Merc oddała uścisk. Nie wyobrażała sobie nawet przez co jej przyjaciółka musiała przechodzić i, chociaż nie znała Loli ani Johna, to było jej żal przyjaciół Amaranty. Tak strasznie żal!
- No, już, już. - powiedziała uspokajającym tonem, gładząc ją po plecach.
Cieszyła się, że zostawiła Dieguitę w domu z matką. W końcu jak niezręcznie by było, jakby mała zaczęła teraz płakać. Buendia cały czas powtarzała jej ciche wyrazy współczucia i zapewnienia o tym, że się za nią modli.
Po dłuższej chwili w końcu puściła przyjaciółkę z ramion. Sama Merc również miała łzy w oczach. Jak tylko pomyślała sobie o tych obrzydliwych linczach to... Wielki Boże! Nie może pozwolić jej, aby została w tej zapchlonej dziurze.
- Amaranto... - zaczęła niepewnie - Nie możesz tu zostać. Pamiętaj o Remedios... - zaczęła półgłosem - Nie będziesz miała tutaj życia, nie myśl sobie, że ci odpuszczą! Będzisz mogła wziąć go ze sobą, proszę, chociaż raz mnie posłuchaj!
- No, już, już. - powiedziała uspokajającym tonem, gładząc ją po plecach.
Cieszyła się, że zostawiła Dieguitę w domu z matką. W końcu jak niezręcznie by było, jakby mała zaczęła teraz płakać. Buendia cały czas powtarzała jej ciche wyrazy współczucia i zapewnienia o tym, że się za nią modli.
Po dłuższej chwili w końcu puściła przyjaciółkę z ramion. Sama Merc również miała łzy w oczach. Jak tylko pomyślała sobie o tych obrzydliwych linczach to... Wielki Boże! Nie może pozwolić jej, aby została w tej zapchlonej dziurze.
- Amaranto... - zaczęła niepewnie - Nie możesz tu zostać. Pamiętaj o Remedios... - zaczęła półgłosem - Nie będziesz miała tutaj życia, nie myśl sobie, że ci odpuszczą! Będzisz mogła wziąć go ze sobą, proszę, chociaż raz mnie posłuchaj!