<--- dom Curwoodów
Wszedł na jarmark i rozejrzał się, usiłując się rozeznać w sytuacji. Trochę ludzi było, w końcu zbierali na szczytny cel. W oddali dostrzegł Audrey rozmawiającą z tym przeklętym Edwardem. Coś go ścisnęło w środku. Nie chciał skończyć tak jak Kevin. Tak już najwyższy czas na zmiany.
Podszedł do Poppy, która miała w rękach Alice i zabrał jej dziewczynkę ze słowami.
-Teraz ja się nią zajmę.
Panna Pines mogła się nie martwić. Był trzeźwy, na pewno nie zrobi krzywdy swojej córeczce.
W kilku krokach znalazł się obok Audrey i jej towarzysza z maleństwem na rękach. Nadal się nie mógł nadziwić, że Alice jest taka krucha. Odsunął myśli o jej braciszku. Przez chwilę stał tylko usiłując w końcu przełamać ten cholerny dystans, który wisiał między nimi.
-Cześć.- Przywitał się i nachylił by pocałować żonę w policzek.- Tak stanowczo czas na zmiany.- Dzień dobry.- przywitał się z Edwardem.
Wszedł na jarmark i rozejrzał się, usiłując się rozeznać w sytuacji. Trochę ludzi było, w końcu zbierali na szczytny cel. W oddali dostrzegł Audrey rozmawiającą z tym przeklętym Edwardem. Coś go ścisnęło w środku. Nie chciał skończyć tak jak Kevin. Tak już najwyższy czas na zmiany.
Podszedł do Poppy, która miała w rękach Alice i zabrał jej dziewczynkę ze słowami.
-Teraz ja się nią zajmę.
Panna Pines mogła się nie martwić. Był trzeźwy, na pewno nie zrobi krzywdy swojej córeczce.
W kilku krokach znalazł się obok Audrey i jej towarzysza z maleństwem na rękach. Nadal się nie mógł nadziwić, że Alice jest taka krucha. Odsunął myśli o jej braciszku. Przez chwilę stał tylko usiłując w końcu przełamać ten cholerny dystans, który wisiał między nimi.
-Cześć.- Przywitał się i nachylił by pocałować żonę w policzek.- Tak stanowczo czas na zmiany.- Dzień dobry.- przywitał się z Edwardem.