Old Whiskey
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Forum RPG


You are not connected. Please login or register

Ferma Patricka

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down  Wiadomość [Strona 6 z 7]

126Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 5:07 pm

Gość


Gość

-Nie musisz mi nic dawać.- uśmiechnęła się do mężczyzny. Przecież Beth nie oczekiwała niczego w zamian. Można jej było wiele rzeczy zarzucić, ale na pewno nie to że była interesowana.
Spoglądała jak mężczyzna całkiem sprawnie przygotowuje herbatę, w sumie skoro nie miał żony ani nikogo innego to musiał sam sobie jakoś radzić. Beth obiecała sobie w duchu, że przy najbliższej okazji przyniesie mu własnoręcznie upieczoną pyszną szarlotkę albo ciasto marchewkowe.
Dopiero kiedy pan Shaw usiadł, kobieta podeszła do stołu i również ulokowała się na jednym z krzeseł odpowiedziała na żadne pytane.
- Nie nic ważnego się nie działo. Nooo może oprócz zebrania koła gospodyń wiejskich, które niespodziewanie przerodziło się w regularną bijatykę, a na dodatek wdowa M. była nietrzeźwa i wygadywała niestworzone historie o wszystkich zebranych paniach. A co pastor na twoją nową posadę?

127Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 5:19 pm

Gość


Gość

- Ale gdy ktoś ci coś daje, to trzeba mu dać coś innego - odpowiedział mężczyzna, korygując opinię Beth. Właśnie to było częścią radości z otrzymania prezentu. Możliwość odwdzięczenia się za niego, ofiarowując darczyńcę czymś innym.
Woda zaczęła bulgotać, więc Marcus wstał i skierował się do czajnika. Do kubków wrzucił liście herbaty a potem zalał je wrzątkiem. Wystarczyło tylko podać kubek panience Beth i już mogli raczyć się smakiem dobrej herbaty.
- Więc teraz jest tam trochę brudno? - zapytał Marcus. Naprawdę wolałby, gdyby ktoś tam posprzątał. W innym wypadku pomieszczenie nadal pozostawałoby brudne, a obowiązek posprzątania go spadłby na Marcusa. Tylko co na to biedny pastor? Żeby tylko nie słyszał o tym występku, to złamałoby mu serce. - Pastorowi się to nie spodoba. I ja z nim nie rozmawiałem. Przecież on wyjechał. A dopiero potem dostałem pracę. Więc nie rozmawialiśmy. Bo w jaki sposób?

128Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 5:43 pm

Gość


Gość

Przyglądała się Marcusowi robiącemu herbatę. Nie chciała polemizować z nim w kwestii jednego drobnego podarunku, w końcu to był tylko ser nie było z czego robić wielkiego halo.
-Nie wiem w jakim stanie jest salka, bo szczerze mówiąc wyszłam, nim cała ta awantura zaczęła się na dobre rozkręcać.
Beth wolała się nie narażać na żadne dodatkowe pomówienia, a że do rękoczynów również się nie rwała to stwierdziła, że nic po niej na tym nieszczęsnym zebraniu. Obiecała sobie w duchu, że na żadne więcej nie pójdzie, choćby nie wiem jak bardzo Fiona na nią naciskała. W końcu ledwo udało się jej uskoczyć przed śliną tej… tej… tej całej wdowy.
- Pastor na pewno nie będzie miał nic przeciwko tej pracy, przecież zajęcia w kościele nie zajmują panu aż tak wiele czasu a i teraz ma pan swoje własne mieszkanie. Czyli to nawet lepiej dla pastora gdyby jakąś pastorową sobie znalazł.

129Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 6:18 pm

Gość


Gość

Oczy Marcusa powiększyły się z zaskoczenia, gdy ich właściciel właśnie przetrawiał nowe wiadomości.
- Więc panienka też tam była? Nic panience nie jest, panienko Randall? - Pod wpływem stresu Marcus zaczął 'panienkować'. Tylko co by się stało, gdyby panienka Randall została ranna? To było poza wyobrażeniami biednego mężczyzny. Dlatego ten uniósł kubek do ust i napił się herbaty, nie zwracając uwagi na gorąco palące w gardle i przełyku. - Przecież to mogło być niebezpieczne. I jeszcze ta biedna kobieta, czy jest panienka pewna że ktoś jej pomógł? Przecież jej też mogła stać się jakaś krzywda...
Marcus zapatrzył się w stojący przed nim kubek herbaty. Bezwiednie ujął kubek, korzystając z jego ciepła, które również dotarło do jego serca. Zastanawiał się, czy pastorowi jest dobrze w tym szpitalu i czy wielebny powoli zdrowieje.
- A ma może panienka jakieś informacje od pastora? Może coś napisał? Albo panienka napisała do niego? - Marcus przemilczał fakt, że on takiego kontaktu z pastorem nigdy mieć nie będzie. Będzie musiał poczekać aż wielebny ponownie zawita do miasta.

130Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 8:48 pm

Gość


Gość

-Jeżeli mam być szczera to nie wiem co się tam działo po moim wyjściu. Doszły do mnie tylko pewne plotki , o niezbyt szczęśliwym zakończeniu spotkania dla wdowy. Nie wiem jednak co się tam tak naprawdę do końca działo.- Pokręciła głową w zamyśleniu i ubolewaniu. Nadal nie wiedziała jak ta sytuacja się mogła tak wymknąć z pod kontroli i spotkanie, którego celem była modlitwa zamieniło się w dramat w trzech aktach.
Beth sięgnęła po kubek z herbata , nawiasem mówiąc bardzo smaczną i upiła kilka łyków gorącego napoju stając się jak najdalej zepchnąć do podświadomości niemiłe wspomnienia.
- A widzisz napisał do mnie krótki liścik.- uśmiechnęła się.- Niestety nie wspomniał nic o swoim stanie zdrowia, niestety. A jeżeli pan chce do niego napisać to ja bardzo chętnie pomogę. I gdyby pan potrzebował jakiejkolwiek pomocy, to zawsze może się pan do mnie zwrócić. Ja zawsze panu pomogę.- ponownie się uśmiechnęła do Marcusa.

131Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 9:15 pm

Gość


Gość

- Ale te spotkania to dla modlitwy. Żeby być blisko Boga i dziękować mu za okazane łaski. A nie żeby się bić. Tam nie wolno się kłócić. Przecież to rani Boga - wyrzucił z siebie Marcus. Mężczyzna próbował zrozumieć dlaczego kobiety zachowały się w taki niegodziwy sposób. Przecież pastor dbał o społeczność, więc nie powinny odpłacać mu złem. No i pastor chorował, więc Marcus chyba nie powinien zawracać mu głowy. Chyba i tak mu trochę przeszkadzał gdy budził go w pociągu. Może teraz pastor nie życzył sobie od niego wiadomości? Trochę smutne. Marcus poczuł potrzebę zostania przytulonym.
- I tylko tyle? Nic więcej nie pisał? Że mu jedzenie smakuje? Że go wyleczają? Ale ja nic nie napiszę. Pastor trochę się gniewał podczas podróży. Bo go budziłem. To ja poczekam aż on wróci i zapomni o tym. To wtedy z nim porozmawiam i przeproszę. Żeby dalej mnie lubił...
Ale tymczasem Marcus powinien skupić się na swojej pracy. Spędził tu już kilka dni, ale nadal nie udało mu się wymyślić sposobu na wprowadzenie jakiś innowacji. Tak, żeby pan Canizas był z niego zadowolony, gdy przyjdzie go odwiedzić. I kto wie, może nawet spodoba mu się to, co zobaczy. Czyli zdrowe i szczęśliwe kury, a nie Marcus. Tylko, skoro takie rzeczy działy się na zwykłym spotkaniu gospodyń, to co mogli zrobić prawdziwi bandyci? Napaść na farmy i zabijać biedne świnki? Albo upierzone kury? Nie, Marcus musiał obronić te biedne istotki. Pan Canizas w niego wierzył.
- I powinienem dbać o bezpieczeństwo kur. Gdyby ktoś chciał je skrzywdzić to ja nie umiem ich teraz ochronić.

132Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 9:45 pm

Gość


Gość

-Pastor na pewno rozumie dlaczego go budziłeś i nie gniewa się na pana. Wie, że wszystko co zostało uczynione, było uczynione dla jego dobra. Na pewno by się ucieszył z listu od pana, wiec jeżeli będzie miał takie życzenie to naprawdę służę pomocą.- Potwierdziła swoja wcześniejszą propozycję. Sama nie była w najbliższych stosunkach z pastorem, ale napisała parę słów z życzeniami powrotu do zdrowi, by miał świadomość, iż jego parafianie myślą o nim i czekająca jego powrót.
-Niestety nic więcej nie napisał, ani o swoim powrocie do zdrowia, a ni o przypuszczalnym powrocie do Old whiskey. Chciałabym przekazać panu jakieś lepsze wiadomości, ale niestety nie posiadam takowych. – Beth delikatnie wzruszyła ramionami i pomyślała o innej osobie, której ten nawyk prawie wszedł w krew. Wracając jednak do rzeczywistości Beth skupiła się na piciu przepysznej herbatki zaparzonej przez gospodarza tego spotkania.
-Jeżeli te kury znajdują się pod pana opieką , to na pewno nie grozi im żadne niebezpieczeństwo.- powiedziała z pełnym przekonaniem.- Nawiasem mówiąc pyszna herbata. – uśmiechnęła się do gospodarza.

133Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 10:16 pm

Gość


Gość

Marcus miał nadzieję, że słowa panienki były bliskie prawdy. Pastor był dobrym człowiekiem, dlatego nie powinien skreślać innych po ich pierwszym potknięciu. Jednak mężczyzna postanowił, że listu nie wyśle. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak się mylił.
- Niedługo pastor wyzdrowieje. Uleczą go tam, więc wróci do Oldwhisky i sam będzie opowiadał innych o swoich przygodach w szpitalu - stwierdził z mocą. Wierzył w łaskę Boga, dlatego przewidywał że pastor wkrótce wróci do zdrowia. - Nie należy się martwić. Gdyby pastor nie czuł, że tam mu pomogą to by nie pojechał. A pojechał, bo wie, że Bóg mu pomoże.
Marcus przestał pić herbatę tylko dlatego, że ta się skończyła. Mężczyzna wziął więc kubek i zaniósł go do zlewu, po czym wrócił na krzesło. Właściwie to już zapomniał o tym temacie z bezpieczeństwem, ale zaraz mu się o tym przypomniało, gdy tylko spojrzał na kurniki widniejące za oknem. Pan Canizas był jednym z najmilszych osób jakie Marcus poznał w swoim życiu. Dał mu dom i pracę, dlatego nie można było zawieść jego zaufania. Przecież ten człowiek dbał o niego, powierzył mu ważne zadanie i nawet będzie mu za to płacił. A przecież życie w jego domu i możliwość zaliczania się do jego pracowników i znajomych była dla Marcusa wystarczającą zapłatą. Chociaż nie był on tak głupi, by nie przyjąć pieniędzy. Będzie odkładał część wypłaty by potem móc kupić coś dla swoich przyjaciół - Beth, pastora i pana Canizasa. Marcus zastanawiał się ze smutkiem, czy jego szef również kiedyś będzie w stanie nazwać go swoim przyjacielem...
- Niebezpieczeństwo zawsze grozi. Przyjdzie tu jakiś zwierz. Albo jakiś bezbożny szubrawiec. I będzie chciał je skrzywdzić. - Marcus zacisnął usta, podejmując decyzję. - Dlatego muszę kupić broń. Tylko gdzie to można zrobić?

134Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 10:42 pm

Gość


Gość

Beth nie była tak całkiem pewna cudownego uzdrowienia pastora. Wszak rzadko się słyszało by kogoś oszczędziła ta choroba, zwyczaj zbierała ponure żniwo wśród chorych. Być może pobyt w szpitalu wzmocni nieco słabe płuca sługi bożego, ale całkowite wyleczenie zostałoby chyba uznane za jakiś cud, a Beth to tak średnio wierzyła w cuda. Oczywiście nie powiedziała tego wszystkiego Marcusowi, nie chciała go niepotrzebnie zasmucać.
- Masz rację. Pastor na pewno wróci do miasteczka w dobrej formy i wszystko wróci do normy. Jak będzie w pełni sił to nikt na kolejnym zebraniu pań, nie ośmieli się tak okropnie zachowywać i rzucać oszczerstwa na wszystkich.- Beth co prawda nie wybierała się na takowe ale je przyjaciółka Fiona zapewne.
-Nie wiem czy kupowanie broni to najrozsądniejszy pomysł.- Zaniepokoiła się kobieta, chociaż z drugiej strony an takim odludziu na pewno mu się przyda i może znajdzie się jakaś dobra dusza, która nauczy go strzelania.- W sumie broń można kupić w sklepie.- dodała z wahanie w głosie, bo nie była pewna czy dobrze robi udzielając takiej informacji.

135Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Wto Lis 13, 2012 11:01 pm

Gość


Gość

Marcus od razu się uśmiechnął. Skoro panienka Beth tak mówiła, to musiała to być prawda. Sam trochę powątpiewał, czy Bóg osobiście zajmie się taką sprawą, ale przecież jego przyjaciółka by go nie okłamywała. Według Marcusa takie tematy musiały pozostać całkowicie poważne, dlatego każde małe kłamstewko było niewybaczalne.
- Tak, chyba tak. Ale po co tak o tym paplać? Wystarczy mieć nadzieję i wiarę - stwierdził Marcus, tym samym kończąc rozmowę. Pastorowi i tak ich gadanie nie pomoże. A może i zaszkodzi, bo zło za bardzo się zainteresuje wielebnym. Niestety skoro pastor wyjechał, to teraz musiał liczyć jedynie na siebie, Marcus odpadał. Nie mógł się z nim skontaktować i nie mógł do niego wyjechać, zostawiając fermę bez opieki. Ale też nie mógł siedzieć na fermie, gdy nie mógł jej obronić. Należało zakupić broń by ochraniać dobytek pana Canizasa. Chociaż ten chyba nie bardzo na to zasłużył. Marcusowi na chwilę zaświtała myśl, że pan Canizas pomyślał o nim coś brzydkiego, ale zaraz zniknęła, jakby zesłana przez siłę wyższą. - Pójdzie panienka ze mną? Do tego sklepu? Ja sam chyba nie dam rady. No i mogliby mnie oszukać - dodał smutno. Zaraz złajał się za pomyślenie źle o innych ludziach.
A skoro panienka Beth jakoś mocno się nie sprzeciwiała to Marcus uznał, że kobieta chętnie mu potowarzyszy. Dlatego mężczyzna chwycił pieniądze, pożegnał się z kurami a para powędrowała do sklepu.

