardzie, że umiem walczyć mieczem, nie żeby to było coś czym można się chwalić, ale moglibyśmy trochę poćwiczyć- powiedziała z uśmiechem na twarzy i ognikami w oczach. O tak , była zadziwiająca. Gdy nagle rozpętała się dzika akcja z przestępcą w roli głownej, Megara instynktownie wpadła w ramiona pana Miltona w pewnym momencie nie myśląc w ogóle co robi i nad niczym nie panując. Jednakże cała ta akcja ją przestraszyła i nie chciała brać w niej żadnego udziału. Dopiero gdy to się skończyło, odsunęła się lekko.
-Przepraszam Edwardzie- powiedziała spokojnym tonem. Wrócili po swoje rzeczy, które leżały na ławeczce.

200PLAC - JARMARK - Page 8 Empty Re: PLAC - JARMARK Czw Lip 11, 2013 9:52 am

Gość


Gość

To cudownie! Chloe poczeka, a Matt będzie miał najśliczniejszą żonę w Old Whiskey i nawet Pancho będzie mu jej zazdrościł i pieklił się, że sam się z nią nie ożenił, o! O ile tego dożyje...
- Skarżypyta na kopyta - zaśpiewał przedrzeźniając brata.
- Ale to on jej dał pieniądze! - pokazał bardzo wyraźnie, bo palcem wskazującym, na brata.
Ale ta Chloe była fajna! Nawet Jonah kukurydzę kupiła! Matt coraz bardziej się do niej przekonywał.
- No... goniliśmy ją... a potem ona pojechała no... gdzieś tam - wskazał w kierunku, który uznał za właściwy. - A czemu się tak pytasz? Chcesz nam pomóc jej szukać? - zapytał, spoglądając na nią znad kukurydzy. Oczywiście będzie musiał odmówić jej tej przyjemności tropienia Meksykanki, bo przecież dziewczyny nie mogą robić takich rzeczy!
Ziewnął przeciągle i spojrzał w niebo.
- Już ciemno! Musia będzie zła, jak zaraz nie wrócimy! - zawołał nagle Matt. A może to wołał Jonah, który zwykł napominać brata?

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 8 z 9]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach