Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Jadłodajnia Amaranty

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Go down  Wiadomość [Strona 10 z 11]

226Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 16, 2014 1:20 am

Gość


Gość

z innych sfer domyślnych.

Nadia spędziła miło godzinę w Old Whiskowskiej herbaciarni, nawet nie wiedziała do końca czy dobrze napisała dane określenie. Po prostu miasteczkowej herbaciarni. Tak brzmiało bardziej stylowo. Oczywiście nie musi tutaj mówić, że Charlie za nią zapłacił. Wystarczyło tylko, że spojrzały na niego te duże kocie oczy niczym ze Shreka, a ciepła i kobieca dłoń wylądowała na jego dłoni a później kciukiem gładziła go po jego wierzchniej stronie. Później udała się do hotelu, jednakże tam się pożegnali. Nie wpuściła go do swojego pokoju. Nadia jednak nie mogła siedziec non stop bezczynnie w jednym miejscu. Wyruszyła więc pozwiedzać trochę. Wpadła więc do jakiejś jadłodajni. Była w tym miejscu pierwszy raz. Od razu dostrzegła, że przy jednym ze stolików siedzi samotnie jakaś dziewczyna. Podeszła więc do niej.
-Cześć, można się dosiąść?- zapytała z uśmiechem na twarzy. Rozejrzała się w tym momencie po jadłodajni, by potem znów spojrzeć na dziewczę. Spiralki na głowie podskoczyły jej przy tym radośnie.

227Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Pią Sty 17, 2014 7:00 pm

Gość


Gość

- Przepraszam, ale muszę już iść. - Emily przeniosła wzrok z pustego talerza na Nadię i wstała. Dygnęła lekko i wyszła.

zt - peron

228Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Sob Sty 25, 2014 9:03 am

Gość


Gość

<----główna ulica

Beth miała szczęście do złych chłopców? Gdyby bidulka o tym wiedziała to pewnie by się zaniosła histerycznym śmiechem. Właściwie to mogłaby zacząć odwiedzać saloon, pewnie wtedy by samotnie nocy nie spędzała. Z drugiej strony niegrzeczni chłopcy byli intrygujący, a nuż się któremuś uda zwieść pannę Randall na manowce.
-Och nawet pan trochę podobny do niego.- stwierdziła Beth, a jeżeli miał być całkiem szczera wobec siebie to dużo przystojniejszy od brata. Beth ruszyła w kierunku jadłodajni wskazując drogę nieznajomemu. Pewnie sam by bez problemów trafił ale obiecała zjeść z nim posiłek.
- Nie musi pan zgadywać. Mieszkam tutaj.- uśmiechnęła się a po chwili pomyślała, że zrobiła błąd. Mogła tajemniczo się uśmiechnąć i kazać mu zgadywać. Jakaś namiastka flirtu? Ona jednak byłą na to zbyt prostoduszna.
W końcu znaleźli się w jadłodajni. Zajęli jeden z wolnych stolików.
-Stek jest całkiem dobry.- poleciła mężczyźnie samej jednak decydując się na kurczaka.

229Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Pon Sty 27, 2014 9:20 am

Gość


Gość

Dotarli do jadłodajni, a jakże. Mentalnie droga trwała bardzo długo ale jest. Wszedł do środka oczywiście nie omieszkał się rozejrzeć.
- Och czyli gosposia u pastora ma dobre zarobi - uśmiechnął się cwaniacko podnosząc jedną brew. Odsunął krzesło dla Beth po czym sam usiadł. 
- Stek, zdam się na panią - przytaknął głową, po czym zawiesił na krótką chwilę wzrok na kobiecie. Nie była by to Beth gdyby była niegrzeczna. Ah czemu ma Julian dzieci, zonę, czemu pisze głupie listy do Poppy. Królestwo za Beth, toż takie kobiety to skarby, chciało by się zaśpiewać: 
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,

mmm, orły, sokoły, herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy!? - Jeeeee!