/zt

136Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Pon Lis 19, 2012 12:18 pm

Gość


Gość

Marcus dotarł do domu, ale jeszcze nie nadszedł czas na odpoczynek. Należało zająć się kurami, które były przez niego zaniedbane przez cały dzień. Chociaż wpadł tutaj na krótką chwilkę, by przynieść broń i inne rzeczy zakupione w sklepie. Teraz, przechadzając się po podwórku, czuł na sobie spojrzenia kur. Te małe istotki aż emanowały żalem za to, że zostały przez niego porzucone. Teraz Marcus musiał odkupić swoje winy. Najpierw nakarmił biedne zwierzaczki, które wyglądały naprawdę uroczo. W dodatku jadły ze smakiem i aż dzioby im się uśmiechały. Po nakarmieniu z powrotem zamknął je w kurniku, czyszcząc miejsce ich spania i wybierając jajka do koszyka. Przez cały ten czas przemawiał do nich, żeby zwierzęta powoli przyzwyczaiły się do jego obecności i zaakceptowały jego osobę. Mimo że mieszkał tu dopiero od tygodnia, to kury wydawały się być zadowolone z teraźniejszego życia. Marcus nie znał poprzedniego właściciela, ale może osoba ta trochę zaniedbywała zwierzęta, które teraz były wdzięczne za każdą chwilę uwagi. Nawet pozwalały się głaskać i nie uciekały za bardzo.
Po skończeniu obowiązków Marcus wszedł do chatki i przygotował się do snu. Nie minęło nawet kilka minut, a mężczyzna już smacznie spał.
Tak, dzisiejszy dzień pełen był emocji. Może kiedyś ktoś jeszcze zainteresuje się tą historią.

*Kilka godzin później*

Marcus wstał, odświeżył się, zajął się kurami i postanowił, że dzisiejszy dzień również spędzi na poznawaniu nowych ludzi. Po małym śniadaniu opuścił fermę, najpierw zamykając kury w kurniku, aby nie skrzywdził ich żaden zwierz. Skierował się w niewiadomym kierunku. Niewiadomym nawet dla niego. Ale czy nie tak zaczynają się najlepsze przygody?

/zt

137Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Nie Lis 25, 2012 9:30 pm

Gość


Gość

Z jednej pracy do drugiej. Chyba teraz tak miało wyglądać życie Marcusa, chociaż jemu to się akurat podobało. Miał wystarczająco dużo czasu na rozmawianie z ludźmi a pozostałą część dnia przeznaczał na pracę. I mógł czuć się potrzebny, bo jego praca przecież była ważna dla miasteczka. Zajmował się dbaniem o kościół i dbał o produkcję jajek.
Marcus po przyjściu na fermę odpoczął chwilę, racząc się wyśmienitą herbatą. Potem zjadł kanapkę. I wyszedł na dwór, pragnąc spędzić chwilę z kurami. Dlatego wypuścił zwierzęta z klatki, oferując im wolność i miłość. I zapełniając ich malutkie żołądki ziarnem, które własnie rozsypał. Oprócz tego kury zawsze mogły zabawić się w mięsożerców, polując na robaki poukrywane w ziemi. Marcus wierzył w ich silne dzioby. Na pewno dadzą radę kopać w twardej ziemi i znajdą rzadkie ofiary. Przez kolejną godzinę Marcus siedział na krzesełku, otoczony przez kury, które obdarzał swoją miłością. Każda z nich została nazwana a potem spędzała kilka minut w delikatnym uścisku Marcusa, który opowiadał im ciekawe historie z przeszłości. Niestety zwierzęta szybko się nudziły, dlatego mężczyzna wrócił do domu, gdzie zjadł kolejną kanapkę, która idealnie pasowała do świeżo zaparzonej kawy.
Ale co to? spokojny posiłek został zakłócony przez niespodziewane wydarzenie. Na niebie widać było czarne kłęby dymu. Czyżby to sam Szatan postanowił zepsuć ludziom dzień? A może to Bóg zamierzał ukarać nierządnice pracujące w saloonie? Marcus nie miał pojęcia, ale wiedział, co musi zrobić. Nadszedł czas bohaterów. Należało uratować niewinne istoty! Mężczyzna wypadł z domku i zagonił do niego kury. Małe biedactwa mogły się przerazić obecnością tak wielkich sił, dlatego należało zapewnić im bezpieczeństwo w domu. Marcus zaryglował drzwi i spojrzał z powagą w ich małe ślepia.
- Damy radę - obiecał. - Ochronię was.
Mężczyzna nie był w stanie określić, czy te słowa uspokoiły zwierzęta.

