Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Chata Amaranty i Remedios

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Go down  Wiadomość [Strona 2 z 3]

26Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 6:19 pm

Gość


Gość

Merc oddała uścisk. Nie wyobrażała sobie nawet przez co jej przyjaciółka musiała przechodzić i, chociaż nie znała Loli ani Johna, to było jej żal przyjaciół Amaranty. Tak strasznie żal!
- No, już, już. - powiedziała uspokajającym tonem, gładząc ją po plecach.
Cieszyła się, że zostawiła Dieguitę w domu z matką. W końcu jak niezręcznie by było, jakby mała zaczęła teraz płakać. Buendia cały czas powtarzała jej ciche wyrazy współczucia i zapewnienia o tym, że się za nią modli.
Po dłuższej chwili w końcu puściła przyjaciółkę z ramion. Sama Merc również miała łzy w oczach. Jak tylko pomyślała sobie o tych obrzydliwych linczach to... Wielki Boże! Nie może pozwolić jej, aby została w tej zapchlonej dziurze.
- Amaranto... - zaczęła niepewnie - Nie możesz tu zostać. Pamiętaj o Remedios... - zaczęła półgłosem - Nie będziesz miała tutaj życia, nie myśl sobie, że ci odpuszczą! Będzisz mogła wziąć go ze sobą, proszę, chociaż raz mnie posłuchaj!

27Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 6:37 pm

Gość


Gość

Amaranta wypuszczona z objęć Mercedes, pokiwała posłusznie głową i wytarła zapłakane oczy, zerkając na córeczkę, która zainteresowała się sceną przy drzwiach i z pewnym niepokojem patrzyła na swoją ukochaną mamusię. Kobieta musiała wymusić uśmiech na twarzy i podejść w stronę pieca, by nastawić wodę. Musiała zająć czymś ręce, które niekontrolowanie jej drżały. Musiała osuszyć łzy i się uspokoić, choć nie było to łatwe, gdy dopiero co pozwoliła sobie na rozklejenie się. Trudna dola matki, ale czego się nie robi dla swojego jedynego dziecka? Amaranta ruchem ręki zaprosiła Mercedes by usiadła przy stole i postawiła przed nią kawałek ciasta, który zdążyła upiec gdy nie wiedziała jeszcze o niczym co złe.
- John mi kazał wyjechać, ale On nie pojedzie ze mną. Ja jednak wyjadę...
Odezwała się gładząc dłonią włoski córeczki, która powróciła do zajęcia, pozwalając kobietom porozmawiać. Amaranta usiadła na krześle ciężko i podparła ręką głowę, wyraźnie zrezygnowana i bezsilna.

28Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 6:53 pm

Gość


Gość

Mercedes była zachwycona, że przyjaciółka tak prędko się zgodziła na jej namowy. Ledwo powstrzymała się, żeby klasnąć w dłonie - to by było chyba trochę nie na miejscu.
- Tak będzie najlepiej. - powiedziała z pewnością w głosie - Możesz nawet wziąć tego całego Johna, nikt tam nawet go nie ruszy, obiecuję ci.
Nie do końca była tego pewna, ale wiedziała, że z narzeczonym Amaranta będzie szczęśliwsza. Poza tym - jak go tu zostawią, to na pewno już go powieszą! Ale tego wolała jej nie mówić.
Rzuciła się na ciasto z nieprzyzwoitym wręcz łakomstwem. Ostatnio znowu zaczęła podejrzewać, że jest w odmiennym stanie - nie miała okresu i w ogóle jakoś tak... Javier, ty rozbójniku.
- Zobaczysz, w Chaparral też jest dobrze... - zacisnęła rękę na dłoni swojej rozmówczyni - Będziesz mogła mieszkać ze mną i z Javierem. I małej się spodoba, jest naprawdę dużo innych dzieci. - posłała uśmiech w stronę bawiącej się dziewczynki.

29Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 7:13 pm

Gość


Gość

Amaranta popatrzyła na Mercedes i mimo błysku radości w oczach, pokręciła głową. Propozycja przyjaciółki była piękna i wspaniałomyślna, ale kobieta wiedziała, że nie może nadużywać gościnności Merc. Miała Ona męża i dziecko. A żaden z mężczyzn nie zgodzi się na wspólne mieszkanie pod jednym dachem. Amaranta skubnęła kawałek ciasta i westchnęła czując brak ochoty na jedzenie.
- Czy Javier wie?
Zapytała wstając, by zrobić herbaty i przynajmniej nią zapełnić pusty żołądek. Pytanie zaś dotyczyło nie tylko ewentualnej przeprowadzki Amaranty do domu Buendii, ale także związku kobiety oraz linczach. Amaranta bała się spotkania z mężem przyjaciółki. Z plotek tylko słyszała co to za osoba, a w pamięci mając zachowanie meksykańskich mężczyzn w tym mieście, nie będzie się czuła pewnie przy spotkaniu z Javierem. Lęki jednak schować musiała do kieszeni i skorzystać z propozycji Mercedes. Było to jedyne wyjście, by ani Ona, ani Remi nie skończyły na cmentarzu.

30Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 7:26 pm

Gość


Gość

Merc, chociaż wcześniej pożerała ciasto aż jej się uszy trzęsły, to na pytanie przyjaciółki na chwilę przestała. A. No tak. Nie pomyślała o tym! Jej propozycja wydawała się jej tak naturalna, że nie widziała powodu dla którego by miała pytać Javiera.
Chrząknęła dla zakrycia swojego zakłopotania.
- Jeszcze nie, ale on się zgodzi, och, jeszcze zobaczysz! - zapewniła ją z niezachwianą pewnością w głosie - On nie jest taki zły. I nie ma tu nic do gadania! Przecież ci nie zabroni... W takiej sytuacji szczególnie.
Chociaż nie do końca sama wierzyła w swoje słowa, to nie mogła przecież pokazać tego swojej przyjaciółce. Zrobi wszystko co w jej mocy, aby ją odciągnąć od tego zapchlonego miasta.
- Słyszałam że w Whiskey jest cyrk, to prawda? - zapytała jakby od niechcenia, chcąc pokierować rozmowę na inny tor.

31Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Pią Mar 15, 2013 10:18 pm

Gość


Gość

Amaranta postawiła kubki z herbatą na stole i dłońmi o niego się oparła, spoglądając na przyjaciółkę mieszanką zaskoczenia, pytań, strachu i rozczarowania. Jak Ona miała jechać do Chapparal, do domu jej męża, podczas gdy On nic nie wiedział? Przecież tego nie zrobi! Westchnęła, kręcąc głową i już chciała coś dodać, protestować, gdy Mercedes zmieniła temat rozmowy i zaczęła pytać o cyrk. Amaranta musiała usiąść na krześle i pokiwać głową. Mercedes miała szczęście, bo jej przyjaciółka nie miała sił ani ochoty, by ją strofować czy być nieprzychylna.
- Tak, jest. Byłam na jarmarku z Remi. Było... miło.
Młoda matka uśmiechnęła się nieco, wspominając roześmianą twarz córeczki i jej wielkie oczka patrzące na wszystko z zaciekawieniem. Była to chwila, która powinna teraz cieszyć ale Amaranta nie miała do tego nastroju. Zamieszała łyżeczką w kubku i napiła się herbaty, w końcu przypominając o pewnym spotkaniu.
- Poznałam twoją siostrę. Salmę.
Odezwała się do Mercedes i z bardziej rozbawionym uśmiechem podsunęła jej talerz z ciastem. A niech zje całe! Może przynajmniej ruszy się w końcu by zrobić nowe? Zajmie się czymś i przestanie myśleć o całym złu świata. Na chwilę skupi się na innych sprawach.

32Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Sob Mar 16, 2013 10:00 am

Gość


Gość

Mercedes z wdzięcznością przyjęła kolejny kawałek ciasta. Jakoś na chwilę zapomniała, że już i tak wygląda jak szafa trzydrzwiowa. Jak Amaranta w końcu się do niej wprowadzi, to zmusi ją żeby dla niej gotowała! Cóż za plan, hoho.
- Nie chciałabyś gdzieś ze mną wyjść? Nie mówię, że od razu do cyrku... Ale na spacer? - zapytała niepewnie. Musi, koniecznie musi!, pokazać się na mieście. A samej będzie jej niezręcznie; zawsze to lepiej z przyjaciółką, prawda?
Salmę? Buendia sama nie widziała siostry od nie wiadomo jak dawna. Co dziwne, zawsze wolała ją nad Evitę, a więcej czasu spędzała z najmłodszą z sióstr Ortego. Nawet jej nie powiedziała o Javierze!
- Salmę? - powtórzyła z ustami pełnymi ciasta - Dobra dziewczyna, chyba najlepsza z naszej rodziny, naprawdę.- zaśmiała się.

33Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Sob Mar 16, 2013 10:34 am

Gość


Gość

Amaranta może gotować, a co! Ale Mercedes niech nie będzie wybredna, bo dostanie ścierą po głowie! Potem zostanie zaciągnięta do pomocy, a na koniec sama w tej kuchni w końcu zostanie! Kara musi być! Ale ciasta to Amaranta może piec codziennie. Dla takiego żarłoka jak Mercedes, to chyba nawet trzeba będzie.
- Wyjść? W sumie... możemy wyjść. Remi idziemy na spacer? Chodź, uczeszemy Cię zanim wyjdziemy, hm? Co wolisz kochanie, warkoczyk czy kucyczki?
Amaranta po chwili zastanowienia, pokiwała chętnie głową i pozostawiając niedopitą herbatę, zajęła się córeczką, która szczotki nie widziała od wczoraj. Mała dziewczynka z tego powodu była wyjątkowo zadowolona. No przecież rozczochrane włosy są całkiem w porządku! Nikt nie każe siedzieć prosto i cierpliwie czekać, aż zdecyduje się na jedną konkretną fryzurę. W zasadzie Amaranta też mogłaby się ogarnąć ale dziś nie miała na to ochoty. Miała o tyle dobrze, że jej włosy nawet nie poczesane wyglądały tak samo. Mercedes miała jeszcze chwilę czasu, by dojeść do końca ciasto i we trójkę wszystkie opuściły chatę.

zt

34Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 11:17 am

Gość


Gość

<--- coś tam


Plotki niosą się prędko. A informacje o czyjejś śmierci jeszcze szybciej. Gdy tą śmierć ponosi czarnoskóry mężczyzna, zakochany w Meksykance... wieść obiegła miasteczko w ekspresowym tempie. A sama Amaranta usłyszała to z ust sąsiadki, która przyleciała do niej rano, wraz z posłańcem niosącym list z Plebanii. Kobieta nie chciała towarzystwa. Odesłała sąsiadkę, czując jak serce jej krwawi, a umysł nie potrafi normalnie funkcjonować. Meksykanka weszła za próg domu i przystanęła w miejscu, wgapiając się w jakiś punkt przed sobą. Dopiero gdy cisza małej chaty ogarnęła ją i w pełni dotarło do Amaranty co się stało, oczy zaszły łzami a ciało zatrzęsło się w silnym szlochu. Kobieta czując jak siły ją opuszczają, przykucnęła na podłodze i zacisnęła dłonie w pięści, przyciskając je do oczu i kręcąc głową. Koniec, jej pragnienia zostały diametralnie ukrócone i rozwiane. Tyle miesięcy czekania, tyle prób zaczynania od nowa. Nie wiadomo ile Amaranta trwała w tej pozycji, płacząc i wspominając wizyty Johna w swej kuchni. Wspominając chwilę w jego chacie. Jego ciepły uśmiech, silne ramiona, troskę jaką ją obdarzał.
Gdy zrobiło się jej wręcz niedobrze, a sam płacz nie przynosił ukojenia, Amarancie na myśl przyszła tylko jedna osoba. Ostatni przyjaciel jakiego miała. Elias. Remi. Meksykanka musiała iść na plebanię. Podniosła się po omacku i podeszła do miski z wodą, by obmyć twarz i zaraz wyjść z chaty. Woda jednak nie mogła zakryć jej opuchniętych i czerwonych oczu, z których wyglądała nienawiść do Meksykanów.

35Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 11:25 am

Gość


Gość

Miguel kręcił się po miasteczku bez celu. Dopiero go szukał, ale jak na złość nie potrafił zdecydować się na żadne domostwo, które miałby obrobić. Zresztą włamania bez Tulia to jak bez serca. Może zamiast tego znowu powinien zaatakować jakiegoś pacana na ulicy? Albo poszukać tego całego Jenkinsa? W końcu obiecał mu spluwę, nie? Miguel nie poczuwał się do spłacania czegoś jak dług wdzięczności, a skoro życie z jakichś popieprzonych powodów chciało oszczędzić mu wydatku sumki dolarów, to czemu miałby nie skorzystać? Hmm może powinien udać się na to ranczo, gdzie go ostatnio spotkał? Tylko gdzie to było?
No, obejdzie sobie miasteczko i kiedyś tam na pewno trafi! Z tą myślą przemierzał ulicę i rzucał sobie jakimiś drobnymi kamyczkami w okna pobliskich domów. Zamachnął się, rzucając kolejny i... z rozpędu nie zauważył kobiety, która wychynęła ze swojej chaty. Na usta cisnęły mu się jakieś zmyślne przekleństwa i już miał brać nogi za pas, gdy powstrzymała go świadomość, że skądś tę dziewczynę kojarzył. To przecież Meksykanka!
- Ups... Señorita nic ci nie jest? - zawołał podbiegając do niej. - Taka zapłakana przez jeden kamień?
Cóż, Miguel chyba wybrał sobie najgorszy możliwy czas na żarty.

36Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 11:46 am

Gość


Gość

Amaranta wychodząc z chaty nawet nie zauważyła nieznajomego, ani tym bardziej nadlatującego kamienia. Całe szczęście, że ten nie był wyjątkowo duży i skończyło się tylko na sińcu na czole. Łapiąc się za głowę, podniosła spojrzenie i z przestrachem spojrzała na mężczyznę.
- Zostaw mnie!
Pewna, że jest On jednym z oprychów, którzy swego czasu ją porwali, albo jedną z osób, którzy pobili i uśmiercili Małego Johna, cofnęła się prędko w stronę wejścia. Niestety tak niefortunnie, aż potknęła się o rąbek swej spódnicy i upadła na tyłek, na progu,
- Es un comemierda! Qué mierda querés? Jeszcze Wam mało?
Amaranta poderwała się z ziemi i wyciągnęła rękę w obronnym geście, ciesząc się tylko z tego, że jej mała córeczka jest na Plebanii a nie w domu. Nic jej przynajmniej nieznajomy nie zrobi, jeśli zechce się zabawić w okrutny sposób. Kobieta drugą ręką zaczęła na oślep szukać klamki, chcąc otworzyć drzwi i uciec do domu.

37Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 12:00 pm

Gość


Gość

Miguel popatrzył na nią trochę skołowany.
- Eee - bąknął, bo nic mądrzejszego nie potrafił jej na to powiedzieć. Może i nie był zbyt spostrzegawczym typem, ale ta chica wyglądała jakby ją chupacabra napadła, a nie jakiś tam zwykły Miguel. Ej, zaraz! Jak on takie emocje wywołuje to bomba! Może i nic nie przeleci, ale będzie siał postrach! Aż mu ego skoczyło o dobre dwa rozmiary.
Wystawił ku niej rękę, gdy upadł,a a ta jak nie skoczyła zaraz na równe nogi! Aż sam sie przestraszył. Nie no, powoli trochę przesadzała. Toż on w nią tylko kamieniem rzucił! Co ona? Myśli, że zaraz kamieniować będą? Chyba powinien ją nieco uspokoić. Tylko jak?
- Eee... - Boże, ten to się potrafi się popisać elokwencją. - Tego... - Podrapał się po głowie, posyłając jej spojrzenie pełnokrwistego jełopa. - Lo siento za ten kamień, już nie będę...

38Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 12:08 pm

Gość


Gość

Gdzie ta cholerna klamka! Amaranta wyglądała na przestraszoną jak tamtego dnia, gdy ją wytargano z miasta do lasu. Myśl o tym, że Jonathana powieszono, nie napawała optymizmem. Meksykanka była pewna, że ją to też w końcu spotka.
Łkanie z powodu bezsilności, znowu wyrwało się z piersi kobiety, która opuściła rękę, którą chciała się bronić. Nie miała sił trzymać jej tyle czasu w powietrzu. A klamka nie chciała dać się odnaleźć na oślep i Amaranta w końcu ten pomysł też porzuciła.
- Jak mogliście mu to zrobić...
Wyjęczała i zjechała po drzwiach, by schować głowę w ramionach i się rozpłakać. No jak Miquel nie słyszał o akcji swych rodaków, to chyba rzeczywiście jest jełopem! A Amarancie zaczynało być już wszystko jedno. Byle tylko Remedios była bezpieczna. Ją mogą porwać, zatłuc, wypalać znaki w tym samym miejscu co wcześniej. Amaranta nie miała już ochoty nawet do Najświętszej Panienki się modlić.

39Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 12:18 pm

Gość


Gość

Przyznaję z dumą i bez bicia - Miguel był jełopem. Nie miał przyjaciół, z zasady był samotnikiem i niewiele interesował się plotkami. Dlatego też zachowanie Meksykanki w tej sytuacji trochę go przerastało. Nie dość, że  mało miał do czynienia z kobietami i nawet w najzwyklejszych sytuacjach nie bardzo wiedział jak z nimi rozmawiać, to teraz jeszcze trafił na Amarantę, która życiowo znalazła się w naprawdę paskudnej sytuacji.
Z braku lepszych perspektyw przykucnął przed nią, nie rozumiejąc z perspektywy czasu, dlaczego po prostu nie zostawił jej tego dnia w spokoju. Może jej widok napawał go współczuciem i ruszyło to nawet jego olewawczą naturę?
- Señorita, o kim mówisz? Czy ktoś cię skrzywdził? - spytał, starając się, by jego głos brzmiał łagodnie. Jak mówił do niej normalnie, to chyba bała się go jeszcze bardziej. Niby powód do dumy, ale jak tak dalej pójdzie, nie będzie w stanie przeprowadzić nawet normalnej rozmowy...

40Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 12:34 pm

Gość


Gość

Dalej tkwiła w miejscu? Nikt jej nie ciągnął za ramię, nie kazał wstawać, nie policzkował ani wyzywał? Amaranta z niedowierzaniem podniosła zapłakane oczy i spojrzała w szoku na nieznajomego. Chyba nigdy go nie widziała a przynajmniej nie pamiętała. Może w wyniku dzisiejszej informacji, a może przez to, że jeśli nawet gdzieś w domu Buendii mężczyzna się kręcił, to Ona nigdy żadnego nie obdarzała większą uwagą.
A teraz przez żal jaki w niej siedział, nie potrafiła wymówić ani słowa. Patrzyła na nieznajomego przez mgłę łez, połykanych z każdym szlochem wydzierającym się z jej ust. Dłuższą chwilę zajęło jej odezwanie się.
- Kim jesteś?
Zapytała, zamiast odpowiedzieć. Zapewne jej podejrzliwość była tu przyczyną pytania. Oprócz Javiera, wszyscy mężczyźni jej pochodzenia, nie tylko ją przerażali, ale także wywoływali negatywne uczucia. Jednym słowem, nie ufała żadnemu.

41Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 12:46 pm

Gość


Gość

Miguel coraz mniej rozumiał z tego wszystkiego. Najpierw wybuchła jak Etna w godzinach szczytu, potem załamała jak krzesło, na którym kiedyś siadł, a ktos ponacinał nogi... A teraz patrza się tymi oczętami jakby ją za cycki złapał. Aż tak był szokujący? Kobiety były takie nieprzewidywalne. Co będzie następne? Może czymś w niego rzuci?
Patrzył na nią w napięciu. Na jej pytanie zamrugał. Zaraz, a on jej wcześniej o coś nie pytał? Przegapił jej odpowiedź, czy jak?
- No... Miguel - odparł jakby to było oczywiste. - A ty, señorita?

42Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:02 pm

Gość


Gość

Gdyby tylko miała coś w zasięgu ręki, to pewnie już na początku tym rzuciłaby. Gdyby miała nóż pod ręką, pewnie zamachnęłaby się, aby zemścić na krzywdach swoich i martwego narzeczonego. Amaranta spojrzała na swe dłonie, które nawet nie nosiły śladu pierścionka i znowu chwilę milczała, po słowach mężczyzny. Wyglądała jak obłąkana, gdy dłonie przyciskała do serca i zaraz podnosiła je by wytrzeć łzy?
- Amaranta.
Odpowiedziała, gdy mężczyzna mógł już zwątpić, że kiedyś doczeka się odpowiedzi z jej strony. Kobieta wcisnęła się bardziej w próg i przyglądnęła się Miquelowi z niejakim lękiem. Nie bił, nie śmiał się i nie obrażał, ale ciągle pozostawał Meksykaninem. Rodakiem ojca Remi, który ją porzucił, rodakiem mężczyzny, który ciągnął ją za włosy, albo tym przypalającym jej ciało. Amaranta westchnęła i spróbowała wstać. Musiała iść po córkę, chociaż czuła, że nogi nie poniosą ją za długo.

43Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:12 pm

Gość


Gość

Jakie szczęście, że nie miała nic przy sobie, bo albo rozprułaby flaki Miguela i naraziła miasteczko na dość nieprzyjemny widok oglądania jego wnętrzności, albo jemu jakimś cudem udałoby się uniknąć noża, czy czymkolwiek miałaby go zdzielić. No, ale wtedy to już by jej chyba oddał. Obrona własna przede wszystkim.
Wpatrywał się w nią i czekał. Czekał. Aż rozejrzał się, czy aby nikt na nich nie patrzy. Nie żeby przejmował się opinią gapiów, ale widok Meksykanki wciśniętej w drzwi i ślęczącego nad nią mężczyzny mógł skończyć sie obiciem czyjejś mordy i bardzo możliwe, że to właśnie jego śliczny wąsik by na tym ucierpiał. I wreszcie, gdy miał już otworzyć usta i powiedzieć jej, że nie będzie jej przeszkadzał, pójdzie sobie w cholerę, czy co tam chce, odezwała się. Alleluja!
- Ładnie - uznał z rozpędu. Nie że jakieś tam podejście psychologiczne.
Dalej w kuckach odsunął się o krok, gdy ta zaczęła się podnosić, ale zaraz wyciągnął ku niej ręce, bo sprawiała wrażenie, że zaraz nogi się pod nią zawalą.
- Eee... Może pomogę? - zaofiarował się, łapiąc może ciut za mocno jej ramię. Choć wszystko to w ramach pomocy.

44Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:20 pm

Gość


Gość

Amaranta nawet nie zwróciła uwagi na komplement z ust mężczyzny. Co jej po miłych słówkach, gdy nie może usłyszeć ich od swego ukochanego. W żadne teraz wierzyć by nie mogła, drugi raz stając przed utraceniem osoby, którą kochała. Wątpiła, że życie może przynieść jej jeszcze coś dobrego. Gdyby nie Remi, zapewne szłaby właśnie na jakąś skarpę, by zakończyć swój marny żywot. Opierając się łokciem o drzwi, podniosła się niemal na równe nogi, gdy usłyszała propozycję mężczyzny.
- Nie...
Odpowiedziała, ale zbyt późno, może zbyt cicho. Już czuła dotyk Miquela na swoim ramieniu. Uchwyt tak bardzo przypominający dzień, gdy została zawleczona do lasu. Amaranta poruszyła się niespokojnie, chcąc wyrwać swe ramię z uchwytu mężczyzny i rzucając jeszcze przeraźliwe Zostaw mnie!, zamachnęła się, uderzając Miquela w twarz. Specjalnie czy nie specjalnie, nie ważne. Wyglądała teraz jakby miała zamiar zrobić to jeszcze raz, gdy tylko nowy znajomy nie posłucha.

45Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:28 pm

Gość


Gość

No cóż, Miguel nie starał się być miły. Mówił po prostu co mu ślina na język przyniosła, a zbyt wiele to moi państwo nie niosła. Niemniej mógł spodziewać się nieco reakcji Amaranty, ale Miguel nie zwykł wyglądać zbyt daleko w przyszłość, ani zastanawiać się nad konsekwencjami, kiedy już coś robił, więc... No, zdziwił się.
- Auuuu - zawył, bo dostał między innymi paznokciami w oko. - Mierda, kobieto, co tobie odbiło?! - warknął, cofając się o kilka kroków, bo na pewno nie zamierzał się z nią mocować. No wariatka jakaś.
- Co ja ci zrobiłem? To za ten kamień jeszcze?! - wciąż pocierał jedno oko palcami. - No przecież mówiłem, że niechcący! - nie wiedział, czy naprawę mówił, ale argument zły nie był. Zresztą taka była też prawda.

46Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:40 pm

Gość


Gość

Amaranta znowu popatrzyła na Miquela z zaskoczeniem. Była pewna, że czeka ją jeszcze coś gorszego, a tymczasem gdy mężczyzna się cofnął... zgłupiała. Oddychając ciężko, opuściła ręce i zgarbiła się jak ktoś zmęczony życiem. O jakim kamieniu ciągle mężczyzna gadał? Ah o kamieniu! Meksykanka zdążyła o nim zapomnieć, ale teraz znowu dotknęła czoła, gdzie znajdował się już guz. I co Ona miała zrobić? Może rzeczywiście traciła już rozum i zaczynała bać własnego cienia, oceniając ludzi po wyglądzie? Najświętsza Panienko! Stawała się jak Ci, którzy zabili Johna tylko dlatego, że był czarny!
- Przepraszam! Ja myślałam, że chcesz... że Ty... przepraszam.
Amaranta przyłożyła dłonie do ust i pokręciła głową. Zaczęła myśleć, że naprawdę Miquel nie przyszedł tu po to, by ją gdzieś zawlec albo zbić na miejscu. Ale jak to? Czemu? Powinien nią gardzić. Chyba, że nic nie wiedział. Meksykanka z niedowierzaniem na niego spoglądała. Już drugi mężczyzna, który wydawał się nie być w temacie. Przyjezdni?
Najświętsza Panienko, dlaczego jestem taka głupia?!

47Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 1:48 pm

Gość


Gość

Gdyby wiedział o sytuacji Amaranty może okazałby więcej zrozumienia. Może nawet pochwaliłby się swoją pokręconą sytuacją rodzinną i śmiercią rodziców, co by jakoś ją pocieszyć. Chociaż - w sumie nie bardzo wiedział, co miałaby jej taka wiedza dać, ale mniejsza z tym. Sytuacja przedstawiała się tak, że Miguel nie wiedział właściwie nic o Amarancie, jedynie poza tym, że ją skądś - pewnie z Chaparral - kojarzył. Dlatego wydała mu sie po prostu wariatką, która w jakiś pokręcony sposób wydała mu się pociągająca. Madre de dios! Ten to sobie znalazł czas na szukanie wybranki serca.
Gdy tak się zmieszała Miguel nie potrafił już wzniecać w sobie gniewu. Tak jak nagle dopadła go złość tak szybko też wyparowała.
- No eee... nie ma sprawy - opuścił dłoń i spróbował przejrzeć na swoje obite, załzawione oko, ale wszystko widział rozmazane. - No ja chciałem pomóc. Nie wiem co bym miał innego chcieć? - podrapał się po głowie. Najrozsądniej chyba naprawdę byłoby się teraz wycofać, kiedy udało mu się już załagodzić sprawę. Ale nie, chyba jednak nie chciał stąd jeszcze iść.
- Chciałaś gdzieś iść, señorita? - Dopiero teraz przypomniał sobie, że przecież wychodziła z domu jak rzucił w nią tym nieszczęsnym kamieniem. - Mogę cię podwieźć. Mam tu konia... gdzieś - dodał, zastanawiając się, gdzie też mógł zaparkować Altivo.

48Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 2:07 pm

Gość


Gość

Pociągająca wariatka? No proszę, patrz kim się stałaś Amaranto. Ciekawe tylko czy Miquel byłby taki uprzejmy, gdyby dowiedział się, że Meksykanka była narzeczoną czarnoskórego. Dobrze, że tutaj nie pojawiła się żadna durna baba, pragnąca za to dać nauczkę Amarancie. Ona to chyba dziś gotowa byłaby zatłuc taką. Tak jak ostatnimi czasy jedynie doświadczała zaczepek, również je prowokując.
- Tak, tak... ja wiem.
Teraz to wiedziała, że mężczyzna nie chciał jej zrobić krzywdy. Przez to aż znowu zachciało się jej płakać. Powstrzymała się jednak od szlochów, czując brakujące siły. Nie mogła kolejny raz się rozklejać, chociaż zapewne zrobi to na Plebanii. Ale na koniu obcego mężczyzny tam nie pojedzie! Jeszcze wietrzyła spisek i bała się, że Miquel pojedzie w zupełnie inną stronę.
- Nie, ja się przejdę.
Powiedziała, kręcąc głową. Ruszyła się w końcu, lekko zachwiawszy, bo głowa zaczęła strasznie boleć. Wyminęła mężczyznę, patrząc na niego spuchniętymi oczami i powoli ruszyła w stronę Plebanii.

49Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 2:17 pm

Gość


Gość

Lepiej w tę stronę, niż gdyby miała się stać odpychającą wariatką. Cóż, bądź co bądź Miguel był dziwnym człowiekiem, więc ciężko powiedzieć jak zareagowałby na taką wieść. Może splunąłby na nią, a może odtańczyłby kankana. A może bardziej zasmuciłby go fakt, że ta oto panna ma więcej doświadczenia niż on sam. A nawet ma córeczkę, co definitywnie świadczyło o większym zasobie doświadczeń.  Hoho, biedny Miguel! Może lepiej pozwolić mu żyć w błogiej nieświadomości?
- Bien.. Jak tak chcesz... - wzruszył ramionami i zszedł jej z drogi. Już raz dostał po pysku, nie musiał koniecznie wystawiać się na uderzenie drugi raz. A spotkać przecież na pewno ją spotka jeśli zechce. W końcu wiedział gdzie mieszka, nie?
Obejrzał się za nią i nagle zaświtała mu jakby pewna myśl. Zaraz, zaraz, zaraaaz... Przecież zostawił Altivo przy koło Johnny'ego! Jak mógł zapomnieć? Ruszył więc zaraz za Amarantą i znowu przystanął. Wryło go w ziemię pod ogromem swojej domyślności. Ta dziewczyna. Amaranta. Pamiętał ją! No przecież! Już pamiętał.
- Ej, senorita, czekaj! - zawołał i puścił się za nią biegiem. - Ty byłaś na egzekucji! Jak Javiera żegnaliśmy!

50Chata Amaranty i Remedios - Page 2 Empty Re: Chata Amaranty i Remedios Wto Sie 13, 2013 2:35 pm

Gość


Gość

Przeszła obok Miquela, wstrzymując oddech, jakby co najmniej miała Hugh za towarzysza. Ale teraz nie o zapachy jej chodziło. Amaranta mimo świadomości, że mężczyzna jej nie skrzywdzi, ciągle miała wrażenie, że jednak może to nastąpić. Chociażby gdy przejdzie obok niego. Jeden jego cios i już leżałaby mu pod stopami.
Na szczęście mogła swobodnie i bez problemu odejść, myśląc czy i jak ma powiedzieć córeczce o śmierci kogoś, kto miał być jej tatusiem. Nigdy z Remi nie rozmawiała na te tematy. Nawet jak Lola została pobita i porzucona na prerii. Amaranta już myślami była przy rozmowie z córką, gdy wołanie Miquela zwróciło jej uwagę. Obróciła twarz w jego kierunku i momentalnie się zatrzymała.
- Znałeś Javiera?
Zapytała z zaskoczeniem i szeroko otwartymi, zaczerwienionymi oczami. Kiwnęła głową na jego słowa. Oczywiście, że była! Tylko tyle mogła zrobić dla kogoś kto stał się dla niej niczym brat. Czy Miquel był w jego bandzie? Najświętsza Panienko, ta kobieta chyba nikogo nie pozna poza bandytami!

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 2 z 3]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach