Oscar pożegnał Manna skinieniem głowy. Wydawało mu się, że pojawienie się panny Pines sprawiło, że przyjaciel zachowywał się bardziej oschle i powściągliwie, niż zazwyczaj. A może tylko mu się zdawało? A może cała ta sytuacja wprawiała Winfreda w dość ponury nastrój?
A cóż dopiero jego samego.
Przeszedł powoli przez salon i ponownie zapadł się w fotelu, na chwilę kryjąc twarz w dłoniach. Weź się w garść. Musisz iść, ogarnąć sprawy. Kupić bilety. Spakować się. Musisz. Musisz. Musisz. Musisz! Ta myśl dudniła mu w głowie, sprawiając, że czuł coraz większą niemoc.
- Odprowadzić gdzieś panią, panno Pines? - odezwał się wreszcie, prostując i wygładzając włosy nieco nerwowym ruchem.
Czuł, jakby się dusił. Musiał wyjść z domu, zażyć powietrza.
- Może zechce się pani przejść ze mną na dworzec?
A cóż dopiero jego samego.
Przeszedł powoli przez salon i ponownie zapadł się w fotelu, na chwilę kryjąc twarz w dłoniach. Weź się w garść. Musisz iść, ogarnąć sprawy. Kupić bilety. Spakować się. Musisz. Musisz. Musisz. Musisz! Ta myśl dudniła mu w głowie, sprawiając, że czuł coraz większą niemoc.
- Odprowadzić gdzieś panią, panno Pines? - odezwał się wreszcie, prostując i wygładzając włosy nieco nerwowym ruchem.
Czuł, jakby się dusił. Musiał wyjść z domu, zażyć powietrza.
- Może zechce się pani przejść ze mną na dworzec?