Rozejrzała się odruchowo, chociaż przecież nie znała rodziców dzieci, które uczyła Fiona. Bo i skąd, kiedy sama ich nie miała!
- Hmm - mruknęła pod nosem i spojrzała na tor. Owszem, zauważyła pannę Pines i serce znów jej się ścisnęło. List, który od niej otrzymała, wcale nie ukoił jej nerwów i sumienia. Był taki suchy, że pożałowała, że w ogóle sama do niej napisała. Z drugiej strony, powinna była się tego spodziewać. Jak miała zyskać przebaczenie od dziewczyny, która tyle wycierpiała, poniekąd przez nią? Gdyby nie zatrudniła jej jako pomocy domowej, może wszystko byłoby inaczej!
- Och, panna Scott - zauważyła po chwili. - Och, Fiono, taka okropna rzecz ją ostatnio spotkała! Napadł ją jakiś bandyta - rzekła, ściszając ton, choć może niepotrzebnie, bo było tu dość gwarno.
- Ledwo uszła z życiem! I honorem - aż przyłożyła dłoń do serca.