- W tym Old Whiskey z tego co słyszę same kobiety interesów, właścicielki hoteli, restauracji, zakładów przemysłowych, startują na burmistrzów, są ranczerkami, kowbojkami - uśmiechnął się w kierunku kobiety czekając na zamówienie, nachylił się lekko nad stolikiem - Old Whiskey to prawdziwa wylęgarnia przedsiębiorczych kobiet i w dodatku urodziwych.
Nie chciał już mówić że ma nadzieję, że to nie dzięki ich urodzie ale i ich charyzmie, pomysłowości, inteligencji.
- A pani? Niech zgadnę pani jest właścicielką Banku? - podniósł brwi, oczywiście pozwolił sobie zażartować i się uśmiechną, ale po chwili spoważniał i już całkiem poważnie zapytał - jest pani?

230Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Pon Sty 27, 2014 11:55 am

Gość


Gość

- No cóż już jakiś czas nie jest gosposią u pastora, przez jakiś czas mieszkała w Meksyku i po powrocie kupiła jadłodajnie.- Beth wyjaśniała z uprzejmym uśmiechem, chociaż podejrzewała, że te informacje zbytnio nie interesują pana Wrighta.
Uśmiechnęła się,kiedy mężczyzna przysunął jej krzesło. Dobre maniery były zawsze w cenie, a w tym miasteczku tylko kilku mężczyzn mogło się poszczyć nimi.
- Obiecuję, że nie będzie pan żałował.- posłała mu miły uśmiech i dyskretnie zlustrowała swojego towarzysza. Był bardzo przystojny i panna Randall była sobie gotowa rękę odciąć, że gdzieś tam czekała na niego pani Wright. A dlaczego a dlatego, że to była niepisana reguła. Wszyscy interesujący mężczyźni byli zajęci. Żonaci albo zaręczeni. Oczywiście nie przeszkadzało to w miłym spędzeniu czasu w swoim towarzystwie a o nic więcej pannie Randall nie chodziło.
- A wie pan, że nigdy nie myślałam o tym pod tym kątem.- uroczo pochyliła główkę by zastanowić się nad słowami mężczyzny. Właściwie to chyba wymuszała na nich taki stan rzeczy sytuacja z którą musiały się zmagać. Nie zdążyła jednak tego wyjaśnić, gdyż mężczyzna zadał tak absurdalne pytanie, że musiała się wesoło roześmiać. Czy one ze swoimi spracowanymi dłońmi wyglądała na właścicielkę banku? W żadnym wypadku.
Spojrzała na mężczyznę wzrokiem roziskrzonym uśmiechem. Po tej feralnej mszy potrzebowała chwili takiego relaksu.
-Muszę pana rozczarować ale zamiast banku mam małe gospodarstwo.- po czym zmieniła temat.- A pan zamierza dłużej zabawić w naszym miasteczku?

231Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Wto Sty 28, 2014 8:24 am

Gość


Gość

Można by powiedzieć że życie to nie bajka, ale faktem było że Julian miał żonę. Co z tego że jej nie kochał ale była. W dodatku dzieciaki. Pominą temat właścicielki, pewnie póki jej by nie zobaczył. Gdy zamówienie dotarło zabrał się za jedzenie. Dla niego towarzystwo kobiety było lepsze od jadania w samotności, a zwłaszcza takiej. Postanowił zatem nie zdradzać na razie stanu cywilnego swojej osoby. 
- A widzi pani jednak jest pani w jakiś sposób przedsiębiorcą, małe gospodarstwo... - zamyślił się na chwilę - teraz małe a za jakiś czas za parę lat jedno z większych rancz w okolicy - uśmiechnął się do niej, widział ten uśmiech, widział też jak go lustruje, on nie lustrował jej aż tak, ha robił to może bardziej dyskretnie.
- To nie rozczarowanie, każdy interes który przynosi zyski jest wart uwagi, a poza tym jest pani młoda, wszystko przed panią - teraz dopiero jego wzrok padł na jej duże oczy - Pani sukces ma wymalowany na twarzy... - chwilę patrzył jeszcze na nią.
- Rzeczywiście dobry ten stek... czy ja na długo, tydzień może dwa, chyba że coś mnie tu zatrzyma.

232Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Wto Sty 28, 2014 3:28 pm

Gość


Gość

No cóż Pan Wright miał chyba jakieś przywidzenia, bo kobieta dyskretnie zlustrowała go wzrokiem., Nie robiła tego nachalnie ani ostentacyjnie, bo było by to w bardzo złym guście tym bardziej, że znajdowali się w miejscu publicznym i byli dla siebie nieznajomymi. Więc z tej dwójki to na pewno panna Randall dyskretniej lustrowała.
- Przedsiębiorcą? Nie, raczej nie. - pokręciła głową.- Prędzej bym siebie rolnikiem albo hodowcą nazwała.- Podniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się. - W każdym bądź razie z mojego gospodarstwa wielkiego rancza się da się zrobić.- a nie dało się zrobić bo Beth tego nic chciała, nie miała takich ambicji. Wystarczyło jej w zupełności to co miała, a zapełnianie pustki w życiu pracą nie było chyba najlepszym rozwiązaniem.
Mimo wszystko było jej bardzo miło, kiedy tak słyszała z ust mężczyzny komplementy. W końcu komu by nie było miło. Jej policzki oczywiście się zaróżowiły, ta przeklęta skłonność, której się wyzbyć nie mogła
Skupiła przez chwilę na kurczaku, który jej podano. Smakował całkiem nieźle, chociaż Fairy to to nie było.
-Tak jaj mówiłam.- kiwnęła głową i babska ciekawość aż ją skręcała od czego zależy pobyt czy też przedłużenie wizyty w Old Whiskey. Nie dała jednak nic po sobie poznać i z miłym uśmiechem stwierdziła.
-Brat na pewno będzie się cieszył z pana odwiedzin.

233Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Sro Sty 29, 2014 10:06 am

Gość


Gość

No może nie lustrowała a przyglądała się, ale to nie jest istotne.
- Hodowcą - powtórzył po niej, bo to w jego głowie lepiej brzmiało niż rolnik, rolnik to pole orze, jest taka piosenka Rolnik pole orze. Ale przecież to nie istotne.
- Nie da się zrobić bo pani nie chce czy tylko uważa pani że się nie da? - Zapytał a w głosie było wyraźne zainteresowany
- To co skoro stek był świetnym wyborem, może coś na deser pani zaproponuje - podniósł brew do góry, oczywiście nie było tutaj żadnych podtekstów, pomijając fakt że jakieś tam myśli przemknęły dla Julka przez głowę, ale szybko je odgonił. No przecież dopiero ją poznał. Nie podłapał jednak tematu brata wolał porozmawiać o kobiecie.
- ... to jak jest z tą pani hodowlą? Co pani hoduje krowy? - pytał całkiem poważnie - na handel czy ubój? - nie czuł że rozmowa o krowach może tutaj kogoś krępować, był po prostu ciekawy - to ile sztuk?

234Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 9:48 am

Gość


Gość

- Deser? Hmmm myślę, że możemy się skusić na szarlotkę.- zaproponowała kobieta, tak do końca nie była pewna czy to ciasto jest w menu, bo jednak nie często tutaj bywała. Okazało się, że jednak było, więc po chwili wylądowały przed nimi talerzyki, a ona miała trochę czasu na zastanowienie się.
- Tak krowy. - przytaknęła.- Na mleko i produkty z niego.- wytłumaczyła. Pewnie mogłaby więcej zarabiać na mięsie, ale czy tak naprawdę tego chciała. To tak jak pomysł ze sklepem.
- Tak naprawdę to ja nie chcę.- uśmiechnęła się.- Wystarcza mi to co mam.- och chyba wyjdzie na kobietę bez ambicji, ale co tam w końcu to zapadła dziura czego się spodziewać.
- A pan czym się dokładnie zajmuje? Niech mi pan zdradzi ten sekret.- posłała mu zaciekawione spojrzenie.

235Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 10:03 am

Gość


Gość

- Niech będzie szarlotka - rzucił, tak na prawdę co do jedzenia nie miał wyszukanego gustu, od aby napełnić żołądek z którego często robił śmietnik, ale kto by się tym przejmował. 
A więc krowy. Czy ambitna, każdy robi tyle na ile uważa, każdy ma inne potrzeby. 
- A rodzina? - przeszedł z krów na rodzinę Beth, to był taki fortel bo bardziej zaczęło go interesować o jej partner, mąż, dzieci niż krowy.
- Ja heheh nie ja niczym szczególny - uśmiechnął się po czym zatopił łyżeczkę w szarlotce - handluję trochę, wszystkim czym się da, co można tanio kupić a drogo sprzedać, może pani krowy? 
Podniósł jedną brew do góry na chwilę zamilkł czekając na reakcję Beth.
- Nieee pani krowy chyba są za drogie.

236Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 10:53 am

Gość


Gość

- Nie mam rodziny.- wyjaśniła, bo co tu więcej było dodawać.- A skoro już jesteśmy przy tym temacie. To ja już wiem, że ma pan brata. A więcej żona, dzieci?- skoro on ją wypytywał o rodzinę, to i ona sobie  na to nie pozwoliła. Ciekawa była czy dostanie jasną odpowiedź czy znowu pan Wright ślizgnie się tylko po powierzchni a sam sprytnie zmieni temat byle jak najmniej powiedzieć o sobie.
Reakcją Beth na to absurdalne stwierdzenie był tylko dźwięczny śmiech. Sprzedać jej krowy? Kobieta tylko pokręciła głową.
-Niech pan sprzeda krowy Quinallych, na tych by pan przynajmniej zyskał bo na moich to nie bardzo.- znowu pokręciła lekko głową z rozbawieniem.
-A tak naprawdę to jaki interes sobie pan tutaj wypatrzył. Nooo chyba, że to tajemnica zawodowa, to oczywiście nie będę nalegać by mi pan to zdradził.

237Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 11:13 am

Gość


Gość

Uśmiechnął się,  Beth wydawał się spokojnym, chodowcą krów bez wielkich aspiracji, ale jednak pokrętnie dążyła do odpowiedzi na postawione sobie wcześniej pytanie. Taka trochę cwaniara z niej. Julian podniósł głowę jakby w geście dumy.
- Tak mam synów - sięgnął do portfela by wyciągnąć z niego zdjęcie na którym było dwóch młodych chłopaków - Julian i Gabryiel jeden ma osiem drugi sześć lat - uśmiechnął się chowając zdjęcie do portfela. O żonie po raz kolejny nie wspomniał.
- Krowy Quinellich są za chude - rzucił kwitując handel z ranczerem.
- Interesy, niee tylko odwiedziny - rzucił chociaż on interesy mógł robić nawet tutaj. Ale jakośnie napinał się mocno na miasto - ostatnio kupiłem ziemie nad oceanem i jakoś temu się poświęcam bardziej.

238Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 11:33 am

Gość


Gość

Beth pochyliła się nad fotografiami chłopców i przyjrzała się im uważnie. Zawsze w takich chwilach rodziło się gdzieś w jej wnętrzu pytanie dlaczego nie ja? Jenak jak zawsze zdusiła je w zarodku i podniosła uśmiechnięte oblicze na mężczyznę.
-Wspaniali chłopcy. Podobni do taty, ich mama musi być z nich dumna tak samo jak pan.- ech Beth chyba zbyt się rozpędziła, przecież matka chłopców mogla nie żyć, skoro pan Wright o niej nie wspominał ani słowem. Policzki dziewczyny zaczerwieniły się na myśl o tym jaką gafę mogla teraz strzelić. Miejmy nadzieję, ze pan Julian nie poczuje się urażony jej niewyparzonym językiem, bo rzuconych raz słów nie mogła cofnąć.
- A więc tutaj tylko relaks i wypoczynek na łonie rodziny. Nie myślał pan by zabrać synów, pewnie by się im spodobało?- zarejestrowała fakt o ziemi nad oceanem i pomyślała, że to ktoś spoza jej kręgów.

239Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 11:44 am

Gość


Gość

- Tato jest na pewno dumny - zamyślił się na chwilę, skoro już wspomniała o mamie bo przecież o żonie wspomnieć nie wypada, teraz Beth już w oczach Juliana nie była zwykłą dziewczyną hodującą krowy, nie dość że cwaniara to w dodatku bystra. Julian albo się zorientował albo postanowił przyjąć jej formę i udać że jej pytania są po prostu pytaniami, nie dążącymi do określonego celu.
- Mama, nie wiem, dawno jej nie widziałem i nie rozmawiałem z nią o tym, wie pani interesy, a listy piszę bezpośrednio z synami - i Beth dalej nie będzie wiedziała co z żoną, niech próbuje dalej.
- A Pani skoro nie ma rodziny to chyba mi pani nie powie że sama tym wszystkim zarządza? - podniósł brew - nie to że wątpię w pani umiejętności, wiedzę i doświadczenie.
Gdy wspomniała o łonie tylko jedno mu teraz przyszło łono do głowy, och chyba Poppy, dlatego też lekko się uśmiechnął.
- Tak tylko relaks i rodzina.

240Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 12:05 pm

Gość


Gość

Beth oczywiście wszystko zrozumiała po swojemu. Skoro on jako tata jest dumny a nie wie jak się na to zapatruje matka chłopców, co sam przyznał, to znaczy, że nie był z nią w zbyt dobrych stosunkach. Założyła, że matka chłopców jest jego żoną, bo jakoś nie do wyobrażała sobie, by ktoś pokroju pana Wrigta (wyższe sfery i takie tam) mógł mieć nieślubne dzieci. Kto wie, może żonę mu wybrali, nie miał nic do gadania i teraz żyją jak żyją. Dajcie Beth jeszcze trochę czasu a wymyśli z tego prawdziwą telenowelę. W każdym bądź razie Beth nie wiedział nic konkretnego i snuła sobie tylko domysły. Och przy najbliższym spotkaniu zapyta o to Emmę ona powinna wiedzieć.
Porzucając temat żony (i tak się dowie prawdy, bo w Old Whiskey nic się nie ukryje), podniosła lekko do góry brew w kpiącym wyrazie twarzy. Taaak kolejny niedowiarek.
-Och ależ oczywiście, że pan wątpi.- miała ochotę pogrozić mu palcem.- ale niech się pan nie przejmuje nie pan jeden.- posłała mu rozbawiony uśmiech.- Jak pan widzi jakoś sobie daję radę z wszystkim a zatrudniam tylko jednego pomocnika. I by nie nabrał pan fałszywych wyobrażeń, moje gospodarstwo naprawdę nie zbyt duże.

241Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 12:21 pm

Gość


Gość

No tak ploty i ploteczki w takich miastach to chyba ludzie tylko z tego żyją i jedyna ich taka rozrywka aby usłyszeć, wysnuć wyobrażenie, dopowiedzieć, niekoniecznie zgodnie z prawdą. Są tacy co to specjalnie nadają pikanterii opowieści aby było jeszcze ciekawiej, aby jeszcze bardziej pogrążyć obgadywanego, a co niech ma. Dlatego też Julian postanowił odpowiedzieć jej nieco jaśniej, czyżby zmienił nieco taktykę.
- Tak naprawdę to z żoną  nie mamy dobrych relacji, ale co się dziwić ja wyjeżdżam, nie mam dla niej czasu, mało jej poświęcam uwagi dzieci stawiam na pierwszym planie - och czy Julian się kala, a skąd celowo o tym mówi, facet który przyjmuje na klatę swoją winę wbrew pozorom może zyskać, oczywiście było pięćdziesiąt procent szans, bo mógł nagadać na żonę jaka to niedobra, zdradza go, siedzi w książkach, gdy tylko przyjedzie, boli ją głowa... niee niech Bath wie że była to kobieta idealna, a już sobie zostawi epitety na temat swojej żony.
- Nic tylko podziwiać panią - oczywiście wysnuł wyobrażenie o parobku, młody przystojny, dobrze zbudowany, latający po farmie w spodniach na szelkach bez koszuli, no i nie koniecznie tylko po farmie, no bo skoro małe to i w domu było co nieco do zrobienia. W końcu Beth była atrakcyjną kobietą no i może miała swoje potrzeby. Coraz bardziej mu to się podobało. Sam Julian mógłby być jej parobkiem, w dzień robić obrządki przy krowach a wieczorem przy Beth.

242Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 12:51 pm

Gość


Gość

Czyli jednak jej domysły były słuszne. Istniała jakaś pani Wright. Tyle, że skrzętnie ukrywana ale sądząc z opisu tego małżeństwa, nie był on zbyt przyjemne a w końcu kto lubi rozprawiać o swoich  problemach i przykrych sprawach. Nie wnikała w przyczyny rozpadu tego małżeństwa jak i też jego zawarcia. Uświadomiło jej to jednak, że mimo wszystko jej los był chyba lepszy od losu tej kobiety, która miała męża a jednak go nie miała.
- Przykro mi.- skomentowała tylko sytuację rodzinną pana Wrighta nie dopytując o szczegóły. Och oczywiście, że chciałaby wiedzieć wszystko z najdrobniejszymi szczegółami ale była zbyt dobrze wychowana by się dopytywać.
- Niech pas nie przesadza, w końcu nie robię nic szczególnego. Mnóstwo kobiet musi sobie poradzić w życiu bez męskiego ramienia. Nie ma nic w tym wyjątkowego.- zabrała się w końcu do jedzenia tej szarlotki.

243Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 1:59 pm

Gość


Gość

No nie było rozpadu, był taki niepisany układ, ale on miał to gdzieś, ona siedział i czytała romanse a on pracował. 
- Nie ma powodu by było pani przykro, przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy, da się z tym żyć, skupiam się na innych sprawach - chociażby na pani, ha pannie Beth. W końcu była sama, taka ważna informacja dotarła do jego półkul mózgowych.
- Och zapewne skutecznie pani odpiera ataki swoich adoratorów, nie pozostawiając im szansy do zdobycia pani serca, ten który to zrobi będzie mistrzem nad mistrzami - rzucił po czym zabrał się za konsumpcję również.

244Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 2:10 pm

Gość


Gość

-Skoro pan tak twierdzi.-Beth lekko przechyliła głowę i właściwie współczuła mężczyźnie i jego żonie. Ona chciała od życia wszystko albo nic. Czy zgodziłaby się na takie życie? Czasami przemykała jej przez głowę myśl, że przynajmniej dzieci by miała ale na dłuższą metę wiedziała, że taki układ by ją wykończył. To już lepiej jak byłą sama. W końcu sprawi sobie kota i będzie po sprawie.
- Jak pan widzi bardzo skutecznie.- przybrała równie żartobliwy ton i uśmiechnęła się szelmowsko a w duchu cieszyła się, że mężczyzna nie znała prawdy. Sprawiały jej przyjemność jego komplementy nawet jeżeli wiedziała, że są nic nieznaczące i stanowią element towarzyskiej pogawędki. Przynajmniej przez moment mogła udawać, że jest inaczej.

245Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 3:20 pm

Gość


Gość

Niech ona lepiej nie rozbudza serca Juliana bo wtedy będzie problem.   Bo podobno człowiek zakochuje się raz na całe życie tak twierdzi głupek Burnett, a Julian, dzisiaj pokocha ją jutro inną, złamie jej te piękne serduszko. Nieee nie zrobi tego luźna rozmowa i miłe towarzystwo.
Skończył jeść.
- Chcę podziękować pani za towarzystwo - uśmiechnął się - lepsze mnie nie mogło spotkać takie powitanie trochę to dobra oznaka na przyszłość.
Wyją portfel i położył kilka dolarów na stół. Na pewno przewyższało to to co zjedli oboje. Nawet nie sugerował że płaci za wszystko, po prostu to zrobił. To chyba jasne.
- To co do zobaczenie?

246Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 3:33 pm

Gość


Gość

Beth nie miała zamiaru rozbudzać niczyjego serca tak samo jak swoje zamknęła na cztery spusty.Nigdy więcej złudnych nadziei i szlochania w samotności. Nigdy więcej wypatrywania światełka w tunelu. Tak było łatwiej, bezpieczniej.
- Ja również doskonale bawiłam się w pana towarzystwie. Dziękuję za to.Mam nadzieję, że pobyt w Old Whiskey miło panu minie.- Posłała mu szeroki uśmiech nim podniosłą się od stołu.- Do widzenia panu,- pożegnała się i opuściła restaurację.

zt

247Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 4:46 pm

Gość


Gość

targ -->

Po drodze z targu, wskazywała co jakiś czas głową gdzie znajduje się jaki budynek, aby mężczyzna miał rozeznanie. Był od niej wyższy chyba o dobrą połowę głowy (jego), dlatego z pewnością nie miał problemów z orientacją.
- Prawdę powiedziawszy, jadałam posiłki w knajpie na obrzeżach, a po jej spaleniu gotuję sama dla siebie. - Wzruszyła delikatnie ramionami, trochę niepocieszona że nie potrafi polecić żadnego posiłku swojemu rozmówcy. Zatrzymali się przed jadłodajnią, chociaż Eva nie miała najmniejszej ochoty na rozstawanie się z mężczyzną. Przecież musiała mu jeszcze tyle pokazać! - Ale mogę podpowiedzieć co może wyglądać apetycznie. - Pochyliła się w kierunku Thomasa, ściszając nieznacznie swój głos.

248Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 5:00 pm

Gość


Gość

Thomas przytakiwał, dając znać, że oprowadzanie go po miasteczku daje rezultaty i że nie rozmyśla o niebieskich migdałach. W końcu dotarli przed jadłodajnie, gdzie podszedł pierw do drewnianej belki, do której przywiązał swego wierzchowca. Następnie wysłuchał wszystkiego, co ma mu do powiedzenia Eva na temat tego miejsca.
- Rozumiem. To co powie pani na to, bym w ramach podziękowania, zaprosił na drobną przekąskę? Proszę nie odmawiać, czuję się zobowiązany odwdzięczyć się chociaż w małym stopniu za zabranie pani czasu. - Mężczyzna wygłosił co miał do powiedzenia, nim kobieta zdążyła dać ewentualną negatywną odpowiedź.
- W pełni oddam się pani doradztwu, gdyż sam z pewnością zagubiłbym się w spisie dań. - Nie dodawał, że ma drobne problemu z podejmowaniem decyzji i z pewnością minęłaby chwila, zanim zdecydowałby się na któreś z dań. Sprawdził jeszcze czy uprząż dobrze trzyma, po czym ruszył w kierunku drzwi, które otworzył i przepuścił w nich Evę. Tak, mama go nauczyła niektórych zachowań, które teraz dawały efekty. Niby niewielka rzecz, a jednak potrafiła zdziałać wiele. Część z zachowań udało mu się też podpatrzeć u innych, a które zagarnął i powtarzał.

249Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 5:09 pm

Gość


Gość

Eva nie nauczona była przerwać, szczególnie jeśli ktoś wypowiadał się w stosunku do niej w tak elokwentny sposób i z szacunkiem, którego dawno już u nikogo nie widziała. Nie miała bladego pojęcia skąd u mężczyzny taka wielka finezja przy doborze słów, o co postanowiła zapytać go przy następnym spotkaniu. Przecież nie wypadało robić na nim wrażenia wścibskiej i ciekawskiej dziewczyny, która musi dowiedzieć się natychmiast jak najwięcej informacji o swoim rozmówcy. Nie była tego typu panną.
Dygnęła nieco teatralnie przez mężczyzną, chwytając przy tym swoją sukienkę na wysokości ud i uniosła lekko. Ułożenie nóg i głowy podczas tego gestu było aż nadto płynne i zgrabne. Chciała dać mu jasno do zrozumienia, że docenia jego zachowanie - w bardziej wyrafinowany sposób, informując go przy okazji, iż znane są jej różne zawiłe konwenanse zachowywane zazwyczaj w elitach.
- Mam nadzieję, że się pan nie zawiedzie. - Dodała półżartem, półserio, wchodząc do jadłodajni, w której znajdowało się kilka osób. Gdy jej spojrzenie padło na dwójkę parobków pod oknem o białym licu, dziewczyna jakby trochę się zawahała i jeśli Thomas szedł od razu za nią, z pewnością wpadł na plecy Evy. - Tak, tak, nie odmówię. - Przypomniało się jej, że nie odpowiedziała mężczyźnie na pytanie, dlatego rzuciła kilka słów przez ramię, wyraźnie nieobecna. Sztywno podeszła do najbliższego stolika, przy którym chciała jak najprędzej usiąść. Starała się nie dać poznać po sobie zdenerwowania, ale nawet osoba taka jak Thomas mogła dojrzeć zmianę zachowania dziewczyny.

250Jadłodajnia Amaranty - Page 10 Empty Re: Jadłodajnia Amaranty Czw Sty 30, 2014 5:22 pm

Gość


Gość

Na jej słowa nie zareagował. Właściwie jedynym komentarzem były delikatnie unoszące się kąciki ust, które jednak dość szybko opadły. Nie umknęło jego uwadze, że dziewczyna nie była zwykłą chłopką, pracującą przy praniu czy kuchni. Drobne gesty przypomniały mu w jej zachowaniu o dawnych czasach, gdy jeszcze pomagał ojcu i matce przy pracy w dużej posiadłości, gdzie wielkie damy chodziły niczym ptactwo w czasie godów.
A przez to zamyślenie i jednocześnie podziwianie wnętrza sprawiło, że najzwyczajniej w świecie nie zauważył tego, że Eva na moment się zatrzymała.
- Oops... przepraszam. - Wymsknęło mu się automatycznie, a na jego mordzie pojawił się wyraz sporego zaskoczenia. Ręce pomknęły od razu ku kobiecie, jakby w obawie, że się wywróci przez jego nieuwagę. Uścisk był jednak delikatny i bez obawy, nie łapał za żadne strategiczne miejsce, zaliczając przy tym jedną z baz. Tyle dobrego, że kobieta nie schylała się, by podnieść coś z ziemi. Wtedy dopiero mogłaby się pojawić niezręczna sytuacja. Thomas jednak nie szedł myślami tym torem, gdyż co innego przykuło jego uwagę, a dokładniej zmiana zachowania kobiety. Zmiana na tyle dostrzegalna, że w pierwszej chwili uznał, że to przez jego "napaść" na jej plecy.
Gdy zajął miejsce przy stoliku, zwrócił się niemal natychmiast ku dziewczynie. W jego zachowaniu nie wyczuło się żadnej zmiany i mężczyzna wciąż czuł się swobodnie, mimo nielicznych spojrzeń czy ewentualnych szeptów. Po prostu nie dawał się zwariować i nie zwracał już na to uwagi głównie z powodu posuniętego wieku, z którym przychodziło opanowanie.
- Jeśli to z mojej winy, to raz jeszcze przepraszam. Mam nadzieję, że nie ma mi pani mocno za złe. - Powiedział leciutko zakłopotany, jednak mimo tych uczuć, dały się one dojrzeć jedynie w niewielkim stopniu.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 10 z 11]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach