- Nazywam się Helena Poppy Pines i… aktualnie niczym się nie zajmuję. Pracowałam kilka miesięcy temu u państwa O’Dwyer jako gosposia, a też pomagałam państwu Curwood w opiece nad dzieckiem.
Wyprostowała się i chwilę milczała, zastanawiając się jak ubrać w słowa to, co miała w głowie.
- Ja… ja o całej sprawie z aferą finansową dowiedziałam się z listów od pana Wrighta. On mi napisał, że ma problem, że natrafił na jakieś oszustwa i musi to wyjaśnić z burmistrzem. Nie mówił jednak dokładnie o co chodził…. O ja pokażę!
Pogrzebała w kieszeni sukienki i wyciągnęła kopertę z listem. Odczytała jego fragment.
Winien jestem panience wyjaśnienie. Tak czuję. Widziałem to pytanie w panienki oczach. Otóż zdaje się, że wpakowałem się całkiem nieświadomie w jakąś nieprzyjemną sprawę. Chodzi o finanse urzędu miasta. Odkryłem podczas innego zlecenia pewne nieścisłości i zgłosiłem je do burmistrza. Ten nakazał mi drążyć sprawę, ale wspomniał coś o ewentualnych nieprzyjemnych ludziach. Ha, a ja głupi! Nie wierzyłem, że może mówić to poważnie. Lecz dwa dni temu sam diabeł zapukał do moich drzwi z jedną tylko wiadomością: bym sprawę zamknął i nie zajmował się nią więcej.
Później podała list sędziemu.
- Pan Wright napisał do mnie po tym, jak znalazłam go jak szedł ulicą… pobity. Opatrzyłam go i usiłowałam wypytać co się stało jednak odpowiedź przyszła dopiero następnego dnia, w tym oto liście. Długo jednak nie wiedziałam kto stał za pobiciem pana Wrighta. O tym dowiedziałam się potem… sama. A gdy się dowiedziała, pan Wright został po raz kolejny zastraszony, a biuro rachunkowe spłonęło. Wtedy też podjęłam decyzję, ze… powinniśmy uciec, żeby szukać pomocy. Ja się bałam, wysoki sądzie, to moja wina ta ucieczka, bo to ja się bałam i ja chciałam uciec!
Wyprostowała się i chwilę milczała, zastanawiając się jak ubrać w słowa to, co miała w głowie.
- Ja… ja o całej sprawie z aferą finansową dowiedziałam się z listów od pana Wrighta. On mi napisał, że ma problem, że natrafił na jakieś oszustwa i musi to wyjaśnić z burmistrzem. Nie mówił jednak dokładnie o co chodził…. O ja pokażę!
Pogrzebała w kieszeni sukienki i wyciągnęła kopertę z listem. Odczytała jego fragment.
Winien jestem panience wyjaśnienie. Tak czuję. Widziałem to pytanie w panienki oczach. Otóż zdaje się, że wpakowałem się całkiem nieświadomie w jakąś nieprzyjemną sprawę. Chodzi o finanse urzędu miasta. Odkryłem podczas innego zlecenia pewne nieścisłości i zgłosiłem je do burmistrza. Ten nakazał mi drążyć sprawę, ale wspomniał coś o ewentualnych nieprzyjemnych ludziach. Ha, a ja głupi! Nie wierzyłem, że może mówić to poważnie. Lecz dwa dni temu sam diabeł zapukał do moich drzwi z jedną tylko wiadomością: bym sprawę zamknął i nie zajmował się nią więcej.
Później podała list sędziemu.
- Pan Wright napisał do mnie po tym, jak znalazłam go jak szedł ulicą… pobity. Opatrzyłam go i usiłowałam wypytać co się stało jednak odpowiedź przyszła dopiero następnego dnia, w tym oto liście. Długo jednak nie wiedziałam kto stał za pobiciem pana Wrighta. O tym dowiedziałam się potem… sama. A gdy się dowiedziała, pan Wright został po raz kolejny zastraszony, a biuro rachunkowe spłonęło. Wtedy też podjęłam decyzję, ze… powinniśmy uciec, żeby szukać pomocy. Ja się bałam, wysoki sądzie, to moja wina ta ucieczka, bo to ja się bałam i ja chciałam uciec!