- Na cycki. - Powiedział rozbrajająco szczerze, podnosząc wzrok na jej twarz. A trzeba przyznać, buziuchnę miała śliczną.
O, czyżby ktoś próbował przemówić do rozsądku temu dzikiemu tłumowi? Wyprostował się w siodle i spojrzał prosto w oczy nieznajomemu, który chyba jako jedyny próbował coś tutaj wskórać. Tylko, że siłę przebicia słowa nie mają, jak jedni się leją, drudzy jajkami rzucają.
Sięgnął więc po strzelbę i załadował ją, zaś po chwili ściągnął wodze swojego wierzchowca, aby nie wystraszył się wystrzału. Mając na względzie, że go odrzuci po strzale, oparł strzelbę o swoje biodro i nacisnął spust, kierując lufę w powietrze. Już po chwili powietrze napełniło się dookoła Mike'a dymem, dając jasno do zrozumienia kto był sprawcą tego nieprzyjemnego huku.
- E, ludzie! Gadajom, więc słuchoć! - Krzyknął gromko, wskazując strzelbą w kierunku mównicy, na Gordona. Konik zatańczył w miejscu, ale Mike nie dał mu szansy na ruszenie w przód.