Minęło kilka minut i Marcus zmienił zdanie. Kury wydawały się zdecydowane. Cały czas kręciły się koło drzwi, dając mu znak, by wyszedł i poszedł na miejsce, gdzie unosiły się kłęby dymu. Ich natarczywa gdakanie również miało go do tego skłonić. Dlatego mężczyzna dojadł kanapkę i wyszedł z domu, uważając by kury nie pouciekały na dwór. Spojrzał na nie po raz ostatni przez okno i ruszył przed siebie, dziarsko maszerując w stronę pożaru.

/zt

138Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 2:42 pm

Gość


Gość

I kolejny dzień dobiegł końca. I całe szczęście. Marcus wolał nie powtarzać wydarzeń, które miały miejsce w chińskiej dzielnicy. Dużo dymu, dużo ognia, dużo strachu i mało pomagania. Całe szczęście, że panienka Beth pomogła mu wrócić do domu. Marcus przespał się, zjadł śniadanie i resztę tego dnia spędził przy kurach. Małe stworzonka jakoś przeżyły tę aferę, ale mężczyzna nadal czuł się trochę niewyraźnie. Mimo że minął kolejny dzień, więc Marcus powinien poczuć się lepiej. Gdzie podziało się Boskie szczęście, które zawsze go ratowało? Przecież mężczyzna nie wiedział jak ma polepszyć swój stan zdrowia. Dlatego znowu zajął się kurami. Nakarmił je, wyprowadził, pozbierał jajka i ofiarował im swoją miłość. Z dnia na dzień kury coraz bardziej lubiły jego opowieści, dlatego zaraz po obiedzie zbierały się koło jego stołka i słuchały jego opowieści. Albo tylko stały koło mężczyzny licząc, że ten da im trochę ekstra jedzenia. Może i tak, jednak teraz słuchały jak to Marcus pomógł ratować ludzkie życia, biorąc udział w gaszeniu pożaru. Historia nie trwała zbyt długo. Bo co mógł opowiedzieć człowiek, który większą część czasu był nieprzytomny? Zaś po skończeniu opowieści Marcus wziął Bellę, jedną z kur, i zaczął ją głaskać, przechadzając się pośród innych zwierząt. Zrobił mały obchód, sprawdzając czy zwierzęta mają się dobrze.

139Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 2:56 pm

Gość


Gość

Django jechał powoli na swoim towarzyszu, kierując się ku fermie kur. Z jednej strony głupio się czuł, jadąc po jajka, bo przecież robienie zakupów to robota dla kobiet, a z drugiej strony nie miał kobiety, która mogłaby mu robić zakupy.
Przed gospodarstwem zeskoczył z konia, uważając na nogę i potarł sobie potylicę. Pod włosami można wyczuć rany od butelki. Założył na głowę kapelusz i udał się w kierunku budynków. Najpierw chciał się skierować ku drzwiom, ale wtedy zauważył, że ktoś jest przy kurach. Poznał w tym człowieku mężczyznę, który był na targu. Jako, że oboje urodzili się w tym mieście to Django wiedział, że mężczyzna nazywa się Marcus Shaw, jest kościelnym i czasami trudno się z nim dogadać.
-Dobry!-odparł tonem, który raczej nie jest przyjemny dla ucha, ale cóż zrobić, ten czarnuch tak już ma.

140Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 3:03 pm

Gość


Gość

Marcus zrobił kolejne kółeczko wokół kur, zamierzając opowiedzieć im kolejną opowieść o tym, że panienka Beth wybrała się zawieść gdzieś swoje mleko. Niestety nie dane mu było chociażby powiedzieć jedno słowo, bo ktoś mu przerwał. Marcus odwrócił się do tyłu, skupiając wzrok na wysokim mężczyźnie. Kowboj. Pracował chyba gdzieś. W końcu każdy miał jakąś pracę, ci uzdolnieni nawet dwie, jednak Marcus poza imieniem nie mógł dużo powiedzieć o tym człowieku. Poza tym, że jego przywitanie nie było zbyt miłe.
- Dzień dobry - odpowiedział miło Marcus. Mężczyzna opuścił kurę na ziemię i zbliżył się trochę do gościa, próbując odgadnąć powód jego przybycia. - Zgubił się pan? - zapytał. Nie miał tu zbyt wielu gości. Tylko panienkę Beth i szefa. Całe szczęście, że pan Canizas zajmował się sprzedażą jaj, dla Marcusa było to zbyt stresujące. Nie wiedział jak się sprzedaje jaja. - Przyszedł pan popatrzeć na kury?

141Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 3:16 pm

Gość


Gość

To przepraszam, ale Marcus może się zacząć stresować. Django nie lubił targu, ale jajka tak, więc musiał kupować u źródła. To znaczy on z reguły nie kupował, ale na ranczu zbrakło jajek, a on miał ochotę na jajecznicę z boczkiem. A z żołądkiem faceta i to kowboja lepiej nie dyskutować.
-Nie. I nie.-popatrzeć na kury? a co jest ciekawego w kurach oprócz tego, że znoszą jajka-Chciałbym kupić 20 jajek.-odparł od razu wchodząc w szczegóły.
Może czytać i pisać nie potrafił, ale liczyć tak. W końcu zajmował się bydłem i musiał wiedzieć ile ma ze sobą krów.

142Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 3:25 pm

Gość


Gość

O nie. I zaczyna się. A Marcus myślał, że nie popełnia żadnego błędu przyjmując ofertę pana Canizasa. A tu proszę. Zaczęły napływać nowe obowiązki, a przecież zasady były jasne. On miał się zajmować domem i kurami. I to wszystko. Miał dbać by te zwierzątka były grzeczne i kochane, co spowodowałoby napływ świeżych jajek. A tu przychodził pan Django i chciał zakupić jajka. Chyba że da się go odwieść od tego pomysłu?
- Nie ma pan jaj? - zapytał, woląc się upewnić. Trzeba pomóc klientowi dokonać prawidłowego wyboru. - Widziałem pana w chińskiej dzielnicy. Gdy był pożar. I ten dym. Nic się panu nie stało? Może powinien pan się leczyć. Mlekiem. Mleko jest dobre. Na różne problemy ze zdrowiem. Nie wiem czy jajka by panu pomogły. Pewnie nie. - I jeśli Marcus będzie miał szczęście, pana Django olśni i mężczyzna zdecyduje, że jednak mleko jest dobre. - I w ogóle, bardzo był pan dzielny. wtedy na ulicy. Nie kupują jajka. Na ulicy, gdy pomagał pan przy pożarze.

143Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 3:36 pm

Gość


Gość

Django miał jaja i to duże, ale to chyba nie o to chodzi, hehe.
Czarnoskóry patrzył się przez chwilę jakby trochę zdezorientowany, gdy pan Shaw zaczął mówić o pożarze i mleku.
-Nic mi się nie stało. Tylko oberwałem w głowę butelką, ale raczej mleko na zagojenie ran nie pomoże.-odparł. Nie znał się na zdrowotnych właściwościach mleka, ale był pewien, że do ran chyba się nie nadawało.
-A jajka po prostu bym zjadł. A tłumu na targu nie lubię.-powiedział zgodnie z prawdą.-Czy pan tutaj nie sprzedaje?-chyba go jednak trochę olśniło.
Bo w sumie Django wiedział, że to gospodarstwo to należy do weterynarza, a pan Shaw u niego pracuje, więc może nie mógł po prostu mu sprzedać.

144Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 3:47 pm

Gość


Gość

Marcus też tak miał. Nie lubił tłumu, zwłaszcza obcych ludzi, a tamci z targu dziwnie mówili. Nie tak jak reszta mieszkańców. A skoro mieli coś ze sobą wspólnego to postara się pomóc temu mężczyźnie. I co z tego że był czarny. Taki się urodził a nie, że się nie umył po tym pyle z ogniska Chińczyków.
- Nie sprzedawałem. To pan Canizas sprzedaje - przyznał po chwili, czując napływający wstyd. Bo jak tu przyznać się do tego, że nie umie się pisać, czytać i do tego jeszcze rachować? Przecież każdy tak umie. Zwłaszcza pan Django. Był dużym kowbojem, czegoś musieli uczyć w tej szkole dla kowboi. Ale skoro mężczyzna rzeczywiście był w potrzebie i musiał zjeść jajka... Marcus chyba mógł mu pomóc. - Ale mogę sprzedać. Pan chwilę poczeka.
Marcus opuścił pana Django i skierował się do domu, omijając chodzące wszędzie kury. Zebrał już dzisiaj jajka, więc wystarczyło pójść po koszyk. To nie powinno być takie trudne. Ta cała transakcja. On da jajka a klient zapłaci. Przecież nie musiał od razu go oszukiwać. Nie minęła chwila, a mężczyzna już stał u boku klienta. Wyciągnął w jego stronę koszyk.
- To pan weźmie ile pan chce. A ja powiem ile pan ma zapłacić. - Tak, świetnie Marcus. Tak się robi interesy.

145Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 4:07 pm

Gość


Gość

Szkołę to on miał dzięki pewnej, starszej pani, już nieżyjącej, która pracowała kiedyś jako służąca na ranczu i to ona nauczyła go liczyć. A na pisanie i czytanie był chyba za głupi.
-Dobrze.-odparł, kiedy mężczyzna powiedział, żeby poczekać.
Oparł się o ścianę i robił dziurę w ziemi. Prawie jak kura.
Spojrzał się w koszyk, kiedy pan Shaw wrócił. Ja bym 20 chciał. Gdybym mógł to bym wziął z koszykiem i potem oddał.-powiedział.-Bo nie mam w co je zapakować.

146Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 4:22 pm

Gość


Gość

Marcus chyba mógł uwierzyć temu człowiekowi. Skoro ratował ludzi podczas pożaru to chyba odda mu koszyk. No bo po co komu taki koszyk jak nie na jajka? A przecież pan Django zaraz całą dwudziestkę przeznaczy na jajecznicę i skończy mu się zapas. Koszyk stanie się bezużyteczny więc wróci do właściciela.
- No dobrze. To pan weźmie koszyk i dwadzieścia jajek. To niech pan policzy i da mi resztę. - Dość prosty plan. Marcus zgodziłby się na wszystko, byleby tylko nie musiał liczyć. Bo nie znał się na liczbach. Było raz, dwa, trzy a potem dużo. Albo bardzo dużo. No i gdzie ten pan Canizas jak go potrzeba? - Jajko kosztuje 2 centy - dorzucił, przypominając sobie cenę, która satysfakcjonowała szefa. Tylko ile kosztowało dwadzieścia jaj? To klient również musiał sam policzyć. W końcu, gdy komuś marzą się luksusy, to musi się najpierw nieźle namęczyć. I iść kupić jajka na targu. - A potem pan pójdzie do domu. Albo gdzie tam pan chce sobie iść. I zje jajka. A potem mi odda pan koszyk. Ale nie musi być dzisiaj. Mogę jajka w rękach zanieść do domu. Jak panu będzie po drodze, to pan wtedy odda.

147Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 6:15 pm

Gość


Gość

Django musiał się powstrzymać, żeby się nie skrzywić, bo nie lubił ludzi, którzy ciągle coś mówią. Po co ciągle mówić? W tej kwestii zwierzęta są lepsze, bo tylko słuchają.
Wziął koszyk od mężczyzny i zaczął liczyć jajka. Oczywiście chwilę to zajęło, przecież biegłym matematykiem nie jest i w połowie jeszcze się pomylił.
-Jest ich 25. To bym wtedy wszystkie 25 wziął.-odparł. Pięć w tą, czy w tą.
Tylko że jest mały problem. Liczenie idzie mu dobrze, dodawanie i odejmowanie już gorzej, ale mnożenie...? O kurwa, czarna magia! Ale pomyślmy... Skoro jest 25 jajek. I jedno jajko kosztuje 2 centy to za 25 jajek by trzeba było dać 25 dwucentówek. Tylko że nie ma takich monet. Są jednocentówki. Co zrobić, co zrobić?! Bo nie będzie mu chyba dawał ileś tam jednocentówek, nawet nie miał tylu przy sobie.
Wyjął więc dolara. Domyślał się, że pewnie będzie to mniej niż dolar i przepłaci, ale lepiej wyjść na takiego co da więcej niż okradnie. Chociaż nie było mu to na rękę. No całego dolara za jajka? Chyba zacznie chodzić jednak na targ.
-Proszę. Wydaje mi się, że to będzie coś około dolara.-odparł.

148Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 6:39 pm

Gość


Gość

Marcus w milczeniu przyglądał się liczeniu jajek. Trochę to trwało, ale sam zgubił się po czterech. Przynajmniej dowiedział się ile jajek dzisiaj zebrał. 25. To chyba dużo. Z 20 kur. Najwyraźniej zwierzęta kochały go bardzo mocno i postanowiły się odwdzięczyć dużą ilością jajek. Szkoda tylko że skończą one w brzuchu jakiegoś głodomora. A co z ceną? Ile to dwadzieścia pięć dwucentówek? Marcus nie wiedział. Musiałby narysować sobie kreski a i tak nie znał takich wysokich liczb. Ale pan Django na szczęście umiał tak dobrze rachować. W końcu był kowbojem.
- Skoro jest pan pewien... - powiedział Marcus, postanawiając uwierzyć mężczyźnie. Skoro i tak ma wziąć jego koszyk to co szkodziło uwierzyć po raz kolejny. Przecież taki wielki człowiek musiał wierzyć w Boga. Miał w sobie miejsce na dużo wiary. Więcej nawet niż było tych jajek w koszyku. - Mi się też tak wydaje - dorzucił, nie chcąc wyjść na nieuka. Czasami nawet Marcus mógł poudawać kogoś, kim nie był i kim nigdy nie zostanie. - A chciałby pan coś jeszcze? To znaczy, nie mam nic już do sprzedania. Ale może chciałby pan coś jeszcze. - Tak, trzeba było zatrzymać gościa skoro już ktoś się przyplątał. Przy okazji wziął też zapłatę za jajka.

149Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 01, 2012 7:08 pm

Gość


Gość

Django potrafiłby oszukać człowieka, ale to musiałby mieć naprawdę zły dzień. A dzisiaj jest raczej jeden z tych przeciętnych, więc Marcus może się czuć bezpiecznie.
Dobra. On ma jajka, Shaw ma dolara. Transakcja skończona. Ale... Coś jeszcze? A czy on ci wygląda na chętnego na herbatkę i ciasteczka? Czy faceta, który ma ochotę na jajecznicę z boczkiem i czarną kawę? No też właśnie.
-Nie, dziękuję.-odparł, spojrzawszy się gdzieś na kurniki, po czym przeniósł wzrok na mężczyznę.-Mam sporo pracy na ranczu, sama się nie zrobi.-powiedział i w tym momencie normalny człowiek pewnie by się uśmiechnął, ale na jego twarzy powstał tylko jakiś dziwny grymas. Chociaż nie wskazywało to na niechęć do pracy, wręcz przeciwnie. Ale wtedy jajecznica będzie musiała poczekać!
-Do widzenia panu.-odparł, dotykając ronda kapelusza i obrócił się na pięcie. Spokojnym krokiem, jakby trochę ociężałym podszedł do konia i przywiązał koszyk do siodła, grubym paskiem. Powinien się trzymać. W końcu wskoczył w siodło i pojechał w stronę rancza.

/zt

150Ferma Patricka - Page 6 Empty Re: Ferma Patricka Sob Gru 22, 2012 11:49 pm

Gość


Gość

Tymczasem nadeszło Boże Narodzenie. Piękne święto, gdy ludzie cieszyli się z narodzin ich Pana. Piękna rocznica. Wtedy każdy był miły dla innych. Nawet jeśli przez resztę roku zachowywali się źle i traktowali resztę w niemiły sposób. A w okresie grudnia wszyscy pokazywali swoje lepsze strony, nawet jak tylko udawali. I nie nazywali się różnymi brzydkimi słowami, które było często słychać podczas reszty roku.
- Naprawdę lubię święta - powiedział Marcus.
Mężczyzna siedział w małej chatce, lecz nie był sam. Dzisiejszej nocy pozwolił kurom wejść do środka i spędził noc w tym cieple. I nie chciał sam świętować. Nawet jeśli kury nie były zbyt rozmowne. Zwierzęta jednak nie dostały nic do jedzenia, swój posiłek skończyły na dworze. Teraz przyszedł czas na ich se i wieczerzę Marcusa. Mimo że mężczyzna nie wiedział jak urządzić święta. Dlatego postanowił spędzić ten wieczór tak jak resztę nocy. Przygotował herbatę i kilka kanapek. I mimo że zrobił je w dokładnie taki sam sposób, to wszystko smakowało inaczej. Po kilku minutach Marcus również skończył jeść i posprzątał po posiłku.
- Powinienem dać wam teraz jakiś prezent, ale niczego nie mam - przyznał smutno, patrząc na otaczające go zwierzęta. A przecież mężczyzna naprawdę chciał obdarować wszystkich prezentami. Więc dlaczego nie miał nic dla każdego z nich? Nawet kury będą musiały spędzić Święta bez tej atrakcji. - Ale nie musicie się martwić. Ja też nic nie dostanę - dodał poważnie, chociaż na samą myśl dziwnie bolało go w okolicy serca. Czyżby zaczął na coś chorować? - Bo Mikołaj nie wie co chcę dostać. Nie napisałem listu - urwał, ale żadne ze zwierząt nie wtrąciło się do jego rozmowy. Ale dlaczego? Był taki piękny dzień, Bóg powinien pozwolić im chociaż dzisiaj mówić. - Dlatego chciałem móc pisać. Żeby samemu coś napisać. Nawet do Mikołaja. - Mężczyzna westchnął. - A teraz to już nie będę mądry. Nie będę taki jak inni, bo nie poprosiłem. I Mikołaj, gdy będzie odwiedzał Oldwhiskey, nie przyjdzie do mojego domu. - Kolejne ciężkie westchnięcie. - Więc muszę czekać kolejny rok. Żeby poprosić, żeby być jak inni.
Marcus nie wiedział, dlaczego opowiada o tym wszystkim kurom. Przecież już od kilku dni opowiadał im o swoim marzeniu. Na pewno miały już dość tej historii. Dlatego chyba przyszedł czas na sen. Mimo to mężczyzna zatrzymał się na chwilę przy oknie i wyjrzał na zewnątrz, ale nigdzie nie mógł zobaczyć Mikołaja. Dlatego zrezygnowany postanowił pójść spać. Musiał jeszcze tylko pozbyć się światła w pokoju. Gdy pomieszczenie w końcu ogarnęły ciemności, mężczyzna zmienił ciuchy na ubranie do spania i położył się w łóżku. Przykrył się kocem i spojrzał przez okno, na gwiazdy unoszące się nad najwspanialszym miastem jakie mężczyzna kiedykolwiek widział.
- Wesołych Świąt, Oldwhiskey - wyszeptał, po czym zapadł w miły sen, śniąc o miejscu, gdzie był taki jak inni.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 6 z 7]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach