Ruszył za Darcym, rozganiając blokujących mu drogę ludzi laską i rozglądając się ciekawie. Pierwszy raz widział w tym mieście takie tłumy. Chyba naprawdę wszyscy w czasie zarazy musieli się pozamykać w domach i teraz odreagowywali. No ale w sumie co się im dziwić?
- No proszę, widać dopisuje mi szczęście. Dziękuję. - Powiedział, dysząc nieznacznie i starając się nadążyć za prowadzącym go mężczyzną. - Pani Quinally? Niestety również nie znam. Choć biorąc pod uwagę mój krótki, zawalony pracą pobyt w mieście, to raczej nie jest to dziwne.
- No proszę, widać dopisuje mi szczęście. Dziękuję. - Powiedział, dysząc nieznacznie i starając się nadążyć za prowadzącym go mężczyzną. - Pani Quinally? Niestety również nie znam. Choć biorąc pod uwagę mój krótki, zawalony pracą pobyt w mieście, to raczej nie jest to dziwne.