- Oczywiście, że znam! To tak, pana Hawtona znam najdłużej, bo to on mnie sprowadził do tego miasteczka. Ale nasza znajomość była czysto zawodowa. Pana Baskerville’a poznałem zaraz jak zaczął pracować dla burmistrza… to był chyba luty. Przyszedłem, by złożyć zamówienie na leki, bo okazało się, że nie wystarczają nam te ilości, które zazwyczaj dostajemy. No to, poszedłem do biura. Tam już pracował nowy sekretarz, czyli pan Baskerville. No i porozmawialiśmy, złożyłem zamówienie i potem tylko czekałem na opium. No i przychodziło, zgodnie z umową. Tyle ile chciałem.
Pokiwał głową.
- Pana Wrighta spotkałem raz, na… przyjęciu. Tak. Nic mi o nim nie wiadomo poza tym, ze chyba niezbyt dobrze się bawi na takich zabawach.
Wzruszył ramionami.
- Tak jak mówiłem wcześniej, składałem zamówienie w biurze burmistrza trzy razy. Najpierw, na samym początku, dałem Hawtonowi listę medykamentów, które chce stale by mi dostarczano. W lutym zgłosiłem ponowne zamówienie, by zwiększyć ilość dostarczanego opium. Potem w lipcu, podczas ospy, zgłosiłem już w radzie miasteczka zapotrzebowanie na dodatkowe leki, ale to chyba zrozumiałe, gdy mieliśmy epidemię, prawda?
Zastanowił się chwilę.
- Jedyny kontakt jaki miałem z Mann & CO to ich kurier i skrzynki z ich pieczątką. Nigdy nikogo z zarządu nie poznałem, ani z nikim się nie kontaktowałem bezpośrednio. A co do innych spółek transportowych… nie, nigdy od żadnej innej firmy nie odbierałem przesyłek, wiec nie pomogę. Ja posiadam kwity tylko od Mann & CO, nikogo innego.